Jeździsz autem na (...) Ale obciach!

Samochody włoskie są udane stylistycznie, ale często się psują i nie wytrzymują dużych przebiegów.

Francuskie komfortowe, lecz zbyt delikatne. Niemieckie solidne, dopracowane technicznie, za to nudne. Japońskie - superniezawodne, ale pozbawione duszy. Amerykańskie - wygodne, doskonale wyposażone, ale marne jakościowo. Rosyjskie - przestarzałe, paliwożerne, usterkowe, lecz generalnie nie do zdarcia (wiadomo - "gniotsa, nie łamiotsa"). Polskie... No tak, polskich właściwie już nie ma, jednak wciąż wielu rodaków żyje w przeświadczeniu, że auta produkowane dla zagranicznych koncernów w naszych fabrykach są o niebo lepsze w porównaniu z pojazdami pochodzącymi np. z Indii czy Meksyku.

Samochody na "f"

A poszczególne marki? Wszyscy znamy sławną przestrogę, by wystrzegać się samochodów na "f": Fiata, Forda i "fszystkich" francuskich. Mercedes wciąż w wielu kręgach uchodzi za wzór trwałości ("w mercedesach nic się nie psuje, co najwyżej ulega naturalnemu wyeksploatowaniu" - twierdzi pewien znajomy, zaprzysięgły miłośnik tej marki). Podziwiamy wysmakowaną elegancję alfy romeo, lecz obawiamy się jej podobno nadzwyczajnej awaryjności i podatności na korozję.

Niekiedy postrzeganie marki nie ma podstaw merytorycznych, lecz jest wynikiem czegoś, co moglibyśmy nazwać "pozycjonowaniem społecznym". I tak nikt nie zaprzecza, że BMW produkuje dobre samochody, lecz utarło się, że w Polsce nowymi beemkami jeżdżą mafiosi, a używanymi dresiarze i "buraki", więc kupno auta z logo monachijskiego koncernu uchodzi za obciach. Zakup przed laty dużej partii lancii dla polskich ministerstw określił wizerunek tej marki, jako producenta aut dla urzędników, nie dla zwykłych ludzi.

Niektóre marki niezmiennie cieszą się powszechnym szacunkiem i podziwem, inne traktowane są z pogardą; nie szczędzi się im najostrzejszych epitetów: "badziewie, "szrot", złom". Niezależnie od okoliczności i tzw. stanu faktycznego.

Ludzie, nie potrafiący wyzwolić się z motoryzacyjnych stereotypów, nie zauważają tymczasem kilku istotnych zmian, które zaszły w tej branży w ostatnich latach.

Narodowość? A co to takiego?

Po pierwsze - globalizacja. Dzisiaj narodowość producenta samochodów ma charakter umowny. Owszem, centrala Kii znajduje się w Korei, ale najnowszy model tej marki, venga, podobnie zresztą jak cee'd, to samochody zaprojektowane i produkowane w Europie przez Europejczyków dla Europejczyków. Czy można zatem mówić, że jest to auto koreańskie? Honda produkuje swoje przeznaczone na rynek europejski auta w Wielkiej Brytanii, Toyota w Turcji, Opel i Fiat - m.in. w Polsce. Kadrę do centrów inżynierskich rekrutuje się, kierując nie narodowością, lecz uzdolnieniami i kwalifikacjami kandydatów. Hiszpanie i Polacy pracują dla Niemców, Niemcy dla Francuzów, Włosi dla Hiszpanów itd.

Na globalnym rynku dochodzi do wciąż nowych sojuszy, których skutkiem jest upodabnianie się modeli różnych marek. Opel corsa powstaje na tej samej platformie co fiat grande punto. W nissanach montuje się silniki znane z renault. Toyoty, peugeoty i citroeny produkowane we wspólnej fabryce w czeskim Kolinie różnią się od siebie tylko szczegółami. Amerykański Chevrolet dziś, jako następca Daewoo, bardziej kojarzy się nam z Koreą niż z USA.

Dobrym przykładem skomplikowanych powiązań w motobranży są losy Suzuki. Przez długie lata strategicznym partnerem tego japońskiego producenta był amerykański General Motors. Suzuki w swojej węgierskiej fabryce montuje auta dla włoskiego Fiata i niemieckiego (choć należącego do GM) Opla, małolitrażowe silniki diesla kupując do nich w Polsce. Niedawno ogłosiło jednak, że nawiązuje "długoterminowe ścisłe partnerstwo" z niemieckim Volkswagenem. W styczniu ma dojść do wymiany akcji między oboma koncernami. I gdzie tu miejsce na prawdziwą "japońskość"?

Dążenie do stałego obniżania kosztów powoduje, że zaczynają ze sobą współpracować nawet najzaciętsi, wydawałoby się, konkurenci. Na niedawnym pokazie hybrydowego bmw 7 ujawniono, acz z pewnym ociąganiem, że przy opracowywaniu tego typu napędów BMW blisko kooperuje z Mercedesem. Nie jest również tajemnicą, że współczesne samochody składa się z części i podzespołów kupowanych u tych samych dostawców. Trudno sobie wyobrazić, by wytwórca chłodnic, robiąc je dla odbiorcy X dokładał najwyższej staranności, a gdy przestawia linię produkcyjną dla odbiorcy Y, obniżał standardy techniczno-jakościowe. Na to nikt z pewnością by się nie zgodził.

Jakość dąży do średniej

Stąd już tylko krok do następnego mitu - o znakomitej rzekomo jakości aut niektórych marek i fatalnej innych. Niestety, producenci, którzy rzeczywiście kiedyś stanowili w tej mierze niedościgniony wzorzec, znacznie obniżyli loty. Ci z kolei, którzy z jakością byli na bakier - podciągnęli się. W sumie, i to też jest efekt globalizacji, wymogów rynku, wszyscy wytwórcy dążą do wspólnego poziomu. Dość, przyznajmy, wysokiego. I nie zmieniają tego wrażenia ogłaszane przez wszystkich bodaj wytwórców wielkie akcje serwisowe. Często, nie ukrywajmy, organizowane trochę na zasadzie dmuchania na zimne, dla uniknięcia ewentualnych poważnych problemów prawnych.

Podobnie z rozwiązaniami konstrukcyjnymi i wyposażeniem samochodów. Jeżeli pojazd A ma lepsze zawieszenie niż pojazd B, a C twardsze niż D plastiki we wnętrzu, to jest to świadomy wybór producenta, wynik badania rynku i chłodnej kalkulacji. To samo dotyczy ergonomii. Owszem, wciąż zdarzają się ewidentne wpadki, lecz i one nie biorą się z gapiostwa czy nieudolności projektantów, lecz z koniecznych kompromisów, których podłoża nie znamy.

Stereotypy i mity. To właśnie one, a nie starego typu, wolnossące diesle powinny być w motoryzacji symbolem trwałości...

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auta | samochody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy