Jest lepiej - czyli gorzej. Ruch drogowy w Polsce
Podsumowanie statystyk wypadków i dyskusja na temat stanu bezpieczeństwa na polskich drogach - taki był cel zorganizowanego przez Fundację "Jedź Bezpiecznie" spotkania, które odbyło się 3 września w warszawskim Domu Dziennikarza.
Według informacji prasowej, w lipcu i sierpniu 2011 r. doszło w Polsce do 7464 wypadków drogowych, w których zginęło 808 osób, a 9537 zostało rannych. Tegoroczne wakacje, według statystyk podawanych na spotkaniu, były o wiele bezpieczniejsze. W tym okresie doszło do 6549 wypadków, było 587 ofiar śmiertelnych i 8388 rannych. Wynika z tego, że liczba zabitych na naszych drogach w wakacje spadła, w stosunku do roku poprzedniego, aż o 221 osób, a to faktycznie bardzo duża poprawa. Dziwny jednak wydaje się fakt, że na oficjalnej stronie policji statystyki prezentują zupełnie inne dane. Według tego źródła podczas zeszłorocznych wakacji zginęło 777 osób. Jednocześnie, w dniu wspomnianego spotkania, media podały, że w lipcu i sierpniu 2012 r. na drogach zginęło 606 osób.
Skąd te różnice? Może ktoś, kto zbierał powyższe dane był na innych wakacjach, w zupełnie innym kraju?
Obserwując stan bezpieczeństwa drogowego w Polsce na podstawie statystyk policyjnych widać stałą poprawę (z małą wpadką w roku 2011, kiedy to liczba wypadków zwiększyła się w stosunku do 2010 r.). Poprawa ta nie jest jednak spektakularna. Od 2007 r. liczba wypadków, osób rannych i zabitych maleje średnio o 8 proc. rocznie. Biorąc pod uwagę fakt, że na tle innych krajów Unii Europejskiej od lat jesteśmy pod względem bezpieczeństwa na drogach na szarym końcu, wcale nie ma się z czego cieszyć. A skoro jest tak fatalnie, to łatwiej o poprawę. Problemt w tym, jak utrzymać trend spadkowy, nie mówiąc już o tym, aby zwiększyć procent poprawy do, powiedzmy, 15 proc. rocznie.
Ubiegłoroczny wzrost liczby wypadków potwierdza raczej, że przechodzimy do fazy stabilizacji zamiast przyspieszenia i zwiększenia poprawy bezpieczeństwa. Jest to szczególnie ważne wobec założeń programu ONZ - Dekada Bezpieczeństwa, zgodnie z którym liczba osób zabitych w wypadkach samochodowych w Polsce powinna zmaleć do 2020 r. o połowę w stosunku do roku 2011, kiedy to na naszych drogach zginęło 4189 osób.
Oczywiście aby poprawić statystyki potrzeba zmian i wytężonej pracy wielu osób i instytucji, dlatego też zaproszeni prelegenci podsumowali swoje dotychczasowe działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa.
Katarzyna Gawlik-Tarnowska, reprezentująca PKP Polskie Linie Kolejowe, mówiła o kampaniach edukacyjnych na temat prawidłowego zachowania kierowców na przejazdach kolejowych. Niestety, tego typu wypadków jest nadal bardzo dużo.
Alvin Gajadhur (Główny Inspektorat Transportu Drogowego) poruszył temat nowych fotoradarów ustawianych na naszych drogach. Pocieszające jest to, że skupił się na prawdziwej funkcji, jaką mają one pełnić, a więc na obniżeniu prędkości lokalnej w newralgicznych punktach. Chodzi głównie o małe miejscowości, gdzie dochodzi do licznych wypadków z udziałem pieszych, i to oni przede wszystkim mają być chronieni tak, jak to od lat robi się na całym świecie. Niepokoi przypisywanie fotoradarom zbawczej roli obniżenia prędkości w całej Polsce, rozgłaszany najczęściej przez polityków i media. Na spotkaniu zapowiedziano też wprowadzenie urządzeń monitorujących tzw. prędkość odcinkową.
Marek Konkolewski (Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji) mówił o większej skuteczności policji w monitoringu osób nietrzeźwych za kierownicą.
Urszula Nelken (Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad) podkreśliła spadek liczby wypadków na drogach pozostających pod kuratelą GDDKiA - w stosunku do roku 2008 aż o 20 proc. Niewątpliwie poprawa infrastruktury przyczyniła się do poprawy bezpieczeństwa. Pytanie - co dalej ? Po Euro 2012 tempo rozbudowy sieci dróg i zmiany ich jakości zdecydowanie spadnie. Ba, nie wiadomo czy wystarczy środków na remonty i utrzymanie stanu obecnego. Poza tym wydaje mi się, że gloryfikowanie roli stanu dróg w Polsce. Główną rolę nadal gra tu kierowca i w ponad 90 proc. to od kierowców zależy stan bezpieczeństwa na naszych drogach.
Wszyscy prelegenci, razem z posłem Michałem Szczerbą (Parlamentarny Zespół ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego) podkreślili olbrzymią konieczność zmian w edukacji kierowców na wszystkich poziomach wychowania komunikacyjnego. Pierwsze zmiany widać już w zapisach ustawy o kierujących pojazdami, która w założeniach faktycznie może przynieść pożądany efekt. Zmiana systemu egzaminowania kierowców, wprowadzenie obowiązkowego szkolenia na temat ryzyka drogowego dla kierowców, którzy zdali egzamin na prawo jazdy kat B i wiele innych nowości mają dać efekt w postaci wyedukowanych, odpowiedzialnych kierowców. Niestety, większość przepisów wykonawczych określona zostanie w drodze rozporządzenia ministerstwa. A już pierwsze projekty takich przepisów budzą wiele kontrowersji.
Jak na razie trwa obwieszczanie mniejszych i większych sukcesów w walce o bezpieczeństwo na drogach. Co ciekawe, wszyscy poczuwający się do odpowiedzialności za jego stan podkreślają, że jest coraz lepiej. Dlaczego więc na tle innych państw Unii Europejskiej wypadamy coraz gorzej? W 2003 r., w przededniu wejścia do Unii Europejskiej, pod względem liczby ofiar śmiertelnych w wypadkach drogowych Polska zajmowała 4. miejsce na 27 krajów - za Niemcami, Francją i Włochami. Obecnie wspólnie z Włochami i Francją jesteśmy na niechlubnym pierwszym miejscu w UE. Również w Polsce występuje najwyższy w Unii Europejskiej wskaźnik wypadków ze skutkiem śmiertelnym - 109 osób na 1 mln mieszkańców.
Smutne jest to, że wciąż mamy trudności ze zrobieniem porządku na własnym podwórku, a świat nie stoi w miejscu, tylko stale nam ucieka.
Kuba Bielak