Gdzie pompować opony?

Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule pozornie może wydawać się prosta: jak to gdzie? Na stacji benzynowej!

article cover
INTERIA.PL

Ano niestety, jak pokazuje praktyka, nie jest to takie oczywiste, jak się może wydawać. Dlaczego?

Prawo jazdy posiadam od 12 lat i od dziecka zawsze mocno interesowałem się motoryzacją. Z przyjemnością czytam i zawsze czytałem o rozmaitych nowinkach technicznych, o zasadach eksploatacji samochodów itp.

Jedną z tych zasad, którą zawsze pragnąłem wziąć sobie do serca jest utrzymywanie odpowiedniego ciśnienia w oponach, jako jednego z warunków niskiego zużycia paliwa. Ciśnienie jest różne dla różnych samochodów i stopnia ich obciążenia. Wzorcowe ciśnienie zalecane przez producenta danego samochodu najczęściej ma formę naklejki umieszczonej na słupku B od środka samochodu lub na wewnętrznej stronie klapki wlewu paliwa.

Wszystkie poradniki motoryzacyjne radzą, by kontrolować ciśnienie w oponach mniej więcej co dwa tygodnie oraz po każdej zmianie opon i przed każdą trasą. Tyle teorii.

A teraz ponownie pytanie: gdzie mamy je (kierowcy) kontrolować? Na stacjach benzynowych? To wydaje się najprostszym rozwiązaniem. Niestety nie w warunkach polskich. W naszym kraju nad Wisłą obecność kompresora na stacji benzynowej wciąż nie jest oczywistością, a już wymaganie, by ów kompresor był sprawny, to czysta bezczelność.

INTERIA.PL

Urodziłem się w Warszawie i przez większość swojego życia tu mieszkałem. Piszę o tym, ponieważ wydawać by się mogło, że gdzie jak gdzie, ale w dużym mieście i jego okolicach dobrych stacji benzynowych brakować nie powinno. Dobrych (markowych) faktycznie nie brakuje. Jest sklep spożywczy, sklep motoryzacyjny, myjnia (czasem nawet ręczna), restauracje, WC, prysznice, zdarza się nawet serwis oferujący szybkie naprawy. A kompresor? No jest gdzieś tam w rogu placu stacji wciśnięty pomiędzy myjnię, a płot okalający teren stacji. Ponieważ jest daleko od tzw. nalewaków, to większość kierowców nawet nie zdaje sobie sprawy, że stacja posiada taki sprzęt. A skoro klienci stacji nie zdają sobie sprawy, to po co ma być sprawny?

Nieliczni kierowcy, którym wpadnie do głowy sprawdzić ciśnienie w oponach swojego samochodu najczęściej napotkają sprzęt, którego końcówka nie trzyma się wentyla koła, manometr odmawiający posłuszeństwa, albo, co ostatnio widziałem - brak końcówki do pompowania koła (reszta sprzętu była). Co bardziej litościwi pracownicy stacji wywieszają napis "Awaria". Tyle, że nierzadko trwa ona nawet i kilka miesięcy...

INTERIA.PL

Wydawać by się mogło, że nic prostszego, tylko poszukać stacji, która ma sprawny kompresor (bo takie o dziwo się zdarzają). Wszystko bardzo pięknie, tyle, że pompowaniem kół też rządzą pewne zasady. Najważniejsza z nich mówi, że ciśnienie powinno się sprawdzać na oponach zimnych, czyli najlepiej zaraz po dłuższym postoju auta (np. po nocy, po pracy). W praktyce chodzi o to, by nie pokonać większego dystansu, niż 3 km od miejsca postoju do stacji z kompresorem.

W promieniu 3 km od mojego miejsca zamieszkania są co najmniej trzy stacje z kompresorem. Teoretycznie więc nie powinienem mieć problemu z napompowaniem koła. Jednak nie wszystko w życiu jest takie proste... Na jednej stacji brakuje końcówki do pompowania kół, na drugiej nie działa manometr, a na trzeciej już od wczesnej zimy wita mnie sympatyczny napis "Awaria" na wężu od kompresora.

Po drodze do pracy mijam nowoczesną stację z elektronicznym kompresorem, który sam ustala ciśnienie, proponuje wartość do jakiej należy oponę dopompować itp. Jest nawet wywieszona specjalna lista z modelami aut i proponowanym ciśnieniem ich opon. Po prostu miód malina. Wystarczy tylko włożyć końcówkę w wentyl, ewentualnie samemu ustawić przyciskami żądane ciśnienie i już. Kompresor sam pompuje. Niby nic, na Zachodzie norma, a jednak u nas na stacjach jest to wciąż rzadko spotykany sprzęt.

INTERIA.PL

Problem jest też w tym, że ta stacja znajduje się dobre 10 km od mojego domu (nawet w zimie opony w moim samochodzie po takim dystansie będą już ciepłe), więc pompując opony na tej stacji muszę zdawać sobie sprawę, że ciśnienie, jakie odczytuje ów kompresor może być już zafałszowane. Wszak wewnątrz ciepłej opony panuje inne ciśnienie, niż wewnątrz zimnej.

Oczywiście miło, że takie stacje też się zdarzają, tylko czemu jest to jedyne takie miejsce w promieniu 30 km? Po drodze mijam trzy kolejne stacje benzynowe i na żadnej nie ma działającego kompresora.

Czemu sprzęt ten jest wciąż traktowany po macoszemu przez właścicieli stacji i ich obsługę? Być może dlatego, że stacja nie pobiera opłat za pompowanie kół, więc nie ma interesu w tym, by utrzymywać i serwisować takie urządzenie. A szkoda. Auto z niewłaściwym ciśnieniem w oponach szybciej je zużywa oraz więcej spala. Przy obciążonym samochodzie różnice w spalaniu sięgają nawet 20%. W przypadku wyjazdów wakacyjnych różnica ta stanowi co najmniej koszt obiadu dla całej rodziny.

Można oczywiście ratować się ręczną/nożną pompką z manometrem. Tyle, że takie rozwiązanie jest dobre tylko do doraźnej kontroli ciśnienia w oponach. Poza tym manometr w ręcznej/nożnej pompce nie ma tej dokładności, co takowy montowany w kompresorach na stacjach, a samo dopompowywanie opony trwa znacznie dłużej. A opon jest pięć (ponieważ w kole zapasowym też powinno się regularnie sprawdzać ciśnienie)...

Człowiek jest istotą wygodną ze swojej natury i nie wyobrażam sobie, żeby w imię trzymania się zasad prawidłowej eksploatacji auta każdy kierowca co dwa tygodnie stał z ręcznym/nożnym kompresorem i dopompowywał opony w swoim samochodzie. A wielu kierowców naprawdę chciałoby trzymać się tych kilku prostych zasad, tylko, że na każdym kroku napotykają na trudności z tym związane. I tylko nieliczni wykazują się na tyle dużą determinacją, że czasem im się to udaje.

Czasem się zastanawiam, czy problemu kompresorów na stacjach benzynowych nie można jakoś prawnie uregulować. Wydać przepis, który obligowałby właścicieli stacji benzynowych do utrzymywania na swoim terenie SPRAWNEGO kompresora.

W końcu tyle się mówi o ekologii i ekonomii użytkowania samochodu oraz o osławionym eco drivingu. A przecież auto z niewłaściwym ciśnieniem w oponach jeździ mniej ekonomicznie i mniej ekologicznie.

Tylko, że do uregulowania tego potrzebne jest konkretne działanie Ustawodawcy, a na to bym nie liczył. Marek W. Bucyk

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów, oraz już niebawem... samochód na weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas