Chamstwo na drodze
Jestem instruktorem z wieloletnim stażem, samochodem jeżdżę od 25 lat. I wcale nie twierdzę że jeżdżę bezpiecznie i bezbłędnie (*).
KAŻDY robi błędy. Nie bronię egzaminatorów, ale z doświadczenia wiem co potrafią wykombinować kursanci. Nawet ci najlepsi. A zarówno instruktor jak i egzaminator ma obowiązek stwierdzić czy dany kandydat nadaje się do tego by mógł samodzielnie i przede wszystkim BEZPIECZNIE prowadzić pojazd po drogach publicznych. Każdy z nas swoim podpisem gwarantuje, że ten przyszły kierowca będzie bezpieczny dla siebie i dla innych.
Nie twierdzę że program szkoleń jest doskonały, jest wiele niedociągnięć i wad w systemie. Ale nie mnie je usuwać. Inna sprawa, że polski kodeks drogowy jest napisany w języku niezrozumiałym dla przeciętnego człowieka, niektóre artykuły można dowolnie interpretować.
Jest jednak małe "ale"... Po pierwsze to stres, już na sam dźwięk słowa "egzamin". Jako szkolący mam obowiązek przeprowadzenia egzaminu wewnętrznego, i co? Kursant, z którym spędziłem w samochodzie kilkadziesiąt godzin, który zaznaczam jeździ dobrze i zna przepisy, jest rozsądny i opanowany, kiedy słyszy słowo egzamin, użyje tu kolokwializmu - normalnie głupieje. Pomimo że jeździł ze mną i wszystko było ok. Psychologia i pedagogika się kłania.
Inna para kaloszy to... wzorce, tak moi drodzy kierowcy. Staramy się podczas szkolenia wpoić kursantom zasady bezpiecznego poruszania się po drogach, kulturę jazdy, życzliwość i wyrozumiałość.
A co widzi kursant? Wszechobecne chamstwo, wyprzedzanie na trzeciego, zajeżdżanie drogi, ewidentne łamanie przepisów, że o dobrych zwyczajach nie wspomnę. Wyzwiska i powszechnie znane gesty i to nie tylko wobec "elek" ale i innych użytkowników drogi, są bardzo powszechne. Sami uczymy młodych ludzi takiego zachowania i postępowania. a potem są krzyki i kampanie - bo młodzi powodują wypadki. Ja się zapytam KTO ich tego nauczył ? Instruktorzy? Czy może rodzice, rodzeństwo, wujkowie i inni użytkownicy dróg.
Pomyślcie nad tym wszyscy, być może w okresie poświątecznym znajdziecie czas nad swoim postępowaniem. Choć mówiąc szczerze nie wierzę w to absolutnie.
I nie mówcie mi, że jeździcie dobrze - nie ma takich kierowców. Prosty przykład: kto z Was za każdym razem zatrzymuje się na skręcie warunkowym w prawo (czyli na czerwonym świetle i zielonej strzałce)? Pomyśl jeden z drugim, że łamiesz przepisy a przede wszystkim na Twojej drodze może znaleźć się pieszy - bo ma do tego prawo (zielone światło).
Wyobraź sobie że pod twoje koła wchodzi ktoś z Twojej rodziny; dziecko, brat, rodzic.
Pozdrowienia dla wszystkich kierowców, życzę Wam i sobie spokoju uśmiechu i wzajemnej życzliwości.
(*) - List od czytelnika skierowany do autorów tekstu "Egzaminator łowca..." oraz "Moja żona zdawała już..." a także do kierowców.