Tak znika ciężarówka. Nie, nie w Polsce!
Punkty demontażu pojazdów kojarzą się najczęściej ze stertą złomu i umorusanymi po łokcie w olejach robotnikami uzbrojonymi w łomy, młotki i mechaniczne piły do metalu. Ewentualnie na myśl przychodzi wielka maszyna, która rozdrabnia na drobne kawałki wrzucony niemal w całości pojazd...
Taki, utrwalony latami, wizerunek ma obecnie niewiele wspólnego z prawdą. Prowadzenie licencjonowanego punktu rozbiórki wymaga tytanicznego nakładu pracy i środków. Niezbędne są m.in. specjalistyczne separatory na zużyte płyny eksploatacyjne - uzyskanie wszystkich pozwoleń środowiskowych wymaga nakładów finansowych liczonych w setkach tysięcy złotych.
Jeśli, mimo wszystko, w dalszym ciągu uważacie, że praca w punkcie kasacji pojazdów ogranicza się do umiejętności korzystania z młotka i przecinaka, polecamy wam pewien ciekawy filmik.
Materiał zarejestrowano kamerą przemysłową w jednym z serwisów Scanii, który zajmuje się również demontażem zużytych lub powypadkowych pojazdów szwedzkiego producenta. Na filmie widać, jak uszkodzony samochód trafia do stacji demontażu. Uszkodzona jest kabina, ale bynajmniej nie w stopniu uniemożliwiającym naprawę. Przynajmniej w polskich warunkach pojazd ten szybko wróciłby na drogi. Los tego jednak został przesądzony.
Całą operację generalnie prowadzi jeden człowiek. Na początek z samochodu spuszczane są wszystkie dostępne płyny eksploatacyjne oraz czynnik z klimatyzacji (który zresztą można wykorzystać ponownie). A dalej jest już prosto: kabina w całości zostaje zdjęta z podwozia i rozpoczyna się żmudny, metodyczny proces demontażu. Samochód zostaje rozebrany na najmniejsze możliwe części, dotyczy to ramy i układu napędowego, we względnej całości pozostaje silnik oraz skrzynia biegów.
Wykwalifikowanemu pracownikowi rozmontowanie jednej ciężarówki zajmuje około 16 godzin.
Polecamy zwrócić uwagę nie tylko na sposób demontaż ale - co równie ważne - warunki pracy. Bywaliśmy już w restauracjach, w których panował większy bałagan...