Yamaha TR1 Rolanda Snela

Roland Snel pracuje w Yamaha Motor Europe i zawsze modyfikował swoje motocykle wedle własnego gustu. Tym razem, chcąc stworzyć niepowtarzalny pojazd, zainspirował się wizją tak popularnej kiedyś i lubianej Yamahy Virago XV 750 według Grega Hagemana. W swym zamyśle poszedł jeszcze dalej, sięgając po Yamahę TR1 z 1984 r.

Customizing to trend, który towarzyszy motocyklowym klasykom niemal od ich narodzin. Przeróbki wszelkiej maści chopperów, cruiserów czy "golasów" wedle własnych upodobań ich właścicieli to praktyka, która w Stanach Zjednoczonych czy Europie Zachodniej trwa od dziesięcioleci. Upiększanie maszyn różnymi dodatkami, zmiany wyglądu za sprawą fabrycznych akcesoriów i fantastyczne popisy lakierniczych wirtuozów to tylko jeden z kierunków tej artystycznej przygody. Drugi jest bardziej zaawansowany i obejmuje budowanie motocykli od podstaw albo przez prywatnych pasjonatów, albo przez wyspecjalizowane firmy.

Reklama

Zjawisko customizingu dotarło również do naszego kraju, a wraz ze wzrostem zainteresowania motocyklami w ostatnich latach wyraźnie nabrało rumieńców. Tych, którzy pragną wyróżniać się swoją maszyną w tłumie podobnych do siebie jednośladów zdecydowanie przybywa, a warsztaty świadczące tego typu usługi wyrastają niczym grzyby po deszczu. Zdjęcia najciekawszych dzieł obiegają cały motocyklowy świat, by pokazać innym kunszt motocyklowych geniuszy. Takich jak choćby, jak Holender Ronald Snel, który nie tylko zbudował cacko na dwóch kołach, ale udowodnił też, że w customizingu wiek jednośladu nie ma żadnego znaczenia, a twórca pięknego motocykla wcale nie musi być zawodowym mechanikiem.

Roland Snel pracuje w Yamaha Motor Europe i zawsze modyfikował swoje motocykle wedle własnego gustu. Tym razem, chcąc stworzyć niepowtarzalny pojazd, zainspirował się wizją tak popularnej kiedyś i lubianej Yamahy Virago XV 750 według Grega Hagemana. W swym zamyśle poszedł jeszcze dalej, sięgając po Yamahę TR1 z 1984 r., mocno powiązaną konstrukcyjnie z XV 750, ale nie cieszącą się przed laty taką sympatią nabywców jak seria Virago. Ten produkowany od 1980 r. model nigdy nie rozpalił wyobraźni motocyklowych fanów, dlatego tym większym wyzwaniem było zrobienie z niego po 30 latach dwukołowego, budzącego emocje dzieła sztuki.

Motocykl miał być z założenia cafe racerem, w którym nostalgia i zabytkowy charakter przeważają nad surowością i brutalnością. Łańcuchowy napęd tylnego koła był sprzymierzeńcem Ronalda, umożliwiając mu zamontowanie opony szerszej niż w oryginale. 30-letnie teleskopy Showa Holender wymienił na współczesne, tej samej firmy, ale pracujące w systemie upside-down. Pochodzą one z Ducati 916. Zamontował też amortyzator skrętu kierownicy firmy Öhlins. Tylne zawieszenie podparte jest centralną kolumną resorująco-tłumiącą Showa, przejętą w Triumpha Speed Triple. Aluminiowe obręcze kół Akront mają średnicę 18-cali i nierdzewne szprychy. W przednim kole zaplecione są one w piaście z Hondy GL 1000, ukrytej między dwiema potężnymi tarczami hamulcowymi z zaciskami Brembo. Z tyłu znajdziemy kolejny, nostalgiczny smaczek - bęben hamulcowy z Hondy CB 750. Dwa kolejne rozwiązania to przykłady nowoczesności, sprzyjającej bezpieczeństwu i wygodzie użytkowania maszyny - opony Metzeler Roadtec sportowo-turystycznej charakterystyce, najlepszej dla tego typu motocykla, oraz litowo-jonowy akumulator, umieszczony pod wahaczem.

Najmniej pracy wymagał silnik, o przebiegu zaledwie 29 000 km. Przy okazji demontażu cylindrów, które musiały być pomalowane, można było zajrzeć do jego wnętrza. Wszystko było w idealnym stanie. Nowy układ wydechowy w kolorze czarnym, z ceramiczną powłoką, został wybrany z oferty firmy MAC. By móc w pełni wykorzystać zalety uproszczonego wydechu, gaźniki otrzymały zestaw Dynojet Stage 1. Na bocznych pokrywach pojawiły się elementy z symbolicznym ożebrowaniem, dodatkowo podkreślające, że motocykl jest chłodzony powietrzem i wprowadzające klimat lat 70.

Tworząc stylową linię swojego motocykla, Roland nie mógł oprzeć się kombinacji zbiornika paliwa Benelli i kanapy Motolanna. Według niego właśnie te elementy doskonale pasują do potężnego, widlastego dwucylindrowca. Tylna część ramy jest zupełnie płaska, dla zachowania poziomego układu stylizacyjnego. Do perfekcji dopracował detale. Wszystkie śruby, nakrętki, uchwyty i zaciski wykonał ze stali nierd zewnej albo ocynkował. Rama w kolorze czarnym z połyskiem została pomalowana proszkowo, koła i zbiornik paliwa pokryte zostały brokatowym lakierem typu Metal Flakes o barwie mandarynki. Elementy graficzne na zbiorniku paliwa wykonano ręcznie przy użyciu pędzla.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy