Patrz w lusterka? To bzdura! Polemika
Każdy, kto porusza się po naszych drogach, widział już żółtą naklejkę o treści "PATRZ W LUSTERKA, MOTOCYKLIŚCI SĄ WSZĘDZIE".
Zwraca ona uwagę na realny problem występujący na drogach w Polsce: brak uwagi. Spojrzenie w lusterko nic nie kosztuje, jednak jeżdżąc, odnosi się wrażenie, że duża część użytkowników dróg boi się, że zobaczy tam bazyliszka. Przez to każdego roku dziesiątki kierowców traci życie, setki zostaje rannych, a ilość kolizji jest nie do zliczenia...
Ciekawym zjawiskiem jest dla mnie fakt, iż istnieje duża grupa osób, która postrzega ten apel jako informację o domniemanej "głupocie" motocyklistów. To oni właśnie są najbardziej narażeni na to, że mogą stracić zdrowie lub życie przez brak tej jednej, prostej czynności. Szczególnie takie postrzeganie tej naklejki da się zauważyć w artykule Patrz w lusterka? To bzdura!.
Sam tytuł tej publikacji powoduje, że nóż w kieszeni mi się otwiera. Niestety, autor uparcie utrzymuje, że ów apel to wymysł narwańców pędzących 150 km/h na motocyklu przez zatłoczone miasto.
Są tacy - owszem. Nie twierdzę, że nie, ale według mnie jest to marginalna liczba w skali wszystkich użytkowników jednośladów.
Dużo przemieszczam się po Poznaniu autem - w nocy też. Widzę, co się dzieje. Wiem, gdzie najczęściej tak pędzą, a gdzie na spokojnie, bez rakiety w tyłku. Tam gdzie pędzą - co tu dużo mówić - ulice na spokojnie mogłyby być zakwalifikowane jako trasy ekspresowe, na których to - według autora wspomnianego artykułu - wypadków z udziałem motocyklistów nie ma, bo każdy jedzie szybko i nie ma aż takich różnic w prędkościach.
Nie będąc hipokrytą dodam, że sam, mimo iż zwykle ogranicza mnie "80 tka", poruszam się po tych ulicach prędkościami większymi niż na znaku. Dlaczego? Bo nie ma tam przejść dla pieszych. Ba, często nie ma nawet chodników wzdłuż tych ulic. Nie wspomnę już o tym, że większe skrzyżowania są oddalone znacznie od siebie, a i tak kto tam jeździ to wie, kiedy trzeba zacząć zwalniać. Jedynym zagrożeniem są inni uczestnicy ruchu, którzy swoją drogą, też niemałe prędkości osiągają. Rzadko słyszę, aby na tych drogach coś złego się działo. Oby tak zostało.
Wróćmy jednak do typowej miejskiej ulicy. Z chodnikami, przejściami, skrzyżowaniami, sygnalizacją świetlną i innym syfem, zwykle utrudniającym poruszanie się. Zakorkowanej lub o bardzo dużym natężeniu ruchu. Jeżdżą po niej autobusy, skutery, rowery, samochody oraz motocykle oczywiście. Każdy kto choć trochę myśli zdaje sobie z głównej zalety jednośladu w mieście: nie trzeba stać w korkach.
Na jednośladzie zwykle idzie się przecisnąć między samochodami na sam początek kolejki. Szkoda, że wielu kierowców tak nieprzychylnie na to patrzy. "Ja stoję, a on jedzie? Tak być nie może!" - i w tym momencie zajeżdża mu drogę. Pozostawię to bez komentarza póki co.
Wielu kierowców lubi w takich sytuacjach zmieniać pasy ruchu co chwile "bo na tamtym poruszają się szybciej". Przyznam, że różnie to wygląda. Bardzo często jest to po prostu szybki skok w bok, zmuszający mnie do ostrego hamowania w nadziei, że nikt nie uderzy mnie od tyłu. Szkoda mi lakieru mojego samochodu. Zawsze zastanawiam się czy jest to celowe wymuszanie poprzez chamstwo i prostactwo, czy brak uwagi na drodze. W większości przypadków jednak stawiam na drugą opcję.
Inną ciekawą metodą jest przytulanie się z włączonym kierunkiem do sąsiedniego pasa ruchu. Często jest to ewidentne wymuszanie. Coraz rzadziej można zobaczyć kierowcę spokojnie czekającego z włączonym kierunkiem na swoim pasie, aż ktoś go puści - co do tych jestem w 99% pewien, że widzą co się dzieje za nimi - w końcu jakoś muszą wiedzieć, że mogą już jechać.
Niestety, lecz w przypadku dwóch pierwszych sposób na zmianę pasa jest to polowanie na lukę, w którą można by wjechać. Wystarczy, że taki Kowalski zobaczy, że zrobiła się większa przerwa między autami i momentalnie próbuje się tam wcisnąć. Włączenie kierunkowskazu następuje zwykle prawie jednocześnie z ruchem kierownicą i dodaniem gazu - żeby zdążyć.
Nikt mi nie powie, że taki ktoś w czasie wykonywania tych 3 czynności w niecałe 1,5 sekundy patrzy jeszcze w lusterko. Za często musiałem gwałtownie hamować przez takowych mistrzów, żeby w to uwierzyć. Nie widzą samochodu - to jak mają zobaczyć motocykl jadący między autami?
Jeśli ktoś twierdzi, że motocykl nie ma prawa tak jechać, to przykro mi bardzo, ale w polskim kodeksie drogowym nie ma zapisu, który by tego zabraniał. W myśl dawnej zasady prawniczej: co nie jest zabronione - jest dozwolone.
Niestety w ruchu pojazdów na drogach poza miastem problem także występuje. Niestety, wśród kierowców utarło się, że ten jadący z tyłu nie zacznie manewru wyprzedzania jeśli coś jedzie z przodu. Nic bardziej mylnego. Nagminne jest rozpoczynanie manewru wyprzedzania bez spojrzenia się w lusterko. Sam niestety miałem z powodu czyjejś nieuwagi kolizję w tych okolicznościach. Ja wyprzedzałem, on stwierdził, że też zacznie, gdy byłem na wysokości jego tylnego koła. Sam potem przyznał się, że nie widział mnie, co moim zdaniem jest dziwne bo powinien doskonale widzieć światła mojego samochodu, gdyż jechaliśmy w nocy. Już słyszę głosy, że nie można wyprzedzać kilku pojazdów na raz... W KRD nie ma zapisu zabraniającego takiego manewru. Jest za to inny zapis mówiący:
"Art. 24.
1. Kierujący pojazdem jest obowiązany przed wyprzedzaniem upewnić się w szczególności, czy:
1. ma odpowiednią widoczność i dostateczne miejsce do wyprzedzania bez utrudnienia komukolwiek ruchu;
2. kierujący, jadący za nim, nie rozpoczął wyprzedzania;
3. kierujący, jadący przed nim na tym samym pasie ruchu, nie zasygnalizował zamiaru wyprzedzania innego pojazdu, zmiany kierunku jazdy lub zmiany pasa ruchu."
Moim zdaniem nie trzeba nic dodawać. Chcesz wyprzedzać? Patrz w lusterko! Jest to twoim obowiązkiem. Nie patrzysz? Sprowadzasz zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu - zarówno tych na motocyklach jak i w samochodach!
Tutaj nawet matematyka, którą posłużył się autor wspomnianego wcześniej artykułu nie może posłużyć, za usprawiedliwienie braku tej czynności. Zdecydowałeś się na manewr? No to świetnie! Dysponujesz mocnym pojazdem? Cudownie! Widzisz w lusterku, że nic nie jedzie? Genialnie! To wbij kierunek, upewnij się jeszcze, że z naprzeciwka masz czysto i... JESZCZE RAZ SPÓJRZ W LUSTERKO ! Widzisz, że masz czysto to jedziesz prawie natychmiast na pełnym gazie, żeby jak najszybciej skończyć manewr. Tutaj nie ma miejsca na powolne myślenie. Tutaj potrzeba szybkich i trafnych decyzji w ułamku sekund. Nieistotnym jest to, że ktoś z tyłu jedzie 200 km/h, a ty tylko 120 km/h. Będziesz widział w porę jeśli spojrzysz i jeśli jesteś dobrym kierowcą to dobrze ocenisz czy zdążysz wykonać swój manewr czy nie. Pięć sekund, o których była mowa w owej "drogowej matematyce" jest wystarczającym czasem na upewnienie się czy można czy nie. Od drugiego spojrzenia w lusterko do decyzji o rozpoczęciu manewru nie powinny minąć nawet 2 sekundy. Potrzebujesz więcej, to przesiądź się na MPK, gdyż wg mnie jesteś zagrożeniem na drodze dla innych.
Martwy punkt? Po to właśnie patrzysz się dwa razy! W ruchu na drogach krajowych na pewno zobaczysz. W mieście rzadko się zdarza, żeby ktoś cały czas jechał równo z tobą, a jeśli nawet to znaczy, że jest tak ciasno, że nie możesz wykonać póki co manewru, jeśli naprawdę nie musisz.
Jeśli robimy na drodze cokolwiek co jest związane ze zmianą pasa czy zmianą kierunku ruchu - patrzmy w lusterka. One nie są dla ozdoby! Nieistotnym nawet jest to, że jesteśmy akurat na skrzyżowaniu i jakiś idiota zaczął nas wyprzedzać! Warto spojrzeć! W większości przypadków, gdy dojdzie do kolizji/wypadku zostanie orzeknięta wina nie tego, kto wyprzedzał, ale tego kto zmieniał kierunek jazdy/wyprzedzał - bo nie upewnił się, że może to zrobić.
Abstrahując już nawet od orzeknięcia winy, którą bardziej będzie się interesował ubezpieczyciel; czy przez brak tej jednej prostej czynności warto mieć potem na sumieniu czyjeś życie lub zdrowie? Czy warto narażać własne? Przecież można było zapobiec temu! Wystarczyło trochę uwagi. Dobrze wiemy co się dzieje na naszych drogach. Każdy z pewnością też wie czym jest "zasada ograniczonego zaufania". Zdecydowanie tyczy się ona także tego czego jeszcze nie widzimy.
Nie do końca bronię tu motocyklistów. Zdaję sobie sprawę, że wśród nich są bezmózgowcy co psują pozostałym opinię poprzez urządzanie sobie rajdów na wąskich, międzyosiedlowych ulicach, gdzie nawet nie ma dwóch pasów... poprzez prucie przez wioski na trasie 200 km/h bez popuszczenia manetki gazu... poprzez wyczyny kaskaderskie w ruchu ulicznym. Dlaczego ma się obrywać tym, którzy jeżdżą normalnie i z głową? Tym, którzy umieją dostosować swoją prędkość do natężenia ruchu i warunków (niekoniecznie zgodną z przepisami, ale jednocześnie nie szokującą innych na drodze).
Użytkownicy dróg w Polsce muszą wiele się nauczyć. Nikt z nas nie jest doskonałym kierowcą, ja też mam swoje za uszami. Musimy jednak być świadomi wielu rzeczy. Jedną z nich z pewnością jest to, że nasze samochody są wyposażone w lusterka, w ilości sztuk trzy i musimy z nich korzystać!
Nie chodzi tutaj tylko o motocyklistów! Tu chodzi o bezpieczeństwo wszystkich na drodze! Równie dobrze na pomysł tej naklejki mogli wpaść skuterzyści lub rowerzyści. Jednak pierwsza była jedna z bardziej znienawidzonych grup użytkowników szos. Pokazali problem i niezrozumiałym jest to, że ktoś jeszcze ma im to za złe. Równie dobrze naklejka ta mogłaby mieć treść: "PATRZ W LUSTERKA, NIE JESTEŚ SAM NA DRODZE". Byłaby tak samo wymowna.