Żaden z kierowców Formuły 1 nie wziął "13"
12 zespołów, 24 kierowców, 19 wyścigów - tak wygląda w skrócie sytuacja przed startem nowego sezonu Formuły 1, który zacznie się 14 marca Grand Prix Bahrajnu na torze Sakhir.
W stawce będziemy mieli czterech mistrzów świata: Michael Schumacher, Fernando Alonso, Lewis Hamilton i broniący trofeum Jenson Button.
Okazuje się, że kierowcy są przesądni, gdyż żaden z nich nie wybrał numeru 13, stąd numeracja zaczyna się na jedynce, którą otrzymał Button, a kończy na 25, z którą będzie jeździł debiutujący Lucas di Grassi w debiutującym zespole Virgin Racing.
Zespół z Woking jeszcze przed startem przeszedł do historii Formuły 1, bowiem po raz pierwszy jakiś team zaczyna sezon wystawiając dwóch ostatnich mistrzów świata, Lewisa Hamiltona i Jensona Buttona, a także jest pierwszym od 1989 roku z dwoma czempionami w składzie.
Dla Brytyjczyków to wymarzony zestaw: ich zespół i dwójka ich kierowców, z których każdy ma na tyle dobry samochód, aby wygrywać wyścigi. Obaj dostali zapewnienie, że będą równo traktowani i jeśli wykonają swoją pracę, to mogą zakończyć 11-letni okres bez zwycięstwa McLarena w klasyfikacji konstruktorów.
Dla 30-letniego Buttona ubiegły rok był najlepszym w karierze. Jeżdżąc w debiutującym w Formule 1 zespole Brawn GP wywalczył tytuł mistrza świata. W 2009 zanotował piorunujący start, zwyciężając w sześciu z siedmiu pierwszych GP.
Wcześniej Button mógł pochwalić się tylko jedną wygraną odniesioną w 2006 roku w barwach Hondy. Przygodę z Formułą 1 rozpoczął w 2000 w barach Williamsa. Potem jeździł jeszcze w Bennettonie, BAR, Hondzie i Brawn GP.
W sumie wystartował w 172 wyścigach, siedem razy wywalczył pole position, siedem razy wygrał, a 24 stawał na podium. Uzbierał 327 punktów. W 2010 będzie jeździł z numerem jeden.
25-letni Hamilton w Formule 1 zadebiutował w 2007 roku w McLarenie i cały czas jest wierny temu zespołowi. Startując w Grand Prix Australii zajął trzecie miejsce. Swój pierwszy sezon zakończył na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej. Rok później jeszcze się poprawił zostając mistrzem świata. W 2009 nie udało mu się obronić tytułu, był piąty.
Hamilton w karierze wystartował w 52 wyścigach, 17 razy wywalczył pole position, 11 razy wygrał, a 27 stawał na podium. W sumie uzbierał 256 punktów. W 2010 będzie jeździł z numerem dwa.
Niemiecki zespół wraca na tory Formuły 1 po 55-letniej przerwie. Wtedy za jego kierownicą siedział Juan Manuel Fangio. Argentyńczyk w barwach Mercedesa wywalczył dwa ze swoich pięciu tytułów. Niemcy ostatnio byli znani jako dostawcy silników do Formuły 1. I tak samo było w przypadku zespołu Brawn GP, który w zeszłym sezonie wygrał klasyfikację konstruktorów, a jego kierowca Jenson Button został mistrzem świata. W listopadzie 2009 roku Mercedes przejął jednak kontrolny pakiet akcji, zmienił markę i zatrudnił nowych zawodników, zostawiając na stanowisku dyrektora Rossa Brawna.
Gwiazdą numer jeden nowego zespołu jest Michael Schumacher. Siedmiokrotny mistrz świata, zwycięzca 91 GP, który stawał 154 razy na podium w 250 startach, w sumie wywalczając 1369 punktow.
41-letni Niemiec zgodził się na powrót do Formuły 1, by powalczyć o kolejny tytuł. Na pewno zadecydowała o tym osoba Brawna, z którą wiąże go wiele miłych wspomnień. Przecież to z nim, jako dyrektorem technicznym, "Schumi" zdobywał wszystkie swoje mistrzostwa. W latach 1994-95 w barwach Benettona, a 2000-04 jeżdżąc dla Ferrari. W 2006 roku wydawało się, że definitywnie zakończył karierę.
Schumacher w Formule 1 to jednak nie tylko rekordy i pasmo sukcesów. Niemiec zasłużył sobie również na miano rozbójnika. Wszyscy przecież pamiętają jego kolizję z Jacques'iem Villeneuve'em w ostatnim wyścigu sezonu 1997. Ostatecznie Niemiec, który zajął w klasyfikacji generalnej drugie miejsce za Kanadyjczykiem, został karnie przesunięty na ostatnią pozycję.
Albo jego kolizję z Juanem Pablem Mantoyą w Grand Prix Monako, w ostatnim mistrzowskim sezonie - 2004.
Najgłośniejszym echem odbiło się jednak zdarzenie z 1994 roku, gdy w Grand Prix Australii, kończącym zmagania, wypchnął z toru walczącego z nim o tytuł Brytyjczyka Damona Hilla z Williamsa-Renault i obaj nie ukończyli wyścigu, a Schumacher został po raz pierwszy mistrzem świata z przewagą jednego punktu nad rywalem.
Schumacher pojedzie z numerem trzecim, a jego kolegą będzie Nico Rosberg, który dostał czwórkę. 24-letni Niemiec całą swoją karierę do tej pory był związany z Willamsem, ale teraz nadszedł czas na zmiany. Jeszcze nigdy nie wygrał żadnego wyścigu, mimo że wystąpił już w 70, gromadząc 75,5 punktu, a jego najlepszą pozycją była czwarta w ubiegłorocznym Grand Prix Węgier.
Z numerem piątym będzie jeździł Sebastian Vettel. 22-letni Niemiec z każdym rokiem spisuje się coraz lepiej w Formule 1, do której trafił w 2006 roku zostając kierowcą testowym BMW Sauber. Rok później został najmłodszym zawodnikiem, który zdobył punkty, zajmując ósme miejsce w GP USA. Vettel wykorzystał pech Roberta Kubicy, który po wypadku w Grand Prix Kanady, nie mógł wystartować w następnym wyścigu.
Zmienił też zespół, przenosząc się do Toro Rosso, dla których wywalczył czwarte miejsce w GP Węgier. W 2008, jego pierwszym pełnym w Formule 1, został najmłodszym zwycięzcą wyścigu w historii podczas deszczowego GP na Monzie. To zaowocowało przenosinami do Red Bulla.
Tam mając lepszy samochód pokazał jeszcze większe umiejętności. Cztery wygrane pozwoliły i dodatkowo jeszcze cztery miejsca na podium pozwoliły mu zostać wicemistrzem świata. W sumie w 43 wyścigach uzbierał 125 punktów.
Numer sześć tegorocznego sezonu, czyli Mark Webber, może, w odróżnieniu od Vettela, być uważany za weterana, ale nie przekłada się to na jego wyniki w Formule 1. 33-letni Australijczyk zadebiutował w cyklu w 2002 roku w barwach Minardi, ale na pierwsze zwycięstwo musiał czekać aż siedem lat. Historyczne wydarzenie miało miejsce w czasie ubiegłorocznego Grand Prix Niemiec, gdzie wcześniej też po raz pierwszy wywalczył pole posistion. Potem dodał jeszcze triumf w Brazylii i zakończył sezon na czwartym miejscu w klasyfikacji generalnej. W 139 wyścigach Webber uzbierał 169,5 punktu, a na podium stawał w sumie 10 razy.
Szesnastokrotny mistrz konstruktorów Formuły 1 wkracza w sezon 2010 z dużymi nadziejami. Nowy kierowca Hiszpan Fernando Alonso (numer osiem) i wreszcie w pełni zdrowy Brazylijczyk Felipe Massa (siedem) stanowią niepowtarzalną kombinację. Hiszpan za kierownicą Renault w sezonach 2005 i 2006 pokonał Ferrari i Michaela Schumachera w walce o tytuł i dla wielu jest faworytem w walce o mistrzostwo świata sezonu 2010. Złowieszczo dla konkurentów zabrzmiały jego słowa, które w lutym wypowiedział na temat nowego bolidu. Alonso przyznał, że Ferrari F10 jest najlepszym bolidem, jakim miał okazję jeździć, a zespół ukrywa swój prawdziwy potencjał w oczekiwaniu na początek sezonu.
Hiszpan w 140 wyścigach uzbierał 577 punktów. Wywalczył 18 pierwszych miejsc startowych, odniósł 21 zwycięstw, a 53 razy stawał na podium.
Massa wraca do gry po koszmarnej kontuzji głowy, jakiej nabawił się w lipcu ubiegłego roku na Hungaroringu. Brazylijczyk zamierza pokazać, że jest jeszcze lepszym kierowcą, niż w poprzednich sezonach, a przecież w 2008 tylko punktu zabrakło mu do najlepszego w klasyfikacji generalnej Hamiltona. W 115 wyścigach zdobył 320 punktów, 15 razy startował z pole position, odniósł 11 zwycięstw i 28 razy stawał na podium.
Ferrari od połowy 2009 roku intensywnie pracowało nad bolidem F10, który bardzo dobrze wypadł w testach.
Po tłustych latach 90., kiedy to ekipa Franka Williamsa aż pięciokrotnie zwyciężała w mistrzostwach konstruktorów nadeszły gorsze czasy. Od 1997 angielski team jeździ w F1 bez spektakularnych sukcesów, a od 2004 roku nawet nie zdołał wygrać pojedynczego wyścigu GP!
Czego potrzebuje, aby wyrwać się z marazmu? Dosłownie wszystkiego! Na szczęście do ekipy dołączył doświadczony Brazylijczyk Rubens Barrichello (numer dziewięć), który zanotował świetny zeszły sezon za kierownicą Brawn GP, który zakończył na trzecim miejscu. Brazylijczyk dobrze wie, jak zwyciężać. Zrobił to 11 razy w swojej karierze, notując 68 miejsc na podium. Dwa razy był też wicemistrzem świata (2002 i 04) w barwach Ferrari przegrywając tylko ze swoim partnerem z zespołu Michaelem Schumacherem.
Drugim kierowcą Williamsa będzie mistrz serii GP2 i były kierowca testowy tego teamu Nico Hulkenberg. 22-letni Niemiec uważany jest za jeden z największych młodych talentów F1.
Nie wiadomo do końca, jak spisywać się będą nowe silniki Coswortha. Na razie wypadły obiecująco, przede wszystkim podczas ostatnich testów przedsezonowych w Barcelonie.
Na wyniki tego zespołu będziemy zwracać szczególną uwagę, gdyż w jego barwach pojedzie jedyny Polak w Formule 1 - Robert Kubica (numer 11), który przeszedł z BMW Sauber, gdzie jeździł od debiutu w 2006 roku. W Renault następują nowe porządki po erze Flavio Briatore, który odszedł z powodu skandalu związanego z nieuczciwymi praktykami, do których doszło 28 września 2008 roku, kiedy w GP Singapuru Nelson Piquet junior specjalnie rozbił swój samochód, co pomogło wygrać jego koledze z francuskiego zespołu - Alonso. Po dochodzeniu MIędzynarodowa Federacja Motorowa (FIA) dożywotnio wykluczyła z tego sportu Briatore, na pięć lat Pata Symondsa (dyrektor techniczny), a Renault zostało ukarane wykluczeniem z uczestnictwa w mistrzostwach świata Formuły 1, przy czym kara została zawieszona na 2 lata Za sznurki pociąga teraz biznesmen Gerard Lopez, a nowym szefem zespołu jest Eric Boullier.
Czy Renault w 2010 nawiąże do nie tak odległych czasów, gdy w 2005 i 06 mistrzem świata w jego barwach zostawał Alonso? Bardzo chcielibyśmy w to wierzyć. Przecież 25-letni krakowianin wciąż jest uznawany za wielki talent, co potwierdził w 2008 roku, gdy zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej z taką samą ilością punktów, jak trzeci Fin Kimi Raeikkoenen z Ferrari.
W ogóle rok 2008 był najlepszy w historii występów Kubicy w Formule 1. Wtedy to odniósł swoje pierwsze i jedyne zwycięstwo, wygrywając Grand Prix Kanady, a przecież 12 miesięcy wcześniej na torze w Montrealu Polak miał groźnie wyglądający wypadek. Na szczęście nie odniósł poważniejszych obrażeń i opuścił tylko kolejny wyścig - Grand Prix USA. W sumie Kubica jechał już w 57 wyścigach, wywalczył jedno pierwsze miejsce startowe, dziewięć razy stawał na podium i zdobył 137 punktów.
W 2010 roku będzie mu partnerował Witalij Pietrow (numer 12). Jest pierwszym Rosjaninem, którego zobaczymy w Formule 1. W zeszłym sezonie został wicemistrzem serii GP 2.
Team z Indii pokazał pod koniec ostatniego sezonu zwyżkę formy, notując pierwsze pole position i pierwsze podium w historii firmy (Giancarlo Fisichella w GP Belgii). W sezonie 2010 ekipa, której szefuje Vijay Mallya dysponować będzie mocnymi silnikami Mercedesa, co jest efektem współpracy z McLarenem. Pomimo, że właścicielem jest indyjski multimilioner, budżet pozostaje skromny. Kierowcami Force India są Włoch Vitantonio Liuzzi (numer 15) , który chce udowodnić, że zasłużył na miejsce za sterami bolidu F1, bo na razie w 44 startach wywalczył tylko pięć punktów oraz Adrian Sutil (numer 14), dla którego będzie to już czwarty sezon w teamie z siedzibą w Silverstone. On w 52 wyścigach zdobył sześć "oczek".
Wyposażone w silniki Ferrari bolidy Toro Rosso wreszcie są samodzielnym projektem, a nie tylko kalką wozów siostrzanego Red Bulla. Ekipa z Faenzy będzie próbować nawiązać do jedynego jak do tej pory sukcesu, jakim było zwycięstwo Sebastiana Vettela w GP Włoch na torze Monza w 2008 roku. W tym samym roku Toro Rosso zajęło szóste miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Sezon 2009 to seria słabych występów i zaledwie 8 zdobytych punktów dających dopiero 10. miejsce w stawce. Włoski team sponsorowany przez producenta napojów to duża niewiadoma, tym bardziej, że wystawia dwóch bardzo młodych kierowców: 20-latka Hiszpana Jaimego Alguersuariego (numer 17) i 21-letniego Szwajcara Sebastana Buemiego (numer 16).
Legendarny Lotus wraca do Formuły 1. Tym razem stoi za nim również malezyjski kapitał - konsorcjum przedsiębiorców wspierające finansowo ekipę z Norfolk. Kibice zacierają ręce, licząc że po 16-letniej absencji w elicie sportów motorowych Lotus zaliczy dobry debiut. Na razie testy nie napawają optymizmem. W Barcelonie kierowcy teamu byli o pięć sekund wolniejsi od McLarena. Szykuje się więc sporo pracy przy silnikach Coswortha dla Mike'a Gascoyne'a, dyrektora technicznego ekipy. Lotus zatrudnił całkiem niezłych kierowców: Heikkiego Kovalainena (numer 19) i Jarno Trullego (numer 18), ale oni żeby punktować potrzebują bolidu, będącego w stanie nawiązać konkurencję z czołówką.
28 -letni Fin, który związany jest z Formułą 1 od 2005 roku, a zadebiutował w niej w 2007 w barwach Renault, może w 52 wyścigach poszczycić się jedną wygraną. Odniósł ją w 2008 roku w GP Węgier, jeżdżąc już McLarenem, Oprócz tego jeszcze trzy razy był na podium.
35-letni Włoch w Formule 1 zadebiutował 10 lat wcześniej niż Fin. W 219 wyścigach zwyciężył jednak tylko raz, a było to w 2004 roku w Grand Prix Monako, kiedy był zawodnikiem Renault. W sumie 11 razy stawał na podium.
Nowy zespół w Formule 1 założony przez byłego kierowcę Adriana Camposa i miał się tak nazywać. W lutym przejęty przez inwestora Josego Ramona Carabante, który zmienił nazwę na Hispania Racing Team. Bazę ma w Madrycie, a obecnie jego szefem jest Colin Kolles, który zajmował to stanowisko w Spykerze i Force India.
O zespole nie da się za wiele napisać, gdyż nie brał udziału w przedsezonowych testach ze względu na brak pieniędzy. W jego barwach pojadą debiutanci Hindus Karun Chandhok (numer 20) i Brazylijczyk Bruno Senna (numer 21). Zobaczymy czy nazwisko zobowiązuje, bowiem Bruno jest siostrzeńcem trzykrotnego mistrza świata Formuły 1 - Ayrtona, który zmarł w 1994 roku po wypadku na torze Imola.
Były team Roberta Kubicy, do nowego sezonu przystąpi również pod nazwą BMW-Sauber i to pomimo wycofania się ze sponsorowania Formuły 1 niemieckiego producenta samochodów. W ostatniej chwili może nastąpić zmiana nazwy, jeśli Peterowi Sauberowi uda się znaleźć sponsora tytularnego, ale to jeszcze nie jest przesądzone.
Bolid Sauber C29, zaprojektowany jeszcze przez byłą ekipę BMW-Sauber (silniki dostarcza jednak Ferrari) wydaje się dość szybki, przynajmniej sądząc po przedsezonowych testach. Problemem może być znalezienie odpowiedniej liczby sponsorów, aby pozyskać środki na rozwój teamu, ale przynajmniej para kierowców wydaje się być gwarancją równej formy. Hiszpan Pedro de la Rosa (numer 22) jest doświadczonym zawodnikiem z wieloletnim stażem jako testowy kierowca McLarena, ale tylko raz był na podium w swojej karierze, z kolei nieopierzony Japończyk Kamui Kobayashi (numer 23) błysnął kilkakrotnie w zeszłym roku w barwach Toyoty i zdobył sobie sporo fanów. Sauber powinien być raczej w środku stawki, ale już podium to chyba za wysokie progi jak na tę ekipę.
Założony jako Manor Sport, ale zgłoszony do sezonu 2010 jako Virgin Racing team ma jeden z najskromniejszych budżetów w stawce. Bolid został zaprojektowany przy użyciu programów komputerowych, bez użycia kosztownych tuneli aerodynamicznych. Przedsezonowe testy wypadły blado. Bolid VR-01 miał problemy z hydrauliką i był po prostu wolny. Do najlepszych brakowało mu około pięciu sekund. Dyrektor techniczny teamu Nick Wirth obiecuje poprawę osiągów bolidu i zapewnia, że Virgin Racing obrało odpowiednią strategię. Z kolei dyrektorem teamu jest John Booth, doświadczony człowiek, mający na swoim koncie współpracę z takimi kierowcami jak Lewis Hamilton, czy Kimi Raeikkoenen. Kierowcami ekipy są Timo Glock (numer 24) i Lucas di Grassi (25).
28-letni Niemiec wystartował w 36 wyścigach i trzy razy stawał na podium. 25-letni Brazylijczyk był przez ostatnie dwa lata trzecim kierowcą w Renault, teraz będzie miał w końcu szansę na debiut w Formule 1.