Robert Kubica woli grać o całą pulę
Minął ponad miesiąc od operacji, która miała umożliwić Robertowi Kubicy swobodne obsługiwanie kierownicy także prawą ręką. Wciąż nie wiadomo, jaka sportowa przyszłość czeka krakowianina, ani czy będzie w stanie wrócić do Formuły 1. Uzyskanie odpowiedzi na te pytania może jeszcze trochę potrwać.
Doniesienia na temat przeprowadzonej na początku czerwca operacji wszczepienia protez nasady kości promieniowej i główki ramiennej napawały optymizmem. Oczywiście zabieg nie oznaczał, że w ciągu kilku tygodni Kubica będzie mógł posługiwać się prawą ręką z precyzją jubilera, ale do skutecznego kierowania samochodem Formuły 1 w zupełności wystarczy mniejszy zakres ruchów. Włoskim lekarzom chodziło głównie o przywrócenie ruchu obrotowego prawego przedramienia, żeby Kubica mógł manewrować kierownicą bez konieczności zdejmowania z niej dłoni przy dalekim skręcie w lewo. Operacja się powiodła, ale podobno jej efekty - choć pozytywne - nie okazały się aż tak znaczące i natychmiastowe, jak na to liczono.
Co taki stan rzeczy oznacza dla Kubicy? Przede wszystkim to, że raczej nie powinniśmy się spodziewać rychłego przełomu w procesie rehabilitacji. Ciągle trwają żmudne i czasochłonne starania, których celem jest wypracowanie jak największej sprawności. Pomimo wielu interwencji chirurgicznych i starań samego kierowcy, nie ma gwarancji odzyskania jej w stopniu wystarczającym do powrotu do Formuły 1. Wyjazd na tor za kółkiem auta F1 jeszcze w tym roku byłby sporą niespodzianką.
Są jednak i pozytywy. Wydaje się, że przebieg bieżącego sezonu wyścigów Grand Prix układa się po myśli Kubicy. Przynajmniej, jeśli chodzi o ruchy transferowe (a właściwie ich brak) w przypadku najbardziej cenionych zawodników oraz zespołów. Zwykle większość decyzji odnośnie do składów ekip na kolejny rok zapada latem. Wiemy już, że Red Bull wystawi w sezonie 2013 niezmieniony skład, a wszystko wskazuje na to, że z Ferrari, Mercedes i McLaren rozpoczną przyszłoroczne zmagania korzystając z usług kierowców, którzy obecnie reprezentują barwy tych ekip. To dla Kubicy dobra wiadomość, bo taka sytuacja każe podejrzewać, że do największych roszad najprawdopodobniej dojdzie w przyszłym roku. Gdyby najbardziej pożądani kierowcy podpisali wieloletnie kontrakty już teraz, ewentualny powrót Kubicy do którejś z czołowych stajni byłby znacznie utrudniony, a kto wie, może nawet niemożliwy. Kubica zyskuje zatem czas, w trakcie którego może mu się udać osiągnąć sprawność pozwalającą liczyć się w grze o drugą szansę w Formule 1.
O brak chętnych do zatrudnienia Polaka nie trzeba się martwić, ale należy pamiętać, że to Kubica musi zdążyć się wykurować zanim transferowa karuzela rozkręci się na dobre. To, że krakowianinem interesowało się wcześniej Ferrari, obecnie nic nie znaczy. Formuła 1 żyje własnym tempem i nie można oczekiwać, że dawne doskonałe wyniki Kubicy sprawią, iż zespoły będą zwlekać w nieskończoność z podejmowaniem decyzji, które nie tylko kształtują skład kierowców, ale także mają poważne następstwa finansowe związane z możliwością zawierania atrakcyjnych umów sponsorskich. Do niewielu dyscyplin sportu powiedzenie: "Czas to pieniądz" pasuje lepiej niż do Formuły 1. W agresywnej i często bezwzględnej rywalizacji biznesowej chwila zawahania może w dłuższej perspektywie oznaczać poważne konsekwencje dla przyszłości zespołu, czego wszyscy starają się unikać.
Te wszystkie czynniki będą miały niebagatelne znaczenie, jeśli Kubica będzie w stanie dalej podążać ścieżką prowadzącą z powrotem do F1. Nie wiadomo jednak, czy w którymś momencie rehabilitacji nie okaże się to niemożliwe. Wiemy, że największe postępy w staraniach nad odzyskaniem sprawności czyni się na początku, stosunkowo niedługo po doznaniu obrażeń. Tak samo było w przypadku Kubicy. Właśnie dlatego, sugerując się tempem przebiegu rehabilitacji w pierwszych miesiącach, niektórzy nie wykluczali ponownych startów Polaka w F1 jeszcze pod koniec minionego sezonu. Ale obecnie to tempo jest mniej imponujące i po prostu nie sposób przewidzieć, w którym momencie rezultaty mozolnych ćwiczeń zaczną przynosić minimalne efekty.
Jednak nawet taki pesymistyczny scenariusz nie odbiera Kubicy możliwości powrotu do rywalizacji za kierownicą samochodu. Tyle tylko, że musiałby to być raczej samochód rajdowy. Po tym, jak Kubica znalazł się w Formule 1 i prezentował tam poziom, który plasował go w ścisłej czołówce najlepszych kierowców na świecie, starty w niższych seriach wyścigów stanowiłyby dla niego swego rodzaju degradację. Kubica, zawsze celujący możliwie najwyżej, chyba by tego nie zaakceptował.
Fakt, że Kubica jeszcze nie zdecydował się poświęcić całej swojej uwagi rajdom oznacza, że ponowne starty w F1 wciąż są możliwe. Gdyby było inaczej, już czytalibyśmy o rywalizacji krakowianina na rajdowych trasach. Kilka miesięcy temu dowiódł przecież, że nawet ograniczona sprawność prawej ręki nie odbiła się negatywnie na szybkości, którą popisywał się przed straszliwym wypadkiem. Skoro nic nie jest jeszcze wykluczone, nie można się dziwić, że Kubica uparcie milczy i woli grać o całą pulę. A nuż się uda.
Jacek Kasprzyk