Niki Lauda: Najgłupszy pomysł jaki pojawił się w F1

Jean Todt przewodniczący FIA ( Międzynarodowa Komisja Sportów Motorowych ) wie jak podnieść oglądalność Formuły 1. Lekarstwem jest wyrzucenie z kalendarza wyścigu na torze w Abu Zabi oraz nadanie kierowcom stałych numerów.

Oglądalność zawodów o mistrzostwo F1 stale spada. Todt nie zamierza na to spokojnie patrzeć i chce podnosić atrakcyjność zawodów. Szykuje się rewolucja?

"Ludzie mogą iść na spacer zamiast oglądać wyścig na torze w Abu Zabi. Dlatego musimy myśleć każdego dnia, jak podwyższyć atrakcyjność naszych zawodów. Wyścigi, gdzie nie ma możliwości wyprzedzania, są nie do zaakceptowania" - powiedział Todt w wywiadzie dla "Auto Moto und Sport".

Podobnych torów, które swoją strukturą przypominają obiekt w Abu Zabi, jest kilka, a mimo to nikt nigdy nie odważył się wyrzucić ich z kalendarza F1. Wspomina o tym Richard Cregan szef obiektu w Abu Zabi. "Na świecie można zobaczyć obiekty równie dobre, co nasz, wiele z nich ma dłuższą historię, a wyścigi F1 na nich to ciągle procesje" - ripostuje Cregan.

Reklama

W tym roku dla uatrakcyjnienia wyścigów wprowadzono przepisy, które regulują stosowanie tylnego skrzydła. Regulamin i nowinka techniczna, podobnie jak KERS (system odzyskiwania energii), mają zwiększyć ilość wyprzedzania na torze. Jak na razie, zarówno z ust ekspertów, jak i kierowców padają sceptyczne słowa, co do stosowania obu tych rozwiązań. Podczas GP Australii nie było specjalnie widać, aby ilość wyprzedzeń nagle znacząco wzrosła. Najostrzej o zamianach w regulaminie wypowiedział się były mistrz świata Niki Lauda.

"Przepis, który jest stosowany odnośnie tylnego skrzydła, to najgłupszy pomysł, jaki kiedykolwiek pojawił się w Formule 1. O wyprzedzaniu powinni decydować kierowcy, a nie sędziowie, którzy zapalają zielone światło i mówią, kiedy można skrzydło opuścić, a kiedy trzeba podnieść do góry. Nigdy tego nie pojmę"- powiedział Lauda w rozmowie ze "Sport1".

Zdaniem Todta następną niedogodnością zniechęcającą kibiców jest mała rozpoznawalność kierowców na torze.

"Oglądając zawody Grand Prix w telewizji trudno byłoby mi powiedzieć, kto siedzi za kółkiem danego bolidu. Tylko eksperci znają malowania kasków, a wielu zawodników zmienia wzory na nich z wyścigu na wyścig. W tym aspekcie seria NASCAR robi dobrą robotę. Kierowca otrzymujący numer startowy na całą swoją karierę jest natychmiast rozpoznawany przez fanów" - przekonuje Todt.

FIA od lat stara się, aby uatrakcyjnić wyścigi. Było wiele pomysłów m.in. zakaz tankowania, zmiana dostawcy opon, zakaz stosowania podwójnych dyfuzorów czy kanału F. Jak na razie przynosi to mierny efekt. I trudno też oczekiwać, że nadanie stałego numeru dla kierowcy nagle to zmieni.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy