Królowa motosportu wraca do życia - zapowiedź sezonu Formuły 1

Nowe bolidy, brak obrońcy tytułu mistrzowskiego wśród kierowców i nadzieja na przełamanie dominacji Mercedesa - tak w kilku słowach można zapowiedzieć tegoroczny, 68 sezon Formuły 1.

Najbliższy sezon F1 to pod wieloma względami wielka niewiadoma. Zaczynają obowiązywać nowe regulacje obejmujące m.in niższe i szersze tylne skrzydło, węższy przedni spoiler czy szersze i wytrzymalsze opony, a także zniesienie systemu tokenów w rozwoju jednostek napędowych. Zmian jest oczywiście więcej, lecz te są najistotniejsze i najbardziej zauważalne. To wszystko spowodować przyspieszenie bolidów nawet do 6 sekund na okrążenie względem zeszłorocznych możliwości. Teza dotycząca przyspieszenia została potwierdzona już podczas przedsezonowych testów, w trakcie których najlepszy rezultat na torze Catalunya w Barcelonie uzyskał Kimi Raikonen. Fin jeżdżący dla Ferrari przejechał okrążenie w 1:18:364. Dla porównania Lewis Hamilton rok wcześniej na tym torze zdobył pierwsze pole startowe z wynikiem 1:22:000, co daje różnicę na poziomie ponad 3 sekund.

Reklama

Zmiany nie ograniczają się tylko do bolidów. Również kadrowo nastąpiło kilka przetasowań. Najistotniejsza zmiana barw dotyczy Mercedesa. Parę dni po zdobyciu tytułu mistrzowskiego, Nico Rosberg ogłosił zakończenie kariery, co spowodowało, że zwolnił się najbardziej pożądany fotel dla kierowcy w F1. Po długich spekulacjach Mercedes ogłosił, że nowym partnerem Lewisa Hamiltona będzie dotychczasowy reprezentant Williamsa - Valtteri Bottas. Srebrne Strzały liczą, że uda im się utrzymać status dominującej ekipy, jaki posiadali przez ostatnie trzy lata i wciąż to tylko ich kierowcy będą jedynymi kandydatami do indywidualnego mistrzostwa.

Na miejsce Bottasa do Williamsa wrócił z krótkiej emerytury Felipe Massa. Brazylijczyk miał zakończyć karierę po sezonie 2016, lecz po namowach ze strony swojego ostatniego zespołu, postanowił wrócić na co najmniej jeden sezon i wspomóc trzecią najbardziej utytułowaną ekipę w walce o podium w klasyfikacji generalnej konstruktorów.

W Ferrari i Red Bullu nie doszło do zmian - Scuderię trzeci sezon z rzędu reprezentować będzie duet fińsko-niemiecki w postaci Kimiego Raikonena i Sebastiana Vettela, natomiast dla Red Bulla jeździć będą Australijczyk Daniel Riccardo i holenderskie objawienie ostatnich dwóch sezonów - Max Verstappen. Ferrari, inaczej niż w poprzednich latach, unika zapowiedzi walki o tytuły mistrzowskie, natomiast Red Bull nie ukrywa, że za cel obrali sobie rywalizację z Mercedesem o najwyższe laury, jeśli tylko Renault, które dostarcza austriackiej ekipie jednostki napędowe, wykona solidnie swoją pracę.

Kolejna roszada nastąpiła w Force India - odchodzącego do Renault Nico Hulkenberga zastąpił Esteban Ocon, który drugą połowę poprzedniego sezonu spędził w Manorze. Force India, podbudowane zajęciem czwartej lokaty na koniec zeszłego roku, celuje w tegorocznej batalii w podium, pomimo braku finansów na poziomie największych ekip. Właśnie pokonanie m.in Renault czy McLarena bez względu na wielkość budżetu, tak motywuje stajnię z Silverstone.

McLaren również doczekał się zmiany w układzie kierowców - na miejsce robiącego rok przerwy Jasona Buttona pojawił się dotychczasowy kierowca rezerwowy brytyjskiej stajni - Stoffel Vandoorne. Będzie on partnerem Fernando Alonso. McLaren, po powrocie Hondy, przechodzi bardzo trudny okres, a w ostatnim czasie doszło do wielu zmian w strukturach ekipy - najważniejszą jest odejście Rona Dennisa, którego zastąpił Zac Brown. Brytyjska ekipa planuje walkę o piątą lokatę w generalce, co w dużej mierze uzależnione jest od możliwości Hondy.

Dla Renault obok Hulkenberga, ścigał będzie się Jolyon Palmer, a Kevin Magnussen, który we francuskiej ekipie spędził ubiegły rok, będzie partnerował w Hassie Romainowi Grosjeanowi. Dla Renault jest to pierwszy sezon od powrotu, kiedy francuski zespół samodzielnie zbudował bolid, natomiast dla Haasa jest to drugi sezon startów i amerykańska stajnia liczy na co najmniej równie dobry rok, jak poprzedni.

Juniorski team Red Bulla, czyli Toro Rosso, którego celem jest rywalizacja z McLarenem o piątą lokatę w klasyfikacji konstruktorów, bez zmian reprezentować będą Danił Kvyat i Carlos Sainz Jr. a przedostatnią stajnię sezonu 2016 - Saubera Marcus Ericsson i zeszłoroczny lider Manora - Pascal Wehrlain. W obu przypadkach decydującym czynnikiem w kontekście wyników będą jednostki napędowe - Toro Rosso napędzane będzie przez Renault, natomiast Sauber zeszłoroczną specyfikacją jednostek Ferrari.

W normalnych warunkach przedsezonowych testów nie bierze się zbytnio pod uwagę przy ocenie szans poszczególnych ekip, lecz zmiany techniczne powodują, że pewne wnioski są możliwe do wyciągnięcia. A wnioski są takie, że o ile Mercedes powinien ciągle być numerem jeden, to prawdopodobnie nie z tak dużą przewagą, jak w poprzednich latach. Powodem problemów dla niemieckiej stajni ma być Ferrari, które wyjątkowo ostrożnie wypowiada się o swoich szansach na mistrzostwo, ale podczas testów regularnie notowali najlepsze czasy i tylko Mercedes pokonał większy dystans - odpowiednio 1096 okrążeń Mercedesa i 956 Ferrari. Tym samym, chcąc nie chcąc, Scuderia stała się przez to faworytem do pokonania Mercedesa. Red Bull, który w zeszłym roku był najbliżej mistrzów, musi mieć nadzieję, że silniki Renault nie będą zawodziły, a wtedy jest to kolejny kandydat do czołowych lokat. Toro Rosso i samo Renault również może mieć problemy przez francuskie jednostki, które wykazały się awaryjnością w trakcie testów. McLaren z kolei powoli traci nadzieję na to, że uda im się zrealizować cel na ten sezon, ponownie z winy Hondy, której jednostki napędowe skutecznie uniemożliwiały testowanie bolidu i których brak wytrzymałości ochłodziła relacje między brytyjczykami a japończykami do tego stopnia, że coraz częściej wspomina się o zakończeniu współpracy między nimi.

Williams i Force India narzekać na silniki od Mercedesa nie mogą, jednakże pierwsza z tych ekip może mieć problemy w postaci swojego nowego kierowcy. W ciągu dwóch dni Stroll trzykrotnie wyleciał z toru, przy czym ostatni błąd spowodował na tyle duże uszkodzenia, że ekipa musiała wycofać się z kolejnego dnia testów przez brak części zamiennych. Wiele osób broni kanadyjczyka, twierdząc, że nawet Schumacher na początku kariery popełniał proste błędy, lecz są i krytycy debiutanta, uważający, że pieniądze zamożnego ojca nie spowodują, że Stroll nagle będzie dobrym kandydatem na kierowcę Formuły 1.

Haas podczas testów pokazywał się z dobrej strony, co potwierdza, że silniki Ferrari mogą być równorzędne jednostkom Mercedesa lub tracić tylko minimalnie. Natomiast Sauber, z nowym właścicielem od połowy zeszłego sezonu, skupia się bardziej na walce o przetrwanie niż o poprawę swojej pozycji w klasyfikacji.

Pomóc ma w tym nowy właściciel F1 - Liberty Media. Ross Brawn, mianowany na dyrektora ds. sportowych, dawniej pracujący m.in z Michaelem Schumacherem w Ferrari, ogłosił niedawno, że Liberty Media ma zamiar wspierać mniejsze i słabsze ekipy, aby uniknąć ich upadku. Głównym celem nowego właściciela serii ma być jednak poprawa wizerunku cyklu i zwiększenie jego atrakcyjności, co w efekcie ma przełożyć się na większe zainteresowanie sportem przez kibiców. A o zainteresowanie kibiców tutaj chodzi przede wszystkim.

Damian Mendel

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy