Kimi Raikkonen. To nazwisko znów budzi wielkie emocje
Fin Kimi Raikkonen jest obecnie najbardziej pożądanym kierowcą w Formule 1. Mistrz świata z 2007 roku jest obecnie łączony z trzema zespołami z najwyższej półki: Red Bull-Renault, Ferreri i dotychczasowym pracodawcą Lotus-Renault.
Przed rokiem, po dwuletniej przerwie na starty w rajdach samochodowych, Raikkonen wrócił na tor, namówiony przez luksemburskiego właściciela ekipy wspieranej technologicznie przez francuski koncern motoryzacyjny.
Pozyskanie go okazało się strzałem w dziesiątkę. Odniósł jedno zwycięstwo - w GP Abu Zabi, na koniec sezonu stanął na najniższym stopniu podium w MŚ kierowców oraz doprowadził team na czwarte miejsce wśród konstruktorów.
Jednak za kilka miesięcy kończy się jego kontrakt z Lotus-Renault. Ponieważ obecnie jest drugi w stawce z dorobkiem 134 punktów i ma na koncie triumf w GP Australii i pięć drugich lokat w dziesięciu dotychczasowych startach, może spokojnie czekać na oferty potencjalnych nowych pracodawców.
Od kilku tygodni mówi się, że doszedł już do porozumienia z Red Bull-Renault, które od trzech sezonów nie ma sobie równych w rywalizacji drużyn oraz indywidualnej, za sprawa Sebastiana Vettela. Zdaniem prasy właśnie partnerem Niemca miałby być w 2014 roku, a austriacka ekipa oprócz sumy 15 milionów euro zaoferowała wsparcie finansowe dla jego projektu motocrossowego.
Jednak w środę, mimo trwających od trzech dni wakacji w F1, nazwisko 33-letniego Fina znów budzi emocje, za sprawą doniesień o próbach pozyskania go przez Ferrari, w którego barwach startował w latach 2007-09. Wówczas odszedł z cyklu Grand Prix, zwalniając miejsce Hiszpanowi Fernando Alonso.
Na razie nikt nie potwierdza ani nie dementuje tych informacji. Na dodatek wciąż nie doszedł do skutku pomysł sprzedaży 35 procent udziałów w Lotus-Renault przez luksemburskiego właściciela firmie Infinity.
Blisko czterotygodniowa przerwa, przed zaplanowaną na 25 sierpnia Grand Prix Belgii, służy pierwszym konkretnym rozmowom na temat przyszłości poszczególnych kierowców. Wiadomo na razie, że w Red Bull-Renault pozostanie Vettel, ale trudno przewidzieć czy ekipa będzie chciała przedłużyć umowę z Australijczykiem Markiem Webberem.
Alonso wciąż ma ważny kontrakt z Ferrari, ale nie wiadomo czy w drugim bolidzie Scuderii dalej będzie zasiadać Brazylijczyk Felipe Massa. Natomiast w Lotus-Renault możliwe są nawet dwa wakaty, jeśli opuści ten team Raikkonen, natomiast Francuz Romain Grosjean swoją niebezpieczną jazdą - tak jak przed rokiem - robi wiele, by zniechęcić do siebie szefów.