Heidfeld: Fajnie jest wyprzedzić Hamiltona

Nick Heidfeld z Lotus Renault wywalczył trzecie miejsce w drugiej eliminacji mistrzostw świata Formuły 1 o Grand Prix Malezji. Niemiec tym samym zatarł fatalne wrażenie, jakie pozostało po pierwszych tegorocznych wyczynach, dwa tygodnie temu na torze Albert Park.

Nick Heidfeld z ekipy Lotus Renault był jedną z najjaśniejszych postaci wyścigu o GP Malezji na torze Sepang. Zastępca Roberta Kubicy w zespole z Enstone, nie tylko przywiózł "pudło" dla siebie i teamu, ale też dostarczył wielu emocji oglądającym niedawno zakończone zawody.

Heidfeld zaczął od startu, który wprawił wszystkich w osłupienie. Ruszając z szóstej pozycji, Niemiec w pierwszym zakręcie pojawił się jako drugi, objeżdżając kierowców znajdujących się przed nim po wewnętrznej stronie toru niczym Tomasz Gollob w żużlowych zawodach. Inna sprawa, że zadanie miał ułatwione, bowiem startujący przed nim zawodnicy, po wygaszeniu semaforów zjechali do bliższego krawężnika szukając "czystej" strony toru pozostawiając Heidfeldowi otwartą drogę. Pozostało tylko wcisnąć pedał gazu do deski, co też Heidfeld uczynił perfekcyjnie.

Reklama

- Świetnie wystartowałem, podobnie jak w Australii, ale szczerze mówiąc nie spodziewałem się awansu o tyle pozycji. Wskoczyłem na drugą, zyskując cztery miejsca. Po pierwszym zakręcie starałem się utrzymać za Sebastianem tak blisko, jak tylko się dało, jednak był znacznie szybszy - relacjonował na konferencji prasowej Nick Heidfeld.

W środkowej części wyścigu, "Quick Nick", po kiepskich wizytach w garażu na zmianę ogumienia systematycznie tracił swoją dobrą pozycję.

- Moje opony zaczęły się kończyć, a dodatkowo pojawiło się kilka kropel deszczu, jednak pozostałem na torze. Straciłem kilka pozycji podczas pierwszej wizyty w boskie. Było jasnym, że mamy dobre tempo i jesteśmy w stanie walczyć z samochodami przed nami - mówił Heidfeld.

Końcówka jednak należała do Niemca. Najpierw w szczęśliwych okolicznościach wyprzedził Lewisa Hamiltona (McLaren-Mercedes) awansując na trzecie miejsce, aby chwilę później stoczyć pasjonującą walkę z Markiem Webberem (Red Bull Racing) o obronę miejsca na podium. Sztuka ta w pełni się powiodła i Nick Heidfeld mógł zacząć świętować swoje kolejne podium w karierze.

- Miałem szczęście, ponieważ Fernando Alonso miał problemy, co pozwoliło mi na doścignięcie Hamiltona. Bardzo przyjemnie było pokonać Lewisa. Podczas kilku ostatnich okrążeń Mark Webber był tuż za moimi plecami, jednak udało mi się utrzymać pozycję. To kolejny wspaniały rezultat dla Lotus Renault i oczywistym jest, że zespół zrobił w tym roku duży krok naprzód - wyznał szczęśliwy Heidfeld po zakończeniu wyścigu o GP Malezji.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy