Formuła 1: Spokój na równiku

Ktoś, kto przed rozpoczęciem weekendu w Singapurze postawiłby na zwycięstwo Ferrari, zapewne zostałby uznany za kiepskiego fachowca od Formuły 1 i jest to chyba najłagodniejsze określenie. Ostatnie dwa wyścigi na torach Spa i Monza zakończyły się co prawda zwycięstwami Charlesa Leclerca, zresztą pierwszymi w jego karierze, ale wiadomo od dłuższego czasu, że Ferrari dominują na szybkich torach, gdzie liczy się duża moc silnika i niski opór aerodynamiczny, a kręty, techniczny uliczny tor w Singapurze zdawał się faworyzować Mercedesa i Red Bulla.

Już w sobotę dominował Charles Leclerc, który pokonał wszystkich rywali zarówno w trzecim treningu, jak i w sesji kwalifikacyjnej.

W niedzielny wieczór do 20 okrążenia niewiele działo się na torze. Przebieg wyścigu był nadspodziewanie spokojny. Czołówka jechała w niezmienionej kolejności od startu. Prowadził Leclerc przed Hamiltonem. Po 20 z 61 okrążeń Vettel i Verstappen zjechali po nowe opony, a okrążenie później to samo zrobił Leclerc, który jednak powrócił na tor za Vettelem. Kolejne dwa okrążenia później zjechał Bottas, a lider Hamilton pozostał na torze jako jedyny z czołówki. Stratedzy Mercedesa chyba za bardzo liczyli na samochód bezpieczeństwa i ściągnęli mistrza świata dopiero po 26 okrążeniach. Jak się potem okazało, była to decydująca faza wyścigu. Po zjeździe Hamiltona liderem był Giovinazzi przed Gaslym. Stopniowo jednak kolejność w czołówce powracała do normy i po 32 okrążeniach, czyli tuż po półmetku mieliśmy kolejność Vettel, Leclerc, Verstappen i Hamiltonem.

Reklama

Samochód bezpieczeństwa wyjechał na tor na 35 okrążeniu, gdy po kolizji z Grosjeanem w zakręcie nr 8 odpadł George Russell. W ten sposób po raz pierwszy w tym roku jeden z kierowców Williamsa odpadł z wyścigu i zabrakło go na mecie.  

Safety car jeszcze dwa razy wyjeżdżał na tor - na 41 okrążeniu, gdy odpadł Perez po kolizji z Gaslym i osiem kółek później, gdy doszło do bliskiego spotkania Raikkonena i Kwiata, a Fin odpadł z wyścigu.

Robert Kubica ukończył wyścig na 16 miejscu. Po raz pierwszy nie pozwolił się zdublować, w czym oczywiście pomogły mu wyjazdy na tor samochodu bezpieczeństwa. Sam Kubica ocenił Grand Prix Singapuru jako najtrudniejszy wyścig w sezonie. Nie był w stuprocentowej formie po kontuzji barku. Po starcie kilka razy toczył ładne pojedynki, na ile pozwalał mu samochód, potem znów parę razy popisał się obroną pozycji przed rywalami. W tej sytuacji można ocenić start Kubicy w Singapurze, na technicznym torze, w gorącym, wilgotnym klimacie jako całkiem udany.

Vettel wygrał w Singapurze po raz piąty w karierze (poprzednio 2011 - 2013 i 2015). Odniósł swoje pierwsze zwycięstwo od GP Belgii w zeszłym roku czyli od ponad roku. Ferrari wygrało po raz trzeci w tym roku i w dodatku po raz trzeci z rzędu. Scuderia zaliczyła perfekcyjny weekend.

Sensacją jest brak na podium kierowcy Mercedesa, tym bardziej, że przed rozpoczęciem weekendu kierowcy Srebrnych Strzał byli zaliczani obok Red Bulla do grona faworytów.

Leclerc miał powody do rozczarowania, bo liczył na trzecie z rzędu zwycięstwo. Strategia Ferrari była jednak inna. Kierowca z Monako miał żal do zespołu o to, że w pewien sposób nie pozwolono mu wygrać. Co zrozumiałe z racji młodego wieku i stosunkowo niewielkiego jeszcze doświadczenia, widać, że brakuje mu spokoju i opanowania zwłaszcza, gdy nie wszystko idzie po jego myśli.

Pomimo trzech wyjazdów na tor samochodu bezpieczeństwa, można powiedzieć, że dwunasta edycja Grand Prix Singapuru miała zaskakująco spokojny przebieg. Tylko 3 wyjazdy na tor samochodu bezpieczeństwa, które miały nieznaczny wpływ na końcową klasyfikacji. Ci którzy liczyli na wyścig pełen emocji typowych dla torów ulicznych mogą czuć się zawiedzeni. W niedzielę zobaczyliśmy tę gorszą stronę wyścigów ulicznych, bo przez większą część ścigania na torze położonym niemal na równiku oglądaliśmy procesję.

Niespodziewana podwójna wygrana Ferrari w niewielkim tylko stopniu zmniejszyła stratę Scuderii do liderów w obydwu klasyfikacjach. Ferrari jest wyraźnie na fali. Pytanie, jak długo jeszcze to potrwa. Można założyć, że w siedzibie zespołu w Brackley nastąpi teraz koncentracja sił i środków, aby znaleźć odpowiedź na formę Ferrari. Tyle, że czasu bardzo mało, bo kolejny wyścig już w nadchodzący weekend w Soczi. Formuła 1 trzyma tempo - cztery wyścigi w ciągu miesiąca!

Grzegorz Gac


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy