​Do trzech razy sztuka - epicki pościg Hamiltona!

Hungaroring jest torem krętym, technicznym i stosunkowo wolnym. Ma opinię obiektu, na którym trudno jest wyprzedzać, a wyścigi, nie tylko Formuły 1, często przypominają procesję. Zwykle niewiele jest akcji na torze, niewiele manewrów wyprzedzania, a kierowcy przyjeżdżają na metę w kolejności podobnej do tej, w której wystartowali. Przez mniej więcej dwie trzecie dystansu wyścigu o Grand Prix Węgier wydawało się, że tak będzie i tym razem pod Budapesztem.

Max Verstappen popisał się znakomitym startem z pole position. Na pierwszym okrążeniu doszło do przepychanki pomiędzy ruszającymi z dwóch kolejnych pól kierowcami Mercedesa. W samochodzie Bottasa uległo uszkodzeniu przednie skrzydło. Fin zaliczył nieplanowany postój po sześciu okrążeniach, zakładając przy okazji twarde opony.

Dwójka Verstappen - Hamilton utrzymywała się na czele, powiększając przewagę nad rywalami. Po 20 z 70 okrążeń trzeci Charles Leclerc tracił już do lidera ponad 15 sekund.

Postój w boksie i zmianę kół zaliczył najpierw prowadzący Verstappen, a wkrótce potem, gdy nie udało się zmniejszyć różnicy - Hamilton. To była pierwsza, nieudana próba wygrania wyścigu przez Mercedesa. Mistrz świata powrócił na tor ze stratą ponad 6 sekund do Holendra. Na komplecie świeżych twardych opon szybko dogonił rywala i na 39 okrążeniu zaatakował, ale bezskutecznie. To był próba druga. Wtedy, chyba trochę niespodziewanie Hamilton zjechał po komplet opon pośrednich. I to była próba trzecia. Manewr mógł wyglądać na nieco ryzykowny, wręcz desperacki, ale nic innego nie przynosiło skutku. Od tego momentu zaczął się ostatni, dramatyczny akt tego wyścigu.

Reklama

Po powrocie na tor, mając blisko 20 sekund straty i mniej więcej 20 okrążeń przed sobą Hamilton zaczął pościg za Holendrem. Szybko odrobił kilka sekund, ale potem różnica w czołowej dwójce malała wolniej. Jednak w końcówce świeższe pośrednie opony Hamiltona okazały się wyraźnie szybsze od twardych, bardziej zużytych Verstappena. Przewaga Holendra malała w oczach. Na początku 67 okrążenia Hamilton bez problemów wyprzedził bezradnego rywala. Chwilę potem Verstappen zjechał po komplet miękkich opon, aby powalczyć o punkt za najlepszy czas okrążenia, co się udało, ale pewne zwycięstwo odniósł Lewis Hamilton.

W niedzielę na Hungaroringu wygrał genialny kierowca dzięki genialnej strategii zespołu. Pościg Hamiltona za Verstappenem w końcowej fazie wyścigu był po prostu epicki.  

Kilka dni po tym, jak Toto Wolff powiedział, że Verstappen po wygranej w Niemczech liczy się w walce o tytuł, po zwycięstwie Holendra w kwalifikacjach pod Budapesztem, Mercedes zdecydował się na fantastyczną strategię, która przyniosła zwycięstwo. Wyścig pokazał, że wciąż warto podejmować ryzyko w Formule 1, że liczy się walka zarówno na torze, jak i poza nim.

Na 20 okrążeń przed metą wydawało się, że znamy zwycięzcę, którym miał być Verstappen. 10 okrążeń później byliśmy już niemal pewni, kto wygra wyścig, ale tym razem chodziło o Hamiltona. 

Co się dzieje z Ferrari? Vettel przyjechał na metę na trzecim miejscu, a Leclerc był czwarty. Dwójka Scuderii straciła ponad minutę do zwycięzcy! Różnica klasy? Chyba za mało powiedziane. Gdyby wyścig potrwał jeszcze trochę, Vettel i Leclerc zostaliby zdublowani! Zespół, który miał walczyć o tytuł mistrza świata traci coraz więcej. Kierowcy Scuderii kompletnie nie liczyli się w walce o zwycięstwo. Gdyby nie słaba postawa Pierre’a Gasly, zespół z Maranello musiałby się już teraz martwić o swoje drugie miejsce w punktacji za Mercedesem.

Carlos Sainz przyjechał na metę na piątej pozycji, pokonując drugiego kierowcę Red Bulla Pierre’a Gasly. W ten sposób mamy zdecydowanego lidera drugiej ligi - jest nim McLaren. Czy po latach ciężkiego kryzysu jeden z najbardziej zasłużonych zespołów w historii Formuły 1 jest na drodze do odbudowy swojej potęgi?

A co w Williamsie? Russell ukończył wyścig na szesnastym miejscu, Kubica był dziewiętnasty. Polak powiedział, że starał się dbać o opony i podziękował polskim kibicom. Kluczowe problemy to wciąż temperatura opon, brak przyczepności i opór aerodynamiczny. Do oceny startu Williamsa na Węgrzech powrócimy za kilka dni.

Teraz przed nami cztery tygodnie przerwy, a potem dwa wyścigi na bardzo szybkich torach Spa i Monza, ale jeszcze wcześniej podsumujemy pierwszą część tegorocznego sezonu Formuły 1.

Grzegorz Gac

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama