Kierowcom coraz mniej podoba się ładowanie aut w domu. Będzie jeszcze gorzej
„Samochodem elektrycznym jeździ się za grosze” – to jeden z czołowych argumentów zwolenników elektromobilności, podczas dyskusji ze sceptykami. Okazuje się jednak, że nawet osoby, które faktycznie mają taką możliwość korzystania z taniej energii (a więc ładują auto z własnego gniazdka), są coraz mniej zadowolone z takiego rozwiązania. Problem w tym, że lepszej alternatywy nie ma, a sytuacja ulegać będzie tylko stopniowemu pogorszeniu.
Jednym z mitów dotyczących elektromobilności jest to, że elektrycznymi samochodami można jeździć za darmo. Kiedyś rzeczywiście nietrudno było spotkać darmową ładowarkę, ale elektryków na drogach była wtedy dosłownie garstka. Obecnie garstkę stanowią darmowe ładowarki, które można spotkać przy niektórych sklepach. Problem też w tym, że darmowe są tylko w godzinach otwarcia sklepu, a trudno organizować swój dzień wokół tego, czy udało nam się trafić na niezajętą ładowarkę i naładować samochód.
Mówi się więc teraz o tym, że autem elektrycznym, można jeździć "niemal za darmo", ładując je w domu. Zwolennicy elektromobilności lubią przy tym dodawać, że to najwygodniejsze rozwiązanie, a do tego dostępne dla każdego, bo "przecież każdy ma gniazdko w domu". To prawda, ale nie każdy ma własny garaż, a więc możliwość podjechania autem do gniazdka na długość fabrycznego kabla (zaś z przedłużaczy korzystać nie można).
Właściciele elektryków doskonale o tym oczywiście wiedzą. Zdają sobie także sprawę z tego, że ładowanie takiego auta ze zwykłego gniazdka może być ryzykowne - zależenie od pojemności baterii jej naładowanie do pełna może trwać nawet 40 godzin i więcej. Jeśli więc wróciliśmy do domu "na oparach" to przez noc doładujemy baterię do jakichś 25 proc. pojemności. Dlatego większość posiadaczy elektryków ma tak zwane wallboxy, czyli ładowarki naścienne, skracające zwykle czas potrzebny na uzupełnienie energii do około 8 godzin.
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez J.D. Power, 68 procent użytkowników elektryków korzysta właśnie tej szybszej metody ładowania samochodu. Okazuje się jednak, że w porównaniu do badania sprzed roku, spadło ich zadowolenie z ładowania samochodu w ten sposób. Spadki zresztą zanotowały wszystkie wskaźniki, dotyczące ładowania elektryków w domu. Z czego to wynika?
Badanie przeprowadzone przez J.D. Power mierzy poziom zadowolenia konsumentów w skali mającej 1000 punktów. Jak wynika z najnowszego badania, zadowolenie z kosztów ładowania samochodu w domu spadło o 30 punktów i to w każdej kategorii, a więc bez względu na wykorzystywaną ładowarkę (wallbox, fabryczna ładowarka wpinana do zwykłego gniazdka, itp.). Jest to największy spadek zanotowany w tym badaniu.
Kierowcy są także mniej zadowoleni z szybkości ładowania samochodu (spadek z 605/1000 punktów na 597 punktów). Z kolei spadek satysfakcji z użytkowania ładowarek naściennych spadł o 12 punktów (do 740). To nadal i tak bardzo wysoki wynik, ponieważ zadowolenie z ładowania auta ze zwykłego gniazdka wyniosło w tym roku 561/1000 punktów.
Wszystko wskazuje na to, że kolejne lata przyniosą kolejne spadki w zadowoleniu z ładowania samochodów elektrycznych. Na wynikach tegorocznego badania najbardziej odbił się wzrost cen energii, ale trudno prognozować, czy i kiedy coś się poprawi w tym względzie. Zresztą ceny energii rosną co roku, o czym piszemy poniżej. Z kolei niższa ocena czasu ładowania aut wynikać może z tego, że producenci w ostatnich latach znacząco zwiększyli pojemność akumulatorów. Kierowcy przesiadający się na najnowsze modele zauważają więc, że ładują się one wyraźnie dłużej. Dopóki jednak nie nastąpi jakiś przełom technologiczny, możemy spodziewać się stosowania coraz bardziej pojemnych baterii, a w konsekwencji wymagających coraz dłuższego ładowania.
Odnieśmy wyniki badania do naszych realiów i sprawdźmy, ile z punktu widzenia polskiego kierowcy, kosztuje naładowanie elektrycznego samochodu? Przyjmijmy jako przykład samochód kompaktowy o uśrednionych parametrach - bateria o pojemności 60 kWh i realne zużycie energii na poziomie 20 kWh/100 km, co daje zasięg na poziomie 300 km. Z kolei uśrednione ceny energii w Polsce wynosiły:
- 61 gr/kWh w 2019 roku
- 68 gr/kWh w 2020 roku
- 74 gr/kWh w 2021 roku
- 77 gr/kWh w 2022 roku
- 1 zł/kWh w 2023 roku
Jak łatwo więc policzyć, naładowanie samochodu elektrycznego to koszt odpowiednio:
- 36,60 zł w 2019 roku
- 40,80 zł w 2020 roku
- 44,40 zł w 2021 roku
- 46,20 zł w 2022 roku
- 60 zł w 2023 roku
W ciągu kilku lat koszt naładowania samochodu elektrycznego w domu wzrósł niemal dwukrotnie. Porównując go z tankowaniem auta benzynowego nadal jest oczywiście znacznie taniej - za przejechanie 100 km elektrykiem zapłacimy obecnie 20 zł, a w przypadku spalinowego około 52 zł (przy zużyciu 8 l/100 km).
Zupełnie inaczej wygląda to jednak, jeśli nie mamy własnego gniazdka lub potrzebujemy naładować się w trasie. Wtedy ceny zależą od danego operatora, mocy wybranego łącza, a czasami także od tego, czy jesteśmy stałym klientem, czy tylko ładujemy się okazjonalnie.
W przypadku najmniej korzystnego scenariusza 1 kWh kosztuje na ładowarce Orlenu 3,19 zł, natomiast w przypadku sieci GreenWay jest to nawet 3,80 zł. W pierwszym przypadku za przejechanie 100 km samochodem elektrycznym zapłacimy więc 63,80 zł, natomiast w drugim 76 zł.
***