Czy przeciętnego Polaka stać już na auto elektryczne?

Od 1400 do ponad 8000 zł netto – tyle miesięcznie kosztuje elektryk. Oferta rynkowa samochodów elektrycznych jest coraz bogatsza, a ceny tych aut stają się coraz bardziej przystępne. Czy można już powiedzieć, że Kowalskiego stać na elektryka?

W Polsce zarejestrowanych jest nieco ponad 11 tys. samochodów elektrycznych - wynika z szacunków Samaru na koniec marca. Dane Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA) mówią z kolei, że w I kw. 2021 r. sprzedano w Polsce o 60% więcej nowych elektryków niż rok wcześniej. Rynek jest jeszcze mały, ale rośnie dynamicznie.

Przybywa nie tylko zarejestrowanych samochodów, ale też modeli z napędem elektrycznym dostępnych w ofercie poszczególnych marek. Zaostrzające się normy emisyjne w UE zmuszają producentów samochodów do stopniowego przestawiania produkcji z silników spalinowych na elektryczne, za czym idzie rozwój i popularyzacja oferty elektryków.

Reklama

Szybki rozwój rynku również finansowego

- W Polsce dostępnych jest już kilkadziesiąt modeli samochodów z napędem czysto elektrycznym. Rynek rozwija się bardzo szybko. Cały czas wchodzą nowe modele, a niektóre są już nawet wycofywane z produkcji, bo mają swoich następców. Producenci deklarują, że w najbliższych latach chcą mieć po kilka modeli elektryków w ofercie i stopniowo wygaszać produkcję aut z silnikami spalinowymi - mówi Michał Knitter, wiceprezes Carsmile.

W ślad za rosnącą ofertą marek samochodowych idzie też rozwój możliwości finansowania elektryków. - Jeszcze rok-dwa lata temu usługa wynajmu długoterminowego auta elektrycznego była prawie nieosiągalna. Problemem była niedostateczna wiedza nt. tego, jak pojazdy te będą traciły na wartości. Dziś rynek finansowy rozwinął już narzędzia umożliwiające bardziej precyzyjne określenie przyszłej wartości samochodu elektrycznego, dzięki czemu możliwe jest obliczenie miesięcznego abonamentu - zauważa Knitter.

Według szacunków Carsmile, katalogowa cena zakupu nowego samochodu elektrycznego jest wyższa o ok. 70-80% od modelu o podobnym wyposażeniu, oferowanego z silnikiem spalinowym w ramach poszczególnych marek. Jest to pewne uśrednienie, bo w zależności od marek różnica w cenie może wynieść od ok. 40% do nawet 100%.

Pierwszy taki ranking, 26 modeli w zestawieniu

Analitycy platformy po raz pierwszy zestawili elektryki dostępne w usłudze długoterminowego wynajmu. W rankingu znalazło się 26 pojazdów, w przypadku których możliwe było uzyskanie wiążącej oferty finansowania. Wyjątkiem jest Dacia Spring, która trafiła do zestawienia trochę na wyrost, ponieważ jej sprzedaż w Polsce jeszcze się nie rozpoczęła, przez co przedstawione parametry cenowe mają jedynie charakter szacunkowy. Jednak z uwagi na fakt, że będzie to potencjalnie najtańszy elektryk na rynku, twórcy rankingu uwzględnili go w zestawieniu, bazując na kosztach szacunkowych.

Samochody uszeregowano od najdroższego to najtańszego na podstawie wysokości abonamentu, który jest najlepszym odzwierciedleniem miesięcznego kosztu użytkowania pojazdu. Przyjęto, że wynajmujący korzysta z opcji all inclusive (ubezpieczenie, serwis, opony wliczone w cenę) oraz, że wpłaca wkład własny odpowiadający mniej więcej 10% ceny katalogowej pojazdu. Umowę zawiera na 3 lata. Miesięczny abonament został przedstawiony w ujęciu netto ze względu na fakt, że 3/4 nowych samochodów w Polsce kupowanych jest "na firmę". Do rankingu wybrano najtańsze dostępne wersje wyposażenia.

Rekordzista: 8 tys. zł (netto) miesięcznie

Najdroższym autem w zestawieniu okazało się Porsche Taycan, z miesięcznym abonamentem przekraczającym 8 tys. zł netto. Warto zauważyć, że drugi w kolejności - Mercedes EQC - ma już abonament znacząco niższy (5165zł netto dla przyjętych założeń), a trzeci w rankingu - Audi e-tron - kosztuje o połowę mniej od Taycana. Średni miesięczny koszt wynajmu wszystkich elektryków ujętych w zestawieniu (dokładnie mediana) wyniósł 2700 zł netto.

Najtańsze elektryki? Dacia Spring oraz Renault ZOE

Jeśli przyjąć, że pewną psychologiczną barierą jest kwota 2 tys. zł netto miesięcznie, to w tej grupie znalazły się w sumie cztery auta: wspomniana już Dacia Spring z szacunkowym abonamentem na poziomie ok. 1400 zł netto, a także: Renault ZOE (1620 zł netto), Peugeot e-208, Fiat e-500. Minimalnie powyżej granicy 2 tys. zł netto uplasowały się jeszcze Citroen e-C4 oraz Volkswagen ID.3. Odnosząc tę kwotę do przeciętnego wynagrodzenia, uzyskujemy poziom ok. 60%, co oznacza, że samochody elektryczne wciąż są dość drogie dla Kowalskiego.

- Rozpiętość cenowa dostępnych elektryków jest duża, ale jednocześnie widać, że samochody te stają się coraz bardziej dostępne i już tak nie odstraszają ceną, jak jeszcze dwa lata temu. Oczywiście podstawowym problemem dla użytkowników pozostaje mała liczba, zwłaszcza przydomowych, stacji ładowania oraz ograniczone zasięgi aut elektrycznych. Jeśli jednak ktoś ma możliwość ładowania samochodu w domu i dziennie pokonuje do 100 km, to łączny koszt użytkowania elektryka w porównania do auta z silnikiem spalinowym, może już być porównywalny nawet z uwzględnieniem kosztów tankowania  - podsumowuje Knitter. 

***

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy