Boom na auta elektryczne? Te liczby nie pozostawiają złudzeń

Europejczycy powoli przekonują się do samochodów z napędem elektrycznym. Wprawdzie popyt na tego typu pojazdy skokowo wzrasta, ale ich udział w rynku porównać można do kropli w oceanie...

Z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów ACEA wynika, że w drugim kwartale bieżącego roku sprzedaż pojazdów napędzanych paliwami alternatywnymi wzrosła o rekordowe 38 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku 2016. Na tego typu samochody zdecydowało się 204 502 nabywców z krajów Unii Europejskiej, co oznacza, że ich udział w rynku sięgnął 5,1 proc.

Wypada jednak wyjaśnić, że w dużym stopniu odpowiadał za to wzrost zainteresowania autami wyposażonymi w instalacje gazowe, które również zaliczane są do aut zasilanymi paliwami alternatywnymi. Jak więc wygląda zestawienie sprzedaży uwzględniające wyłącznie pojazdy hybrydowe i elektryczne?

Reklama

Ich producenci, przynajmniej teoretycznie, mają powody do radości. W przypadku hybryd zanotowano przeszło 61-proc. wzrost sprzedaży - klienci w UE kupili blisko 103 tys. sztuk. Znaczny - wynoszący aż blisko 50 proc. - skok popytu dotyczył też aut o napędzie stricte elektrycznym. Sprzedaż przekroczyła pułap 22 tys. egzemplarzy. Najwięcej nowych samochodów elektrycznych zarejestrowano w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji.

Mimo pozytywnych trendów moda na samochody elektryczne wciąż zdaje się dopiero stać u progu Starego Kontynentu. Cyfry nie napawają optymizmem, jeśli wziąć pod uwagę, że wszystkie samochody z napędem elektrycznym, wliczając w to nawet ładowane z gniazdka hybrydy plug-in (które ładowane być mogą, ale nie muszą, posiadają przecież silniki spalinowe), stanowiły w drugim kwartale bieżącego roku zaledwie 1,2 proc. ogółu europejskiego rynku!

W tym samym czasie sprzedaż aut z "innymi napędami alternatywnymi" (czytaj zasilanych LPG lub CNG) wyniosła w krajach UE blisko 52 tys. sztuk. Ponad dwukrotnie więcej niż w przypadku samochodów elektrycznych.

A jak te dane przekładają się na polski rynek?

W pierwszych sześciu miesiącach bieżącego roku nad Wisłą zarejestrowano 5080 samochodów (wzrost o 61 proc.) z napędem alternatywnym innym niż elektryczny (czyli z instalacjami gazowymi). Dla porównania w tym samym czasie na polskie drogi trafiły 364 samochody elektryczne wliczając w to hybrydy typu PHEV, które - jeśli się dobrze zastanowić, w ogóle nie powinny być zaliczane do "elektryków". Sama przecież możliwość doładowania z gniazdka i nieco większe akumulatory nie oznaczają rezygnacją z silnika spalinowego!

A same klasyczne hybrydy (nie: plug-in) - głównie za sprawą Toyoty - cieszą się rosnącą popularnością. W pierwszej połowie roku zarejestrowano ich już 8513, czyli o blisko 83 proc. więcej niż rok temu! Duża w tym zasługa klientów flotowych, którzy doceniają zalety tego typu napędu w perspektywie wydatków serwisowych.

Nie zmienia to jednak faktu, że kreślone przez krajowych i zagranicznych polityków wizje "elektromobilności" zdają się oderwane od rzeczywistości. Teoretycznie pierwszy milion elektrycznych aut może poruszać się po europejskich drogach już w przyszłym roku (o ile wliczymy w to hybrydy typu plug-in), ale to wciąż przysłowiowa kropla w morzu. Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę, że w całym zeszłym roku we wszystkich krajach UE zarejestrowano nieco ponad 155 tys. tego typu pojazdów. Dla porównania, w samych tylko Niemczech rejestrowanych jest rocznie ponad 3 mln nowych samochodów!

W tym miejscu warto dodać, że - jeśli wierzyć ambitnym planom wicepremiera Morawieckiego - do 2025 roku po polskich drogach poruszać ma się milion "elektryków"... I niewiele zmieni zaliczenie do tego miliona aut hybrydowych z możliwością podłączenia do prądu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy