Auta elektryczne są bardzo drogie. A prąd... drożeje

Średnio 12 proc. więcej zapłacą za prąd w 2020 r. odbiorcy Taurona. Taryfy trzech innych wielkich sprzedawców nie zostały zatwierdzone przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki.

Podane w tekście ceny dotyczą ładowania z prywatnego gniazdka. Na "słupkach" jest znacznie drożej
Podane w tekście ceny dotyczą ładowania z prywatnego gniazdka. Na "słupkach" jest znacznie drożejArkadiusz ZiółekEast News

Jak poinformował prezes URE Rafał Gawin zatwierdzona taryfa - dla spółki Tauron Sprzedaż - przewiduje ok. 20 proc. wzrost ceny energii elektrycznej od początku 2020 r. Razem z nowymi taryfami dystrybucyjnymi, na rachunku przeciętnego gospodarstwa domowego w taryfie G11 miesięczny wzrost będzie rządu 9 zł, w przypadku taryfy G12 - ok. 15 zł. Średnio wyniesie 12 proc.

Prezes URE zatwierdził też taryfy dystrybucyjne na 2020 r. dla pięciu dystrybutorów oraz taryfę operatora przesyłowego. Jak podkreślał prezes Gawin, w przypadku dystrybucji wzrost miesięcznego rachunku przeciętnego odbiorcy z grupy gospodarstw domowych wyniesie od 0,60 zł do 1,80 zł.

Decyzja URE oznacza, że sprzedawcy z grup PGE, Energa i Enea na razie nie mogą zmienić cen za energię elektryczną. Jednak, jak przypomniał Gawin, przedsiębiorstwa mogą zmodyfikować jeszcze swoje wnioski, mogą wystąpić też z nowymi. Można się spodziewać, że operatorzy tak właśnie postąpią, inaczej musieliby działać na stawkach z 2018 roku. Przypomnijmy, że rząd, na rok wyborczy jakim był 2019, zamroził podwyżki.

Podwyżki cen prądu są jednak nieuniknione z wielu względów. Przede wszystkim czkawką odbija się polskie energetyczne zacofanie. Polska energetyka opiera się na węglu, z którego powstaje około 80 proc. prądu w Polsce, a to ma podwójne konsekwencje. Po pierwsze, cena węgla od kilku lat  systematycznie rośnie. Po drugie, drastycznie drożeją uprawnienia do emisji CO2 - dziś to już 16 euro za tonę, co przekłada się na około 15 procent całych kosztów wytworzenia energii.Co więcej, w Polsce, prąd wciąż jest tani, tylko w pięciu krajach Unii kosztuje mniej. Z danych europejskiego urzędu statystycznego wynika, że najmniej za prąd płaciły w pierwszym półroczu 2019 r. gospodarstwa domowe w Bułgarii. Za 1 kilowatogodzinę wraz z podatkami liczono tam niespełna 10 eurocentów. Nieco więcej, bo 0,11 euro, płacili Węgrzy. Kolejni byli Litwini (0,31 euro za kWh), Maltańczycy (0,1305 euro za kWh) i Chorwaci (0,1321 euro za kWh). W Polsce stawka wynosiła 0,1343 euro za kilowatogodzinę (około 57 groszy). Ale już Niemcy płacą 0,31 euro za kWh, czyli przeszło dwa razy więcej niż Polacy.

Dla porównania podajmy, że pojemność akumulatora Nissan Micra to 60 kWh, a miejskiej Skody Citigo e iV - 36,8 kWh. Przykładowe zużycie energii przez elektryczne BMW iX3 ma wynosić około 20 kWh na 100 km, z kolei wspomniana Skoda Citigo e iV ma zużywać w cyklu mieszanym między 13,5 - 16,4 kWh. Nasze testy w normalnym ruchu pokazują, że kompaktowe samochody zwykle zużywają około 15-17 kWh na 100 km, zaś duże i mocne auta segmentu premium, jak np. Audi e-Tron - nawet do 25 kWh.

Oczywiście, koszt jazdy na prądzie, nawet po stawkach niemieckich wciąż jest zdecydowanie niższy niż koszt jazdy samochodem spalinowym - w Polsce przejechanie 100 km kosztuje średnio około 10 zł, a w Niemczech - 20 zł. W przypadku silnika spalinowego będzie to średnio około 40 zł.

Problem w tym, że samochody elektryczne są bardzo drogie. O ile Skodę Citigo z silnikiem 1.0 można było kupić już od 40 tys. zł, to wersja elektryczna została wyceniona na przeszło 95 tys. zł. Rząd obiecywał dopłaty w wysokości 30 procent wartości auta (obecnie zostały przesunięte na bliżej nieokreślony czas), po jej uwzględnieniu cena spadnie do 67 tys. zł.

Przy obecnych cenach prądu i po uwzględnieniu rządowej dopłaty różnica w cenie zwróci się dopiero po około 10-11 latach. A przez taki długi okres ceny prądu mogą wywindować koszty eksploatacji aut elektrycznych do poziomu samochodów spalinowych. Szczególnie, że rząd nie będzie mógł dopuścić do spadku przychodów z akcyzy i innych podatków zawartych w benzynie i oleju napędowym, który niechybnie by nastąpił, gdyby Polacy w większej liczbie zaczęliby przesiadać się na auta elektryczne...

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas