9 faktów o autach elektrycznych, o których nie powie ci sprzedawca

W 2035 roku w Europie ma zacząć obowiązywać zakaz rejestrowania samochodów spalinowych. Czy jednak samochody elektryczne są zbawieniem, a może to tylko utopia?

Auta elektryczne wciąż wywołują sporo kontrowersji. W Europie, wśród ludzi trzeźwo myślących, sprzeciw wywołuje głównie to, że są lansowane "na siłę", a nie podejmują uczciwej rywalizacji rynkowej z autami spalinowymi. Auta elektryczne obejmowane są dopłatami, zwalniane z podatków, mogą jeździć po buspasach i parkować za darmo. I choć ich sprzedaż systematycznie rośnie, a Tesla Model Y systematycznie okazuje się najchętniej kupowanym samochodem na Starym Kontynencie, to jednak przejście na elektromobilność idzie wolniej niż zakładano. 

Wątpliwości budzi również sam narzucony arbitralnie zakaz rejestracji samochodów spalinowych. 27 państw Unii Europejskiej wraz z Wlk. Brytanią w 2019 roku (nowszych danych nie ma) odpowiadały za zaledwie 8,69 proc. światowej emisji CO2 pochodzącej ze spalania paliw kopalnych. Trzy i pół raza więcej CO2 wyemitowały Chiny, znacznie więcej niż Europa emituje również Ameryka Północna. Europejski zakaz aut spalinowych oznacza więc spore wyrzeczenia, ale świata na pewno nie zbawi.

Reklama

Samochody elektryczne nie są złe. Ale nie są idealne

Nikt nie twierdzi, że samochody elektryczne są złe, ale trzeba też zdawać sobie sprawę, że to nie są pojazdy idealne, pozbawione wad. Samochody bateryjne, hybrydy i spalinowe powinny egzystować na rynku równolegle, a z czasem powinno się okazać, która technologia jest najlepsza.

Samochód elektryczny zwykle futurystycznie wygląda, nie emituje spalin, jeździ szybko i cicho. Czy jednak nie ma wpływu na środowisko? Oczywiście ma. Każdy samochód, niezależnie od rodzaju napędu, od produkcji do złomowania pozostawia ślad węglowy. Kolejną kwestia jest pozyskiwanie energii. W naszym serwisie poruszamy te problemy od lat, ciągle jednak nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. 

Jeden z amerykańskich serwisów motoryzacyjnych (Carbuzz) pochylił się ostatnio nad kwestią samochodów elektrycznych, wskazując kilka mitów i niewygodnych faktów, których nigdy nie usłyszycie od sprzedawcy w salonie z samochodami elektrycznymi. Przyjrzyjmy się temu, jaki problemy dostrzegają Amerykanie.

Napęd elektryczny to stara technologia

Biorąc pod uwagę, że z ekspansją aut bateryjnych mamy do czynienia w ciągu kilku ostatnich lat, trudno przyjąć do wiadomości, że pierwszy samochód o napędzie bateryjnym został opatentowany w... 1894 roku. Próby skonstruowania powozu na baterie podejmowano już wcześniej, ale nie zakończyły się one sukcesem. Szybko się również okazało, że silnik spalinowy, mimo swojego skomplikowania, znacznie lepiej nadaje się do napędzania aut niż wymagający baterii silnik elektryczny.

Popularność samochodów elektrycznych w mediach jest przesadzona

Samochody elektryczne są bardzo popularne w mediach. Mówi i pisze się o nich znacznie więcej niż wynikałoby to z ich faktycznej popularności. Carbuzz zauważa, że auta bateryjne występują głównie w dużych aglomeracjach, a przecież nie wszyscy ludzie mieszkają w miastach. 

W Europie czy Polsce mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem. Chociaż odległości są znacznie mniejsze to i tak auta z zielonymi tablicami spotkamy głównie w dużych i zamożnych miastach. 

Sprzedaż samochodów elektrycznych jest niska

Owszem, procentowe wzrosty sprzedaży samochodów bateryjnych są imponujące, ale musimy pamiętać o niskiej bazie. Na koniec 2018 roku tylko 1 na 250 aut na świecie miało wtyczkę, co dawało 5 mln aut na prąd. Obecnie tylko w USA takich aut jest ponad 250 mln. 

A jak sytuacja wygląda w Polsce? Wg ostatnich danych aut elektrycznych w naszym kraju było ponad 50 tys, co jest bardzo niskim wynikiem wobec około 15 mln zarejestrowanych i realnie istniejących w Polsce samochodów.

Samochody elektrycznie nie zdobywają nowych klientów

Tak jest przynajmniej w USA, gdzie jedno z badań wykazało, że samochody elektryczne kupującą wciąż te same osoby, co oznacza, że osoby użytkujące auta spalinowe nie chcą przesiadać się na pojazdy bateryjne, zapewne zniechęcone wyższymi kosztami zakupu i długim czasem ładowania.

Problem pierwiastków rzadkich

O tym, że ropa naftowa w końcu się wyczerpie wie chyba każdy. Ale mało kto wie, że ograniczone są również zasoby litu, podstawowego pierwiastka używanego w akumulatorach i to nie tylko samochodowych, ale również telefonicznych czy komputerowych. Oczywiście, im większy akumulator, a te samochodowe są z gatunku większych (ważą po kilkaset kg) tym litu potrzeba więcej. Lit w ostatnich latach drożeje, a trzeba pamiętać, że w akumulatorach używa się również kobalt (często wydobywany ręcznie w biednych regionach świata) czy nikiel.

Recycling baterii samochodowych

Każdy samochód elektryczny potrzebuje akumulatora, to jasne. Im więcej będzie samochodów elektrycznych, tym więcej powstanie akumulatorów i tym większy będzie problem z recylingiem. Owszem, dla starych baterii próbuje się szukać innych zastosowań, próbuje się również dokonywać ich regeneracji, ale nie ulega wątpliwości, że jeśli faktycznie od 2035 nie będzie można rejestrować samochodów spalinowych trzeba będzie zbudować potężny przemysł recyklingowy. Bez niego lit skończy się szybciej niż możemy sobie wyobrazić.

Produkcja energii elektrycznej

Jak informuje Carbuzz, mieszkańcy Kalifornii od lat systematycznie widzą na ekranach swoich telewizorów apele o zmniejszenie siły chłodzącej klimatyzacji. Jest to związane z rosnącym obciążeniem sieci energetycznej. Co się stanie, jeśli wszyscy będą jeździli samochodami elektrycznymi, a po powrocie do domu nie tylko włączą klimatyzację, ale również podepną auto do ładowania? Nietrudno zgadnąć.

Sieć energetyczna wymaga potężnych i kosztownych inwestycji, żeby znosiła rosnące obciążenie. Ale to nie wszystko. Problemem pozostaje również sama produkcja energii elektrycznej. Zmagamy się z tym również w Europie. Po odcięciu dostaw gazu ze wschodu i wcześniejszym pozamykaniu elektrowni atomowych, okazuje się, że najpewniejszym paliwem jest ten, tak zły... węgiel.

Elektromobilność nie odkorkuje miast

Samochód elektryczny lokalnie nie emituje spalin i to jest jego największa zaleta. Ale zajmuje tyle samo (albo nawet więcej) miejsca niż samochód spalinowy, tak samo stoi w korku (dziś jeszcze może jeździć po buspasie, ale nikt chyba nie myśli, że tak będzie zawsze) i tak samo (a nawet bardziej bo jest znacznie cięższy) emituje cząstki stałe ze zużywających się opon.

Jeździsz starym autem? Jesteś ekologiczny

Na koniec Carbuzz podniósł najbardziej niewygodną i najczęściej przemilczaną kwestię. Im dłużej użytkujemy jedną rzecz, nie wymieniając jej na nową, tym bardziej jest to działanie na korzyść środowiska. Dotyczy to również samochodów. 

Chodzi tutaj oczywiście o emisję dwutlenku węgla powstałą w procesie produkcyjnym samochodu, a następnie podczas jego złomowania. Szczególnie dotyczy to aut elektrycznych, które są drogie i zasobochłonne w produkcji. Jeśli jeździsz samochodem spalinowym to on już został wyprodukowany, więc koszt związany z emisją został poniesiony. Jeśli zmieniasz auto na nowe - ponownie dochodzi do emisji związanej z produkcją. 

Jednym słowem, samochody elektryczne to nie jest cudowna technologia, która rozwiązuje wszystkie problemy związane z transportem czy emisją CO2. To po prostu samochody z innym źródłem napędu, wymagające rozbudowy elektrowni, sieci energetycznych i pochłaniające spore ilości zasobów. Czy więc to, że nie emitują spalin z rury wydechowej jest wystarczającym argumentem, by miały zastąpić auta spalinowe? Dziś na takie pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy