Zniszczyli siedem aut Toyoty. "Bo zabiera pracę"

Amerykańska policja aresztowała trzech młodych mężczyzn, którzy podczas salonu samochodowego w Chicago uszkodzili siedem samochodów Toyoty. Straty oszacowano na 30 tys. dolarów.

20-letni Richard Data, 22-letni Bryan Kjelmann i 27-letni... Edmund Grzeszkiewicz ostrymi narzędziami pocięli tapicerkę siedzeń, połamali klamki i dźwignie kierunkowskazów, uszkodzili deski rozdzielcze i porysowali szyby w toyocie camry, RAV4, priusie, land cruiserze, dwóch tundrach i lexusie ES350.

Przesłuchiwani przez policję wyjaśnili, że powodem ich czynu była złość na Toyotę, która ma zabierać miejsca pracy Amerykanom.

Młodzi ludzie najwyraźniej zapomnieli, że japoński koncern posiada w USA dziewięć fabryk, w których zatrudnia 28 tysięcy ludzi. Co więcej, z uszkodzonych samochodów tylko trzy (prius, land cruiser i lexus) powstały w Japonii... Cztery pozostałe wyjechały z amerykańskich fabryk.

Reklama

Jak wyjaśnił rzecznik amerykańskiego oddziały Toyoty 60 procent sprzedawanych w USA samochodów tej firmy powstało w Ameryce.

Jak widać jednak, zmasowany, wręcz histeryczny atak amerykańskich mediow na Toyotę, który rozpoczął się doniesieniami o rzekomym "samoczynnym" przyspieszaniu, a skończył bezsensowną, największą akcją nawrotową w historii, przyniósł efekty. Dla wielu zwykłych Amerykanów, którzy nie maja pojęcia o przemyśle samochodowym, Toyota to wróg, który zabiera Amerykanom pracę i zagraża amerykańskim firmom samochodowym.

Chociaż tym drugim to akurat trudno się nie zgodzić. Wszak nie może być dobrze w firmach, w których jednym z ważniejszych głosów jest głos związków zawodowych...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: policja | Chicago
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy