Te samochody naprawisz tylko w ASO. Albo i nie
Na rynku motoryzacyjnym pojawiają nowe modele aut z napędem hybrydowym, a warsztatów zdolnych do ich naprawy wciąż jest na rynku jak na lekarstwo.
W jakiej sytuacji są kierowcy pierwszych w Polsce hybryd, którym skończył się już okres gwarancyjny?
Samochody z silnikiem elektrycznym są nadal rzadkością na polskich drogach, choć zdawałoby się, że jest to rozwiązanie idealne przy stale zwyżkujących cenach paliw. Producenci Toyoty Prius, Hondy Insight czy Lexusa CT 200h nie mają jednak wątpliwości - napęd hybrydowy stanowi przyszłość motoryzacji, a jego popularyzacja to tylko kwestia czasu. Mimo wzrastającej dostępności samochodów tego typu, jest to wciąż nisza rynkowa. Ten stan rzeczy determinuje całkiem prozaiczny problem dla tych, którzy jednak zdecydują się na ekologiczny samochód. Jest nim serwisowanie.
Duża część kierowców po prostu boi się inwestować w samochód, do którego mogą później nie znaleźć mechanika poza ASO (a nawet tam mogą być z tym problemy!). Producenci nie dają wyjątkowo długich gwarancji fabrycznych na auta tego typu. Przykładowo, okres gwarancyjny na elementy napędu hybrydowego IMA w Hondzie Insight to 5 lat lub 100 tys. km, w zależności od tego, co pierwsze nastąpi. W przypadku Toyoty Prius czy Lexusa CT 200h jeszcze mniej - 3 lata lub 100 tys. km.
- Po upływie okresu gwarancyjnego właściciele hybryd są praktycznie skazani na korzystanie z kosztownych usług ASO. W większości przypadków producenci nie informują nigdzie, kto jest fabrykantem zastosowanych komponentów, które robione są pod określone modele w bardzo krótkich seriach, np. po 100 tysięcy sztuk. A w hybrydach mało co się naprawia, najczęściej awaria usuwana jest po prostu poprzez wymianę części - mówi Marek Biela, założyciel serwisu z wyspecjalizowanymi ogłoszeniami motoryzacyjnymi, Autosluga.pl.
Znaczącym producentem komponentów i urządzeń diagnostycznych dla pojazdów hybrydowych jest Bosch. Niemiecka firma oferuje także specjalne szkolenia i oprogramowanie oraz udostępnia aktualne dane na temat samochodów wykonanych w tej technologii. Każdy dealer i warsztat ma możliwość wzięcia udziału w kursach Boscha, pod warunkiem jednak... że słono za to zapłaci. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że szkolenia odbywają się jedynie w Warszawie, a w przypadku niektórych modeli samochodów - tylko w Niemczech lub Austrii. Zakup urządzenia diagnostycznego z najbardziej podstawowym oprogramowaniem to natomiast wydatek co najmniej 20 tysięcy złotych. W konsekwencji koszty i bariery językowe sprawiają, że mało który mechanik może sobie pozwolić na taki rarytas.
- Rynek napraw samochodów hybrydowych to niezagospodarowana nisza, ale jest o co walczyć - prozaiczna, wydawać by się mogło, wymiana oleju czy klocków hamulcowych to w hybrydach zadanie przerastające kierowcę. Coraz większej ilości z nich skończył się lub kończy się obecnie okres gwarancyjny, a mało który będzie chciał wydawać krocie na podstawowe kontrole czy naprawy w autoryzowanych serwisach czy warsztatach Boscha. To szansa dla wielu warsztatów, skłonnych inwestować w swoje kompetencje w zakresie nowych technologii - dodaje Marek Biela.
Eksperci przewidują, że sytuacja może zmienić się za 2-3 lata, kiedy to więcej producentów wejdzie ze swoimi modelami na rynek samochodów z silnikiem elektrycznym. Jedno jest pewne - jeśli boom na hybrydy naprawdę nadejdzie, kierowcy jak zwykle będą woleli serwisować swoje auta w niezależnych warsztatach niż kosztownych ASO. Przewagę zdobędą ci, którzy zdobędą niezbędne kompetencje, a co za tym idzie - rynek, jako pierwsi.