"Pracują trzy godziny dziennie". A teraz robią dym...

Niespokojnie w czwartek było na przedmieściach Paryża. Dwadzieścia cztery osoby, w tym dziewiętnastu policjantów i pięciu manifestantów zostało rannych w starciach przed siedzibą dyrekcji producenta opon Goodyear.

Przed budynek dyrekcji jedenastoma autokarami przybyło kilkuset pracowników zakładów na północy Francji, które mają być zamknięte. Miejsce zdarzenia otoczył kordon policji, którą protestujący obrzucili jajkami, puszkami z farbą i z napojami. Podpalono sterty opon powodując chmury czarnego dymu. Policja użyła gazów łzawiących.

Protestujący próbowali przekonywać, że próbują bronić fabryki, żeby przeżyć. Jeden z działaczy związkowych mówił :

"Jesteśmy rozwścieczeni do granic możliwości. Tysiąc dwieście osób wyrzucają na bruk."

Reklama

Ogłoszony sześć lat temu plan restrukturyzacji fabryki nie powiódł się, a amerykański inwestor wycofał się tłumacząc, że Francuzi pracują trzy godziny dziennie, a resztę dnia strajkują. Słowa te wywołały kąśliwe uwagi prasy i gwałtowną reakcję jednego z ministrów.

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy