Ostry spór o zakaz aut spalinowych. To walka o planetę czy własne interesy?

​O tym jak będzie wyglądać przyszłość motoryzacji zadecydują duże pieniądze i duże interesy. Niestety, trudno nie mieć przy tym wrażenia, że nie są to interesy przeciętnych Europejczyków, ale potężnych korporacji i grup lobbystycznych.

W ubiegłym roku Unia Europejska zaproponowała, by od 2035 roku na Starym Kontynencie wprowadzić zakaz rejestrowania nowych samochodów spalinowych, czyli takich, które emitują jakikolwiek dwutlenek węgla (CO2) z rury wydechowej. Oficjalnie podyktowane jest to troską o klimat. 

Jest to jednak olbrzymia rewolucja, na którą jest mało czasu. Samochodów elektrycznych w Polsce jest mało, bo są niezwykle drogie, znacznie droższe niż spalinowe. Do tego mają mniejszy zasięg, a ładowanie nie jest proste, bo ładowarek, szczególnie szybkich jest w Polsce dramatycznie mało.

Reklama

Samochody elektryczne będą zbyt drogie, by je kupować

Ale auta elektryczne drogie są nie tylko dla Polaków. Dlatego producenci samochodów otwarcie zaczęli twierdzić, że auta elektryczne nie będą sprzedawane, ale wynajmowane - kierowca będzie np. przez 3 lata płacił stałe raty, po czym odda samochód. Dzięki temu producent nie straci kontroli nad baterią, która z biegiem czasu będzie tracić pojemność, ale która będzie nadawała się do recyklingu i odzyskania cennych surowców. Produkcja baterii mocno pochłania pierwiastki rzadkie, jak lit czy kobalt.

Co zaskakujące, przemysł motoryzacyjny wcale nie zaprotestował przeciw nowym regulacjom. Wręcz przeciwnie - wiele firm, z Volkswagenem na czele, przeznaczyło duże środki na opracowanie samochodów elektrycznych. Niektóre, jak Volvo, zapowiedziały wręcz, że zaczną sprzedawać wyłącznie samochody elektryczne jeszcze przed wejściem w życie oficjalnego zakazu.

Niemcy nie chcą zakazu sprzedaży samochodów spalinowych

Niespodziewanie jednak przeciw nowym przepisom zaprotestowały Niemcy. Nie wiadomo dokładnie, kto przekonał niemiecki rząd, by nie popierał wprowadzenia zakazu sprzedaży samochodów spalinowych w 2035 roku. Wiadomo natomiast, że niemiecki przemysł motoryzacyjny zatrudnia 800 tysięcy osób. I że przestawienie go na produkcję wyłącznie samochodów elektrycznych będzie oznaczało spore zwolnienia...

Niemcy chcą, by po 2035 możliwe było sprzedawanie samochodów zasilanych paliwami syntetycznymi. Czyli... po prostu spalinowych, bowiem paliwo syntetyczne z powodzeniem może zasilać wszystkie samochody już dziś jeżdżące po drogach. Innymi słowy, rewolucja miałby się sprowadzić do zmiany sposobu produkcji paliwa, a auta spalinowe nadal mogłyby wyjeżdżać z salonów.

Niemcy mają solidne argumenty. W procesie produkcji paliw syntetycznych zużywany jest dwutlenek węgla, sumarycznie więc emisja z rur wydechowych i jego późniejsza utylizacja w produkcji paliwa są neutralne dla klimatu. Postawiony przez Unię cel byłby osiągnięty.

Paliwa syntetyczne to sytuacja win-win?

Czyżbyśmy więc mieli do czynienia z sytuacją typu win-win? Wygrywa klimat i kierowcy, którzy nie będą musieli przesiadać się na samochody elektryczne? A także producenci, którzy nie będą musieli przeznaczać olbrzymich kwot na opracowanie samochodów, które zimą będą w stanie przejechać np. 400 km?

Nie do końca... Owszem, Unia Europejska, postawiona przez Niemcy (które szybko zbudowało wokół siebie koalicję państw, do której należy również Polska) pod ścianą już przygotowuje poprawki, które zezwolą na sprzedaż samochodów zasilanych paliwami syntetycznymi po 2035 roku, ale... nie wszystkim się to podoba.

Ostra krytyka ze strony Volvo. Ma być zakaz, bo jak nie...

I wcale nie chodzi tu o organizacje ekologiczne, ale producentów samochodów. Przeciw zmianom ostro zaprotestował dyrektor generalny Volvo, Jim Rowan, który skrytykował kraje opowiadające się przeciw zakazowi sprzedaży samochodów spalinowych.

Anglik przejął stery Volvo na początku 2022 roku. Wcześniej niewiele miał do czynienia z samochodami, pracował w Blackberry i... Dysonie, gdzie m.in. nadzorował zarzucone prace nad stworzeniem samochodu elektrycznego. Jak sam mówił, interesuje się technologią, ale nie jest samochodziarzem. 

Rowan oczywiście uderzył w nutę ekologiczną i bardzo górnolotną. Według niego zakaz rejestracji aut spalinowych miał ustanowić "globalne przywództwo klimatyczne UE w krytycznym momencie dla naszej planety i ludzkości". Co więcej, według Rowana "teraz nie jest czas na stawianie wewnętrznych interesów politycznych ponad zdrowie i dobrobyt naszej planety i obywateli UE, a nawet przyszłych pokoleń. Nadszedł czas na silną, zdecydowaną i postępową politykę i przywództwo".

"Jesteśmy świadomi naszego obowiązku pomocy w ochronie planety" - grzmiał Rowan. "Wzywamy rządy UE, aby pokazały, że one też".

Dla Volvo zakaz aut spalinowych może być kwestią być albo nie być

W swoim manifeście dyrektor generalny Volvo nie wspomniał, że rezygnacja z zakazu jest przede wszystkim niekorzystna dla takich producentów, jak... Volvo, którzy mocno postawili na elektryfikację, zaniedbując tym samym rozwój jednostek spalinowych. Volvo ogłosiło plan, zgodnie z którym już w 2025 roku połowę sprzedaży tej firmy mają stanowić samochody elektryczne, a w 2030 roku w ofercie ma już nie być samochodów spalinowych. 

Co wówczas się stanie z tą marką, jeśli Unia Europejska dopuści do użytkowania samochody spalinowe? Kto poza fanami elektromobilności będzie kupował dużo droższe i wymagające częstego i długotrwałego ładowania, samochody elektryczne?

Jedno jest pewne. Giganci sobie poradzą

Rowan zaprezentował zupełnie inne stanowisko niż np. Porsche, które z jednej strony lobbuje za dopuszczalnością sprzedaży aut na paliwa syntetyczne, ale z drugiej nie zamierza odcinać się od samochodów elektrycznych. Na to jednak stać dużych i mocnych finansowo producentów. 

Np. Toyota powiedziała, że zamierza rozwijać wszystkie możliwe typy napędów - spalinowe, hybrydowe, elektryczne i wodorowe, a o tym, który rodzaj zwycięży zadecyduje rozwój technologii, koszty i klienci.

I tak właśnie powinno się to odbywać. Lepsze rozwiązania technologiczne w naturalny sposób powinny wypierać rozwiązania gorsze. Politycy są od tego, by wskazywać cele do osiągnięcia (jak neutralność klimatyczna), ale sposób osiągnięcia tych celów powinno się zostawić inżynierom. Dlatego właśnie absolutny i odgórny zakaz rejestrowania samochodów spalinowych był z gruntu złym pomysłem.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy