Jak zarobić na nowym aucie? Producenci walczą ze spekulantami!
Pandemia koronawirusa i kryzys "półprzewodnikowy" sprawia, że dostępność niektórych modeli aut liczona jest już nie w miesiącach, a kwartałach. Oznacza to, że na nowych samochodach można dziś dobrze zarobić. Walkę spekulantom wypowiadają jednak sami producenci...
Przykład płynie z Japonii i dotyczy debiutującej właśnie nowej generacji Toyoty Land Cruiser. Model LC300, w ramach trwającej w Japonii przedsprzedaży, zebrał już ponad 22 tys. zamówień. Chętni na jego zakup muszą jednak podpisać stosowne oświadczenie, w którym zobowiązują się, że nie odsprzedadzą pojazdu przez okres co najmniej 12 miesięcy od jego odbioru.
Złamanie deklaracji skutkować ma "wilczym biletem" do salonów Toyoty, w ramach którego firma nie sprzeda takiej osobie żadnego innego auta!
Toyota twierdzi, że złamanie złożonej obietnicy skutkować może ryzykiem poważnych problemów zagrażających światowemu bezpieczeństwu". Producent od lat zmaga się bowiem z problemem popularności swoich modeli wśród klientów, z którymi nie chce być identyfikowany. Jego sztandarowy pickup - Toyota Hilux - to ulubione auto wszelkiej maści bojówek i organizacji paramilitarnych z Afryki czy krajów Bliskiego Wschodu.
W rzeczywistości żądanie od nabywców oświadczeń dotyczących przyszłości ich pojazdów ma też na celu ukrócenie spekulacji. Firma chce uniknąć sytuacji, gdy uprzywilejowani japońscy klienci mogliby odsprzedawać swoje egzemplarze nowego Land Cruisera klientom z innych regionów świata, gdzie oficjalna sprzedaż auta jeszcze się nie rozpoczęła.
Co więcej, poroducent wymaga też weryfikowania potencjalnych klientów przez dealerów. Jeśli okaże się, że dostarczone przez konkretnego dealera auto trafiło zagranicę, firma nie tylko uniemożliwi mu dalszą sprzedaż Land Criuserów, ale też wystąpi z wnioskiem o wypłacenie stosownego odszkodowania!
***