Ile naprawdę kosztuje utrzymanie auta?

Stare powiedzenie mówi, że nie sztuką jest kupić samochód. Sztuką jest go utrzymać. I nie chodzi tylko o paliwo, czy ubezpieczenie, ale też koszty serwisu - zarówno przeglądów, jak i napraw po upływie gwarancji. Da się to w ogóle przewidzieć? Eksperci sieci serwisów Automechanic twierdzą, że tak. Wszystko sprawdzali i liczyli latami. I doszli do bardzo ciekawych wniosków.

W obecnych czasach wielu klientów leasinguje samochody na 2-3 lata, a niektórzy wręcz "wynajmują" je na taki okres czasu. Nadal istnieje jednak całkiem spora grupa osób, które kupują nowe auto na lata. Ewentualnie decydują się one na zakup używanego 2-3 letniego egzemplarza ze sprawdzonego źródła.

W takich sytuacjach ogromną rolę gra nie tylko sama cena auta oraz warunki gwarancyjne, ale również koszty utrzymania już po wygaśnięciu gwarancji. Chodzi o dwie rzeczy: przeglądy okresowe oraz konieczne naprawy. Choć przy zakupie często się nad nimi nie zastanawiamy, to później niejednemu mogą spędzać sen z powiek. Bo nierzadko we współczesnych modelach niektóre naprawy wiążą się z koniecznością wydania pięciocyfrowych sum.

Reklama

Pewną wskazówką, dla tych którzy podejmują decyzję o zakupie nowego auta na lata lub używanego  egzemplarza mogą być statystyki i wyliczenia serwisu Automechanic, który porównał koszty serwisowania i napraw poszczególnych marek i modeli. Badanie można uznać za wiarygodne, ponieważ prowadzono je w oparciu o dane z aż 500 warsztatów rozrzuconych po całych Stanach Zjednoczonych.

Co prawda z oczywistych względów badano modele występujące na tamtejszym rynku, ale znaczna część z nich dostępna jest również w Europie. Tyczy się to w szczególności marek europejskich i azjatyckich.

Sami autorzy badania tłumaczą, że chcieli sprawdzić, które samochody psują się najczęściej i ile kosztuje utrzymanie ich w dobrej kondycji przez okres 10 lat. Po uwagę wzięli koszty serwisu, wymiany części eksploatacyjnych i koniecznych napraw. Potem wszystko podsumowali i przedstawili takie wyliczenia:

Jak widać, zdecydowanie najdroższe w utrzymaniu są samochody europejskich marek premium. W pierwszej dziesiątce znalazły BMW, Audi, Mercedes i Volvo. Przy czym o ile różnice w przypadku wszystkich marek są kilkusetdolarowe, to BMW dzieli od drugiego w zestawieniu Mercedesa aż 4900 dol. Przeciętny koszt serwisu, napraw etc. aut marki z Monachium to 17,8 tys. dolarów przez 10 lat czyli - po przeliczeniu - niemal 75 tys. zł (uśredniona kwota dla wszystkich modeli).

W środku stawki znalazło się sporo marek amerykańskich (Buick, Acura, Chevrolet, Jeep, GMC, Dodge) ale też koreańskie - Kia i Hyundai. To zaskoczenie, bo generalnie uchodzą za mało awaryjne i tanie w eksploatacji. Tymczasem w badaniu lepiej niż one wypadł m.in. Volkswagen i w zasadzie wszystkie marki japoński. Zdecydowanie to one są najtańsze w utrzymaniu. Liderami zestawienia okazały się Toyota, Lexus i należący do nich egzotyczny Scion.

W przypadku Lexusa, średni koszt serwisu, przeglądów i napraw przez 10 lat to 7 tys. dolarów czyli niespełna 40 proc. sumy, jaka trzeba przeznaczyć w tym czasie na BMW.  I jednocześnie mniej, niż trzeba wydać na Hyundaia, Volkswagena, Nissana czy Forda. Po części to zasługa tego, że spora część Lexusów ma napęd hybrydowy oparty na wolnossącym motorze bez osprzętu w postaci turbosprężarek etc., co zapewnia im bezawaryjność.

W badaniu Automechanic interesująco przedstawia się te lista awarii, jakie wyjątkowo często pojawiają się w niektórych autach. BMW mają np. notoryczne problemy z mechanizmami otwierania szyb (psują się 18 razy częściej niż średnia dla aut  innych marek), w jaguarach lubi zapalać się kontrolka silnika (często bez wyraźnego powodu). Cadillacom przeciekają chłodnice, a pompy paliwowe w samochodach marki Mercury padają aż 28 razy częściej niż w innych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy