Urzekający ropniak

Przyznaję - dotychczas żyłem z przekonaniem, iż to co najlepsze w silnikach wysokoprężnych już znam. Po pierwszych kilometrach BMW 530d szybko zweryfikowałem swoje mniemanie. To jest to! Trzylitrowy ropniak jest według mnie najlepszym silnikiem tego typu na świecie i gotów jestem stanąć w szranki z każdym, kto twierdzi inaczej.


Seria 5 to drugi w kolejności model zaprojektowany według nowej koncepcji stylistycznej. Pierwszym była dostojna "siódemka", potem przyszła kolej na spokojniejsze "piątkę" i "szóstkę", nieco awangardową "jedynkę" i w końcu na spójną stylistycznie "trójkę". Po pierwszych niezbyt pozytywnych reakcjach, dzisiaj kierowcy na całym świcie polubili okrąglutką "piąteczkę", nie odmawiając urody nawet odmianie kombi.

Wsiadamy do środka i od razu czujemy bliskość z samochodem. Dosłownie i w przenośni. Elektrycznie sterowane siedzenia po przekręceniu kluczyka w stacyjce oplatają kierowcę "ramionami", zmieniając się w jednej chwili w niezwykle wygodne "kubełki". Regulowana długość siedziska, wysokość, kąt pochylenia oparcia, odcinek lędźwiowy, a nawet zagłówek - po zapamiętaniu nastawów, fotel sam dopasowuje się do użytkownika. Wystarczy nacisnąć odpowiedni guzik a resztę załatwią siłowniki.

Najnowsze trendy spowodowały, że w kabinie nie zobaczymy już panelu centralnego wyraźnie skierowanego ku kierowcy. W miejsce wydzielonej konsoli, zastosowano wielofunkcyjny wyświetlacz, a na tunelu pojawiło sie pokrętło systemu iDrive. Wbrew zapewnieniom producenta nie jest on - to znaczy ten system - tak całkiem intuicyjny, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Wystarczy kilka wieczorów na przestudiowanie pokaźnej instrukcji obsługi i bez trudu orientować będziemy się w zakamarkach menu.

Uruchomienie silnika nie pozostawia żadnych złudzeń - siedzimy w BMW. Odgłos pracy sześciocylindrowego potwora to chyba "specjalność zakładu" z Bawarii. Przyjemny pomruk towarzyszy nam od najniższych obrotów, a radość z jaką ropniak wkręca się jest co najmniej równa naszej, kiedy widzimy szybko poruszającą się wskazówkę prędkościomierza. Wskazówka owa dobije do "setki" po 7 sekundach i zatrzyma się dopiero w okolicach prędkości 230 km/h.

Moc nominalna trzylitrowego ropniaka to 218 koni mechanicznych. Znakomite przyspieszenia - i to na każdym biegu - pozwalają dynamicznie poruszać się w miejskich zaułkach, jak też i mknąć po gładkich autostradach (wyłącznie niemieckich). Gdyby nie oznaczenia na tylnej klapie, naprawdę trudno byłoby zorientować się, że mamy do czynienia z dieslem. Stając przed wyborem: trzylitrową benzynówkę, czy silnik wysokoprężny o tej samej pojemności miałbym naprawdę duży dylemat.

Kiedyś zarzekałem się, że nie lubię skrzyń automatycznych. Dziś muszę zweryfikować swoje zdanie w tej materii, a wszystko za sprawą sekwencyjnej sześciobiegowej skrzyni typu Multitronic. W zależności od nastroju można całkowicie zdać się na automat (w programach standardowym i sportowym), można też ręcznie zmieniać biegi przesuwając dźwignię w górę lub dół. Działa to wszystko rewelacyjnie, a przy wysokim momencie obrotowym jednostki (500 Nm!) wydaje się połączeniem wręcz idealnym. Oczywiście w ofercie są ręczne skrzynie, ale to już dla amatorów mocnych wrażeń.

Zawieszenie - jak dla mnie - po prostu rewelacyjne. Ani za miękkie, ani za twarde. Tak więc będzie komfortowo, a i plomby z zębów nie powypadają. Mocnych wrażeń możemy sobie sami dostarczyć wyłączając system DSC. Dynamiczna kontrola trakcji (łącznie z ESP) wtedy nie działa i liczyć musimy na własne umiejętności. A tych potrzeba całkiem sporo, aby ujarzmić ponad półtoratonowego stwora. Silniejsze naciśnięcie gazu skutkuje efektownym poślizgiem i to na każdej nawierzchni. Można zadać szyku pod dyskoteką, tylko wcześniej lepiej poćwiczyć na pustym placu, coby plamy przed pannami nie dać.

Reklama

Mało wam 218 koni? No to może wolicie wersję z podwójnym turbodaładowaniem i 272 koniami mocy? Jeżeli tak, model 535d będzie w sam raz. Tu wrażenia - wszelakie - mają jeszcze bardziej ekstremalny smak, ale to temat na osobną dwyagację.

Na koniec jedna uwaga - mój nastrój zdecydowanie popsuła cena. Jest drogo, ale z drugiej strony czy coś powszechnie dostępnego by tak cieszyło? Pozostało mi jedno: pomarzyć zawsze jednak można. Niebawem środa, więc też i kolejna szansa na milion złotych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy