Tak naprawdę, to Skoda weszła na rynek SUVów coupe już w 2018 roku, za sprawą Kodiaka GT, ale to auto stworzono z myślą o rynku chińskim. Europejczycy szukający SUVa o dynamicznej linii nadwozia, musieli czekać aż do teraz - na model Enyaq Coupe.
Jak nietrudno się domyślić, Enyaq Coupe jest taki sam, jak "zwykły" Enyaq, ale ma inaczej poprowadzoną linię dachu oraz inaczej ukształtowany tył. Styliści zmienili jednak także dolną część przedniego zderzaka, aby nadać autu bardziej dynamicznego wyglądu, co, oceniając całość, udało się całkiem nieźle.
Skoda podkreśla przy tym, że atrakcyjne linie poprawiają także aerodynamikę (współczynnik cd 0,234), co przekłada się nawet na kilkanaście kilometrów większy zasięg, porównując do klasycznej odmiany.
W przypadku samochodów "w stylu coupe" pierwszym podstawowym pytaniem jest to, czy pozostawiono choć trochę miejsca nad głowami podróżnych z tyłu. Uspokajamy - Enyaq Coupe jest bardzo przestronny także na tylnej kanapie i dorośli pasażerowie nie będą mieli powodów do narzekań.
Osiągnięto to między innymi za sprawą seryjnego szklanego dachu - zachodzi on bardzo daleko na tył, dzięki czemu wszyscy podróżni mają nad głowami szklaną powierzchnię. Zwykle "panorama" ogranicza przestrzeń nad głowami, ale w przypadku Enyaka Coupe, jest ona pozbawiona żaluzji, dzięki czemu nie trzeba było obniżać podsufitki, żeby zrobić miejsce dla jej prowadnic i szklana powierzchnia może być zauważalnie większa. Większa nawet niż przy klasycznym dachu.
Skoda nie jest pierwszym producentem, który zdecydował się na zastosowanie szklanego dachu, jako sposobu na zwiększenie przestronności wnętrza. Niestety takie rozwiązanie ma jedną, poważną wadę - pomimo znacznego przyciemnienia oraz zastosowania różnych filtrów, nadal przy mocnym słońcu czujemy jego obecność. Co nie jest zbyt przyjemne, jeśli wsiadamy do auta, żeby się ochłodzić i mieć nad głową cień. Skoda chyba zrozumiała, że nie każdy będzie zachwycony z obowiązkowego szklanego dachu (nie da się zamówić Enyaka Coupe bez niego), dlatego sięgnęła po rozwiązanie z Fabii. Czyli siateczkę rozciągniętą na elastycznym stelażu, którą musimy ręcznie wciskać między podsufitkę, a szkło. Nie jest to ani wygodne, ani proste do założenia (przynajmniej na początku) i wymaga zatrzymania się na parkingu.
Trudno narzekać natomiast na bagażnik, który mieści słuszne 570 l. Jeśli na zdjęciu nie wygląda na tak duży, to dlatego, że pod podłogą znajduje się parę styropianowych przegródek oraz zagłębienie, gdzie możemy schować na przykład kable do ładowania. Chcąc wykorzystać pełnię możliwości przewozowych, trzeba pozbyć się wspomnianego styropianu i obniżyć podłogę.
Kończąc wątek wnętrza, warto wspomnieć jeszcze o nowej wersji oprogramowania, która trafiła do obu wersji Skody Enyaq. Zmiany nie są rewolucyjne - pojawiły się drobne poprawki graficzne, kilka dodatkowych ikon, a obraz z kamery cofania jest jaśniejszy i ma większy kontrast. Ekran przed kierowcą, mający jedynie 5,3 cala, przekazuje teraz nieco więcej informacji - na przykład stopień naładowania baterii wyrażony w procentach.
Enyaq Coupe występuje w kilku dobrze znanych wersjach silnikowych. Do wyboru jest odmiana 60 (jako jedyna z baterią 62 kWh, pozostałe 82 kWh) o mocy 179 KM, 80 (204 KM) oraz 80x (265 KM z dodatkowym silnikiem z przodu). Nowością jest natomiast topowa odmiana RS, dająca kierowcy do dyspozycji 299 KM oraz 460 Nm. Przyspiesza ona do 100 km/h w 6,5 s i ma przesunięty limiter prędkości do 180 km/h (pozostałe odmiany 160 km/h).
Pierwszy elektryczny RS nie jest więc najszybszą Skodą w historii, ale potrafi naprawdę mocno wcisnąć w fotel. Z drugiej strony, jak to w elektryku, mocne i natychmiastowe, ale niemal bezgłośne przyspieszenie, nie ma w sobie tyle dramatyzmu i nie daje tyle emocji, jak jest to w przypadku samochodów spalinowych. Część producentów, aby nieco temu zaradzić, decyduje się na przygotowanie odpowiedniej "ścieżki dźwiękowej" towarzyszącej przyspieszeniu (zwykle budzącej dość futurystyczne skojarzenia), ale Czesi nie poszli tą drogą i nie usłyszymy tu żadnych dodatkowych efektów. Trochę szkoda.
Skoda Enyaq Coupe RS iV standardowo wyposażona jest w obniżone (o 15 mm z przodu i 10 mm z tyłu) sportowe zawieszenie (opcjonalnie z regulacją twardości), a także w progresywny układ kierowniczy. Przekłada się to oczywiście na jeszcze lepsze prowadzenie, chociaż trudno było to wyczuć, ponieważ poruszaliśmy się po drogach publicznych. Szczególnie, że wszystkie egzemplarze Enyaka Coupe, jakimi jeździliśmy, miały adaptacyjne amortyzatory, a nisko położony środek ciężkości (zasługa baterii w podłodze), sprawia, że elektryczny SUV Skody w każdej odmianie sprawia wrażenie przyklejonego do drogi. W dynamicznej jeździe odczuwalna jest jednak wysoka masa pojazdu (ok. 2,2 t).
Wizualnie Enyaq RS wyróżnia się tylko detalami, jak nieznacznie zmienione dolna część przedniego zderzaka oraz odblaskowe światło ciągnące się przez całą szerokość tylnego zderzaka (jak w każdej Skodzie RS) oraz czarne dodatki, takie jak nakładki na lusterka czy obwódka grilla. Sam grill, co ciekawe, jest seryjnie podświetlany.
We wnętrzu znajdziemy takie elementy jak sportowe przednie fotele ze zintegrowanymi zagłówkami, sportową kierownicę oraz elementy wykończeniowe imitujące włókno węglowe. Tak jak w innych odmianach Enyaka, tak i w RS, dostępne są różne warianty Design Selections, czyli opcje wykończenia i wyposażenia wnętrza. Szczególnie rzuca się w oczy wersja z limonkowymi elementami, świetnie pasującymi do zarezerwowanego dla usportowionej wersji lakieru Mamba Green.
Przedstawiciele Skody nie ukrywają, że bardzo poważnie biorą pod uwagę scenariusz, w którym Enyaq Coupe będzie stanowił większość sprzedaży modelu. Nic dziwnego, skoro ta wersja nie wymaga poświęceń z zakresu praktyczności (chyba że ktoś naprawdę potrzebuje auta o możliwie pudełkowatym kształcie), a do tego prezentuje się zauważalnie ciekawiej. Niewiadomą pozostaje tylko cena, która może być nawet kilkanaście tysięcy złotych wyższa.