​Ford Ka+ - dobre wrażenie

Forda Ka+ to nowy model, który właśnie trafia na polski rynek. Jego nazwa może być myląca, bo Ka+ ma niewiele wspólnego z poprzednim Ka. Jest większy, lepiej wykonany i... bardziej fordowski, czyli mocno przypomina inne modele tej marki. Nie jest też produkowany w tyskiej fabryce Fiata, tylko w Indiach. I to jest jego największy mankament.

Przypomnijmy, poprzedni Ford Ka miał dwie generacje. Pierwsza została zbudowana przez Forda, druga - już wspólnie z Fiatem. Auto powstało na płycie Pandy i było mocno spokrewnione z popularną "pięćsetką". Oba modele produkowano zresztą na tej samej linii montażowej w tyskiej fabryce Fiata.

Ka+ to już zupełnie inny samochód. To auto budżetowe, zaprojektowane na biedniejsze rynki świata, zbudowane na płycie podłogowej zmodyfikowanej Fiesty, ale poprzedniej generacji.

Dlaczego Ka+ pojawił się więc w Polsce? Bo, jak twierdzą przedstawiciele marki, jest u nas miejsce na takie auto. Dla wielu klientów istotną rolę odgrywa bowiem cena. Na budżetowe auto nie ma się jednak, co obrażać. Ka+ będzie w sprzedaży m.in.: w Niemczech, Francji, Włoszech i Wielkiej Brytanii. To po prostu tani, pięciodrzwiowy maluch segmentu B, dla tych, którzy szukają nieskomplikowanego samochodu.

A taki jest Ka+. Auto wizualnie mocno upodobniono do innych modeli marki. Jest szeroka osłona chłodnicy, są reflektory zachodzące głęboko na błotniki i charakterystyczne dla Forda przetłoczenia na masce. Wszystko wkomponowane zostało w zgrabną sylwetkę małego miejskiego hatchbacka.

Reklama

Wymiary? Względem poprzedniego Ka są nieporównywalne, w końcu auto przeszło z segmentu A do segmentu B. Teraz Ka+ ma prawie 4 metry długości (3929 mm) i jest nieznacznie krótsze od poprzedniej Fiesty, a jednocześnie o 29 milimetrów od niej wyższe. Rozstaw osi to pokaźne 249 cm, czyli nieznacznie mniej od Opla Corsy i Toyoty Yaris, od których auto jest też nieco krótsze.

Czy to oznacza, że Ka+ może konkurować ze Skodą Fabią, czy wspomnianą wcześniej Toyotą Yaris? Naszym zdaniem nie, ale to międzysegmentowy pomost, w którym podczas codziennych dojazdów do pracy nie czujesz się jak sardynka w puszcze, i to nawet, jeśli wieziesz pasażerów.

Wnętrze także jest mocno "fordowskie". Zegary są podobne do tych z Fiesty, podobny jest też układ deski rozdzielczej z konsolą centralną i charakterystycznymi wlotami powietrza. Miejsca na nogi, szczególnie za kierownicą, jest bardzo dużo, a na tylnych fotelach mogą śmiało siadać rośli pasażerowie. Wejście ułatwi im bardzo duży otwór drzwiowy.

Auto ma też pokaźny bagażnik o pojemności 270 litrów i, co ważne, przydatne i funkcjonalne haczyki na siatki z zakupami. Funkcjonalnych elementów jest zresztą tutaj więcej. To np. podłokietnik fotela kierowcy (co prawda cienki i bez możliwości regulacji) oraz wszechobecne pojemniki na kubki i schowki. W sumie naliczyliśmy ich 21!

Grzech pochodzenia

Przedstawiciele Forda zarzekają się, że auto na rynek indyjski wykończone jest w innym standardzie niż na rynek europejski. Wierzymy na słowo, ale deska rozdzielcza i plastiki użyte do wykończenia wnętrza są nadal znacznie gorszej jakości niż u konkurencji. Deska jest twarda, podobnie boczki drzwi i tunel środkowy. Z drugiej strony trudno w aucie budżetowym - za 37 900 zł - szukać miękkich plastików i naturalnych skór oraz dotykowych wyświetlaczy. Królują tradycyjne pokrętła (od klimatyzacji i nawiewu) i proste przełączniki. Ważne natomiast, że podczas jazdy nic nie trzeszczy i nie skrzypi.

Tylko jeden silnik

Pod maską testowanego Forda Ka+ pracuje czterocylindrowy silnik 1.2 l Duratec ze zmiennymi fazami rozrządu, znany z innych modeli marki. Z powodzeniem stosowany był np. w poprzedniej Fieście. Tutaj ma zmniejszoną pojemność i jest jedynym źródłem napędu. W zależności od wersji dysponuje mocą 70 KM i maksymalnym momentem obrotowym 105 Nm w wersji Trend lub 85 KM i 112 Nm w wersji Trend Plus. Zawsze sprzęgnięty jest z pięciobiegową skrzynią manualną, która działa bez zarzutu.

W przypadku mocniejszej odmiany, Ka+ na niższych biegach chętnie zbiera się do jazdy. Jednak powyżej 90 km/h zaczyna brakować mu pary. Czuć, że maksymalny moment dostępny jest wysoko, bo przy 4000 obr/min. O słabszej odmianie mogą myśleć ci, którzy jeżdżą w pojedynkę i na krótkich dystansach. W każdym innym przypadku mocniejsza wersja jest obowiązkowa.

Jeśli będziemy wkręcać silnik na obroty, musimy liczyć się z wyższym niż deklarowane spalaniem. Z fabrycznych 4,9 litrów na setkę zostaną tylko obietnice. Nam, mimo spokojnej jazdy, której zresztą Ford Ka+ sprzyja, udało się osiągnąć wynik 7 litrów na sto kilometrów.

Zawieszenie z plusem

Najprzyjemniejsze w Ka+ jest zawieszenie. Robi naprawdę dobre wrażenie. Świetnie izoluje i tłumi nierówności. Zaskakujące, jak cicho potrafi pokonać torowisko albo studzienkę. W samochodzie za niespełna 40 tys. zł to naprawdę godne pochwały.

Auto jest też dobrze wytłumione. To również zaskakujące, bo w autach budżetowych maty wygłuszające i dodatkowe uszczelki wyrzucane są w pierwszej kolejności. Chodzi o cięcie kosztów. Tutaj tego nie zrobiono, przez co komfort podróżowania nie odbiega od innych aut z segmentu. Jedynie dźwięki zamykania drzwi lub pokrywy bagażnika zdradzają korzenie samochodu.

Krótka lista wyposażenia

W Ka+ nie znajdziemy skomplikowanych systemów wspierających jazdę. Standardowe wyposażenie bezpieczeństwa obejmuje: sześć poduszek powietrznych, obowiązkowy ABS i system monitorowania ciśnienia w oponach, elektrycznie sterowane przednie szyby i lusterka zewnętrzne, centralny zamek z pilotem, również obowiązkowy układ ESC z systemem Hill Start Assist oraz ogranicznik prędkości. To w zasadzie wszystko.

W wersji Trend Plus pojawia się automatyczna klimatyzacja, skórzana kierownica, tempomat, podgrzewane przednie fotele, system audio DAB, tylne czujniki parkowania, elektrycznie sterowane tylne szyby, podgrzewane i elektrycznie składane lusterka zewnętrzne, przyciemniane szyby oraz 15-calowe obręcze aluminiowe.

Co prawda nie przewidziano nawigacji, ale jest system SYNC z układem AppLink, który umożliwia głosowe sterowanie aplikacjami na smartfonie.

Naszym zdaniem

Ford Ka+ to ciekawa propozycja dla wszystkich, którzy szukają taniego, ale dobrze jeżdżącego miejskiego auta. Jest nieco mniejszy od większości aut z segmentu B, ale od nich tańszy i to o kilka tysięcy złotych.

To pomost między maluchami, których dni zdaniem Forda są policzone. Coś więcej niż poprzedni Ka, a mniej niż Fiesta. Auto wpasowujące się między Toyotę Aygo a Yarisa, VW Up! a Polo. I być może taka międzysegmentowość będzie największą zaletą nowego modelu Forda.

W wersji Trend auto wyceniono na 37 900 zł. Jeśli dokupimy pakiet Cool&Sound (klimatyzację i system Sync), będziemy musieli zapłacić 40 900 zł. Za podstawową wersję Ka+ Trend Plus trzeba zapłacić 41 900 zł. W tej cenie mamy już bogatsze wyposażenie oraz mocniejszą odmianę silnika.

Ford Ka+ - dane techniczne

Silnik: 1119 cm3, R4

Moc: 70 KM przy 6000 obr/min lub 85 KM przy 6300 obr/min

Maksymalny moment obrotowy: 105/112 Nm przy 4000 obr/min

Skrzynia: pięciobiegowa, manualna

Masa: 1009 kg

Długość/szerokość/wysokość: 3929/1695 (bez lusterek)/1524 mm

Rozstaw osi" 2489 mm

Poj. Bagażnika: 270 l

Śr. Spalanie fabryczne: 4,9 l/100

Cena: od 37 900 zł

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama