Cuprą mimo mgły
Są samochody, na widok których dostajemy gęsiej skórki. I wcale nie mamy tu na myśli "wypasionych" jaguarów, mustangów czy ferrari. Takie auta poza nasza strefą marzeń.
Ale gdyby los się uśmiechnął i trafiłaby się nam jakaś, nawet nie za duża wygrana w totka na pewno kupilibyśmy sobie auto, które wywołuje u nas wspomnianą wyżej gęsią skórką i dreszcz emocji. A takim samochodem jest seat leon cupra. Auto nie tylko piękne, ale piekielnie mocne i szybkie.
Leona cuprę poznaliśmy dzisiaj. W Madrycie. Jakimś cudem udało się nam wydostać z zamglonej Polski. Dzień wcześniej mieliśmy umówioną "randkę" w Rzymie z nową "słowacką" kia cee'd. Nie udało się tam dotrzeć. A szkoda, bo choć "koreańczyk" gęsiej skórki na pewno by nie wywołał, to aby stać się jego właścicielem nie trzeba liczyć na wygraną. Ponoć ma kosztować gdzieś w okolicach 48 tysięcy. Oj zamiesza w swoim segmencie, zamiesza...
Ale wróćmy do leona. Jaki jest każdy widzi. Wystarczy kliknąć na naszą galerię. Te wloty powietrza... Spoilery... Ogromne koła... Rura wydechowa... No i napis na tylnej klapie, zwanej nie wiadomo dlaczego piątymi drzwiami. Cupra. Każdy miłośnik czterech kółek wie o co chodzi.
A jak jeździ to auto? Zaraz się przekonamy. Wkrótce ruszamy w trasę. Przed nami prawie 400 kilometrów po różnych drogach w okolicach stolicy Hiszpanii.
Polska ekipa na prezentacji cupry to zaledwie 4 osoby. Nasz towarzysz w samochodzie Maciek Struk z Auto Motor i Sportu oraz przedstawiciel "gazetowych" Wysokich Obrotów i miesięcznika Auto Moto. W dwa auta będzie raźniej... My jedziemy czerwonym. Oni żółtym.