Zimówki czy uniwersalne?
Kalendarzowa zima należy już do przeszłości. Śnieg znika w oczach, temperatury rosną, więc niechybnie nadchodzi czas zmiany opon zimowych na letnie.
Tymczasem do naszej redakcji dotarł list, w którym autor udowadnia, że stosowanie opon letnich i zimowych to zbędny luksus oraz efekt lobbingu firm oponiarskich. Nasz czytelnik uważa, że równie dobrze, jak dwa komplety opon zimowych i letnich spiszą się... opony całoroczne, czyli uniwersalne.
Oto list naszego czytelnika:
Powiedzmy sobie wreszcie otwartym tekstem, że ten cały hałas pod tytułem "zmieniajcie opony co sezon" - to sprytny marketing producentów, którym bardziej opłaca się sprzedać nam dwa komplety ogumienia zamiast jednego. Dla osiągnięcia tego celu stosuje się nawet chwyty nieuczciwe, a mianowicie pokazuje się testy zachowania w zimie opon letnich i zimowych. Wynik nietrudny do przewidzenia z góry. Czy ktoś kiedyś gdzieś widział porównanie w warunkach zimowych opon CAŁOROCZNYCH i zimowych? Jeśli tak: proszę mi wskazać takie miejsce. Bo ja nie widziałem.
Jeśli pozwolimy sobie nadal "robić wodę z mózgu" to niedługo będą nam wmawiać nie 2, ale 4 komplety opon: na wiosnę, lato, jesień i zimę. A potem 8, albowiem w każdej z wymienionych pór roku zalecane będą inne opony do jazdy w dzień, a inne w nocy. Towarzyszyć temu będzie natrętna reklama i wielce uczone deliberacje, mające "udowodnić", że skład mieszanki kauczukowej pracującej przy świetle słonecznym MUSI (absolutnie: MUSI) być odmienny niz pracującej prze świetle księżycowym. I że od tego zależy nasze bezpieczeństwo na drodze.
Opony całoroczne w naszej huśtawce pogodowej i w naszych realiach ekonomicznych są rozwiązaniem optymalnym. Absolutna nieprawda, że jest to kompromis "gdzieś pośrodku" letnich i zimowych. Są to bowiem najnowsze osiągnięcia technologii wykorzystujące zarówno mieszankę gumową nie zmieniającą parametrów w bardzo szerokim zakresie temperatur (od -30 od +30), jak i bieżnik sprawdzający się w każdych warunkach pogodowych i drogowych.
W USA, kraju rozciągającym się od Arktyki po obszar tropikalny są one obowiązkowym wyposażeniem każdego sprzedawanego samochodu, a sezonowej zmiany nie praktykuje nikt. A samochodów jeździ tam jakby trochę więcej niż u nas.
Mam pytanie, na które nikt nie był (jak dotąd) w stanie udzielić mi przekonywującej odpowiedzi: dlaczego miarą postępu w przemyśle naftowym jest odejście od sezonowych olejów silnikowych (kto pamięta, że całkiem niedawno były oleje letnie i zimowe - i trzeba było zmieniać przed każdym sezonem bez względu na przebieg?) na rzecz wielosezonowych - a w przemyśle oponiarskim miarą postępu ma być krok w dokładnie odwrotnym kierunku (kiedyś jeździliśmy przecież wyłącznie na "uniwersalnych", choć mieszanki gumowe były gorsze, nie było wyliczanych na komputerach bieżników, a i samochody miały gorszy współczynnik bezpieczeństwa i nie tak sprawne hamulce)?
Pozdrowienia dla wszystkich odwiedzających tę stronę.
A co wy sądzicie o problemie poruszonym przez naszego czytelnika? Czy faktycznie opony uniwersalne są równie dobre w zimie, jak zimowe? Czy nie prawdą jest, że coś co jest "uniwersalne", to tak naprawdę nie jest dobre w żadnych warunkach?
No i pozostaje pytanie, czy nasz czytelnik sprobował jazdy na oponach zimowych. My pamiętamy bowiem, gdy dawno temu, na obręcze naszego Fiata 125p trafiły pierwsze polskie "zimówki". Jazdy na nich w żaden sposób nie można było porównać z poczciwymi D124... I w ten właśnie sposób opony zimowe zdobywały popularność... Kto spróbował nie wyobrażał sobie następnej zimy na oponach uniwersalnych.
Jakie jest wasze zdanie? Czy opony uniwersalne mogą zastąpić "gumy" letnie i zimowe?