Ślady biologiczne na poduszce powietrznej pomogły ustalić pasera
Do krakowskiego sądu trafił akt oskarżenia wobec 31-latka z Siemianowic Śląskich podejrzanego o paserstwo. Policjanci ustalili sprawcę po prawie pięciu latach od popełnienia przestępstwa. Pomocne okazały się ślady zostawione na poduszce powietrznej kradzionego auta, z których wyodrębniono DNA.
"Przestępcy nie mogą czuć się bezkarnie. Umorzenie dochodzenia nie musi oznaczać zakończenia sprawy. W efekcie intensywnej pracy funkcjonariuszy Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Powiatowej Policji w Krakowie udało się ustalić pasera, który w 2013 roku wszedł w posiadanie kradzionego volkswagena golfa. Akt oskarżenia w tej sprawie właśnie trafił do sądu" - poinformował w piątek rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń.
W listopadzie 2013 r. mężczyzna próbował przejechać przez bramki autostrady A4 samochodem skradzionym dwa miesiące wcześniej w Katowicach. Posłużył się przy tym kradzioną kartą abonamentową na przejazd autostradą. Pracownik obsługujący punkt poboru opłat zorientował się, że karta nie należy do kierowcy i wezwał patrol policji. Wówczas mężczyzna ruszył, wyłamał szlaban i po przejechaniu krótkiego odcinka porzucił auto. Gdy policjanci sprawdzili volkswagena, okazało się, że jest poszukiwany przez katowicką policję.
Funkcjonariusze sprawdzili okoliczny teren, przesłuchali świadków i zabezpieczyli ślady, m.in. wystrzeloną poduszkę powietrzną z widocznymi śladami biologicznymi. Materiał przesłano do laboratorium kryminalistycznego celem wyodrębnienia DNA, które zostało zarejestrowane w policyjnej bazie danych.
Nie udało się wówczas wytypować sprawcy. Osoby o takim DNA, jak zabezpieczone w pojeździe, nie było w bazie danych. Postępowanie przygotowawcze zostało umorzone, a odzyskany samochód przekazany pokrzywdzonemu.
W 2018 r. policjanci uzyskali nowe dane pozwalające na ustalenie sprawcy. Okazało się, że ślady z poduszki powietrznej w skradzionym samochodzie odpowiadały DNA 31-latka z Siemianowic Śląskich. Mężczyzna usłyszał zarzut paserstwa, do czego się przyznał. Grozi mu do dwóch lat więzienia. Jednocześnie policjanci ustalili, że w dniu porzucenia volkswagena mężczyzna miał zakaz prowadzenia pojazdów, za co również poniesie odpowiedzialność karną.