Rajd Dakar - problemy techniczne Przygońskiego i Wiśniewskiego
Oprac.: Michał Domański
Jakub Przygoński oraz Kamil Wiśniewski mieli problemy techniczne podczas 9. etapu Rajdu Dakar. Zapowiadają jednak walkę o odzyskanie strat czasowych.
Zajmujący czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej Przygoński we wtorek uzyskał 33. czas i został wyprzedzony przez dwóch rywali. Straty do nich ma jednak niewielkie.
"Mieliśmy awarię techniczną. W naszym samochodzie pękło mocowanie linki prowadzącej do skrzyni biegów. Musieliśmy się zatrzymać, stać na chwilę MacGyverami i to naprawić przy pomocy jakichś +trytytek+ i opasek. Plus jest taki, że nam się to udało, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie jechać dalej, a minusem jest strata pewnie ze 12-15 minut" - relacjonował Przygoński.
Kierowca Orlen Teamu obawia się, że w środę może być w trudnej sytuacji.
"Będziemy startowali z tyłu stawki i może być bardzo dużo kurzu. Oby dało się coś nadrobić, ale przeważnie jedna awaria niesie konsekwencję następnego dnia, bo się jedzie po bardziej zniszczonej trasie" - zauważył.
Przyznał, że trochę go ta sytuacja przybiła, ale nie zamierza składać broni.
"Oczywiście, w momencie, kiedy przez cały rajd gdzieś tam awansujemy, jesteśmy na czwartej pozycji i jest duży potencjał do walki o podium, to jest to trochę przybijające. Ale nie ma co się poddawać. Przez trzy dni może się wydarzyć wiele rzeczy" - powiedział.
Wiśniewski zanotował podobną stratę, ale utrzymał trzecią pozycję. Jego przewaga nad czwartym zawodnikiem zmalała jednak do 40 sekund.
"Dzisiaj mój quad po prostu gasł. Duża strata, bo musiałem szukać awarii. Raz się zatrzymałem i nic nie znalazłem, ale quad zaczął jechać. Po kilkudziesięciu kilometrach zrobiło się to samo. Postanowiłem wymienić komputer, bo już wcześniej były z nim kłopoty i chłopaki zapakowali mi zapasowy. W sumie straciłem z 15-20 minut. Dzisiaj tak naprawdę była walka o przetrwanie. Później jechało mi się dobrze i gdyby odcinek był dłuższy, to może bym coś odrobił" - ocenił.
"Przyznam, że dzisiaj się trochę zestresowałem, bo przy pierwszej awarii ten goniący zawodnik mnie wyprzedził. Jakaś tam myśl mi przemknęła, że może być słabo. Ale jeszcze trzy dni ścigania, więc mam taką cichą nadzieję, że moje problemy tutaj już się wyczerpały. Nawet jakbym spadł dzisiaj na czwarte miejsce, to by nie było dramatu, bo ja zawsze lubię gonić, wolę być lisem niż zającem" - podkreślił zawodnik Orlen Teamu.
***