Przyczyną wypadków prędkość czy alkohol?

Szef policji nadinsp. Marek Działoszyński uważa, że istnieją prawne możliwości pozwalające na skuteczne karanie pijanych kierowców, ale problem nadal tkwi jednak w korzystaniu z tych instrumentów np. przez sądy.

Szef policji nadinsp. Marek Działoszyński uważa, że istnieją prawne możliwości pozwalające na skuteczne karanie pijanych kierowców, ale problem nadal tkwi jednak w korzystaniu z tych instrumentów np. przez sądy.

Szef policji odniósł się w ten sposób do pojawiających się propozycji zaostrzenia kar za jazdę po pijanemu. Jak zaznaczył, już teraz obowiązują przepisy, które mogłyby skutecznie zniechęcać do jazdy po pijanemu - np. możliwość stosowania przez sądy wobec zatrzymanego nietrzeźwego kierowcy aresztu lub dotkliwych kar finansowych.

"Co się stanie, kiedy kierowca straci prawo jazdy? Jeśli nie jest zawodowym kierowcą, to prawdopodobnie tego poważniej nie odczuje. A jeśli trafi do aresztu, to dowie się o tym np. jego pracodawca i może stracić pracę. Pewnie następnym razem zastanowi się zanim wsiądzie za kierownicę po pijanemu" - powiedział Działoszyński.

Reklama

"Polityka karna nie jest po stronie policji. My mandatem nie załatwimy tego tematu, ale są elementy dodatkowe, które można stosować" - zaznaczył.

Według komendanta widoczne stają się efekty działania prewencyjnego policji - czyli m.in. wzmożonych kontroli trzeźwości kierowców. "Jakiś pozytywny trend się rysuje. Przy zwiększającej się liczbie kontroli stanu trzeźwości kierowców ujawniamy mniej osób nietrzeźwych" - wyjaśnił. Zaznaczył równocześnie, że nadal główną przyczyną wypadków jest nadmierna prędkość.

Dopytywany o pomysły dotyczące ewentualnego wprowadzenia obowiązku posiadania w pojazdach alkomatów, alkotestów lub montowania urządzeń alcolock (pojawiły się one po tragedii w Kamieniu Pomorskim, gdzie 1 stycznia kierowane przez pijanego 26-latka BMW wypadło z drogi i wjechało w grupę ludzi; zginęło pięć dorosłych osób i jedno dziecko) komendant powiedział, że "każde działanie, które się przyczyni do poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym uważa za sensowne".

Według niego ważniejsze jest jednak to, by kierowcy mieli nawyk niewsiadania za kierownicę po alkoholu. "Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości czy jest jeszcze po alkoholu, czy jego zdolności psychofizyczne predysponują go do tego, by siadać za kółkiem, czy nie - bo wczoraj miał imprezę - to niech idzie na policję i tam sprawdzi stan trzeźwości. Jeśli kupił sobie alkomat, to niech sam się sprawdzi. Chodzi o to, żeby podjął takie działania, żeby nie siadał za kierownicą, jeśli jest pijany. Rozsądni ludzie powinni tak do tego podchodzić" - zaznaczył Działoszyński.

W 2012 r. za jazdę po pijanemu sądy skazały ponad 12 tys. osób. Rok wcześniej było to ponad 10 tys. osób. Tymczasem tylko w miniony weekend - pierwszy wiosenny - policjanci zatrzymali prawie 1000 pijanych kierowców.

Po tragedii w Kamieniu Pomorskim powstał m.in. projekt nowelizacji Kodeksu karnego prowadzący do zaostrzenia kar za prowadzenie samochodu po wypiciu alkoholu. W połowie marca pojawił się on na stronach internetowych Rządowego Centrum Legislacji.

Według tych propozycji kierowca, który zostanie skazany za prowadzenie pod wpływem alkoholu, straci prawo jazdy na okres od 3 do 15 lat i zapłaci co najmniej 5 tys. zł; za ponowną jazdę po alkoholu i spowodowanie wypadku będzie mu grozić dożywotnia utrata prawa jazdy.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami za jazdę po wypiciu alkoholu - gdy jego zawartość we krwi kierowcy wynosi od 0,2 do 0,5 promila - grozi zakaz prowadzenia pojazdów do 3 lat, do 30 dni aresztu i do 5 tys. zł grzywny; jeśli stężenie alkoholu przekracza 0,5 promila, kierowcy grozi do 2 lat więzienia i utrata prawa jazdy na 10 lat.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy