Przełom w poszukiwaniach sprawcy wypadku na Trasie Łazienkowskiej
Łukasz Ż., który doprowadził do śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowej i był poszukiwany listem gończym oraz Europejskim Nakazem Aresztowania został zatrzymany w Niemczech. Wkrótce ma ruszyć procedura ekstradycji - podała w czwartek wieczorem prokuratura.
Spis treści:
Przypomnijmy, do tego głośnego i bulwersującego opinię publiczną wypadku doszło na Trasie Łazienkowskiej w niedzielę w nocy na wysokości Torwaru w kierunku Pragi. Na nagraniu z pokładowej kamery świadka zdarzenia widać doskonale jego przebieg. Jadący z bardzo dużą prędkością Volkswagen Arteon najechał na tył Forda, który następnie uderzył w barierki energochłonne.
Zderzenie Volkswagena z Fordem na Trasie Łazienkowskiej
Fordem podróżowała czteroosobowa rodzina. W wyniku zderzenia zginął siedzący z tyłu 37-letni pasażer. Do szpitala trafiły trzy osoby z tego auta: kierująca 37-letnia kobieta, żona ofiary śmiertelnej, oraz dzieci w wieku czterech i ośmiu lat. Poważnie ranna została również kobieta, która podróżowała Volkswagenem.
Po wypadku policja informowała, że trzech mężczyzn, którzy jechali Volkswagenem, było nietrzeźwych. 22-latek miał we krwi ponad 2 promile alkoholu, 27-latek i 28-latek po ponad promilu. Czwarty mężczyzna, według ustaleń prokuratury kierujący samochodem, uciekł z miejsca zdarzenia i był poszukiwany listem gończym i Europejskim Nakazem Aresztowania.
Mężczyźni, którzy byli pasażerami Volkswagena zostali zatrzymani, usłyszeli zarzuty utrudniania postępowania i nieudzielenia pomocy pokrzywdzonym w wypadku, a także poplecznictwa i mataczenia. Nie przyznali się do winy. Mikołaj N., Damian J. i Maciej O. zostali przez sąd tymczasowo aresztowani. Każdemu z nich grozi do 5 lat więzienia.
Prokurator Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, poinformował, że całą sprawę zaangażowane były jeszcze inne osoby.
Według informacji, które posiadamy, w tę sprawę zamieszane są jeszcze inne osoby, które utrudniały postępowanie, pomagały podejrzanemu uniknąć sprawiedliwości, wprowadzały w błąd organy ścigania i udzielały mu pomocy.
To nie koniec zatrzymań ws. wypadku na trasie Łazienkowskiej
Prokuratura wie, gdzie, w jakim okresie i w jakim towarzystwie podejrzani spędzali czas na krótko przed zdarzeniem. - Mamy zarejestrowanych bardzo dużo zachowań o przestępczym charakterze i zaniechań osób, które do tej pory albo są niezidentyfikowane, albo są poszukiwane - mówił na konferencji prokurator Skiba. Z nieoficjalnych informacji wynika, że doszło już do kolejnych zatrzymań.
Jak wyjaśnił prokurator Skiba, przed wypadkiem, w jednym z lokali w Śródmieściu w okolicy placu Konstytucji grupa 8-10 osób piła alkohol. Następnie postanowiła przenieść się do lokalu tanecznego na Pradze. Osoby te wsiadły w dwa samochody, później jechały w bliskiej odległości od siebie i wtedy doszło do zderzenia. Prokurator dodał, że nagranie z kamery taksówkarza pomogło ustalić przebieg zdarzenia. Natomiast nie ustalono jeszcze, z jaką szybkością jechał Volkswagen Arteon.
Śledczy podali natomiast wstrząsające szczegóły tego, co działo się zaraz po wypadku - zatrzymani pasażerowie Volkswagena mieli nakłaniać kierowcę do ucieczki oraz uniemożliwić świadkom udzielenie pomocy ich ciężko rannej koleżance.
Dlaczego Łukasz Ż. nie trafił do więzienia?
Jednak do wypadku wcale nie musiało dojść. Jak ustalił TVN24, 26-letni Łukasz Ż. ma niezwykle bogatą kartotekę kryminalną, był skazywany m.in. za przestępstwa narkotykowe i oszustwo oraz pięć przestępstw drogowych - m.in. jazdę pod wpływem alkoholu i bez uprawnień. Ostatni, jeszcze nie prawomocny wyrok, zapadł 23 lipca 2024 roku.
Dlaczego więc Ż. nie znajdował się w więzieniu? W Kodeksie karnym znajduje się art. 244, który mówi: "Kto nie stosuje się do orzeczonego przez sąd zakazu (...) prowadzenia pojazdów (...) podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".
Sędziowie jednak orzekali kolejne zakazy prowadzenia samochodów, ale nie skazywali Ż. na więzienie. Jak ustalił TVN24, stało się tak aż pięciokrotnie, dwukrotnie taki wyrok zapad w sądach na warszawskiej Woli i Pradze Północ, a raz - na Żoliborzu. Dlaczego, wobec jawnego kpienia z prawa i wyroków sądowych Łukasz Ż. nie znalazł się w więzieniu? Na to pytanie nie ma na razie odpowiedzi, o wyjaśnienie zasad korzystania z art. 244 KK zwróciliśmy się do Ministerstwa Sprawiedliwości. Do chwili opublikowania materiału nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Łukasz Ż. który był poszukiwany listem gończym wydanym przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Śródmieście oraz Europejskim Nakazem Aresztowania, w czwartek wieczorem został zatrzymany w Niemczech. Wkrótce ruszy procedura ekstradycji.
Będzie mu groziło do 12 lat pozbawienia wolności.