Proces kierowcy Koenigsegga, który zranił 20 osób
Sąd Rejonowy w Poznaniu nie zgodził się w czwartek na dobrowolne poddanie się karze przez Norwega Mortena N., który w czerwcu ub. roku wjechał w publiczność w trakcie pokazu Gran Turismo w Poznaniu. Na razie nie wiadomo, kiedy ruszy proces w tej sprawie.
Norweg - oskarżony o nieumyślne spowodowanie katastrofy komunikacyjnej - wniósł o możliwość dobrowolnego poddania się karze. Chciał dla siebie 1 roku i 4 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata, chciał też zapłacić 45 tys. zł grzywny oraz odszkodowanie każdemu z poszkodowanych. Na to nie zgodziła się część pokrzywdzonych.
Z częścią poszkodowanych Morten N. już wcześniej zawarł ugodę.
Do wypadku z udziałem Norwega doszło 30 czerwca 2013 roku w Poznaniu w trakcie otwartych dla publiczności pokazów unikatowych i drogich samochodów. Jego auto w pewnym momencie z dużą prędkością wjechało w widzów. 20 osób zostało rannych.
W czwartek czterech poszkodowanych nie zgodziło się na takie rozwiązanie i wystąpiło do sądu z wnioskiem o przystąpienie do sprawy w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Ich zdaniem zaproponowana przez Norwega kara jest "rażąco niska".
"Nie zgadzam się z propozycją, która została przedstawiona. Liczę na bardziej surową karę, ona mogłaby uchronić przed podobnymi wypadkami w przeszłości. Do tej chwili nie zostałem przeproszony przez sprawcę" - powiedział dziennikarzom jeden z poszkodowanych.
Na razie nie wiadomo, kiedy proces będzie mógł ruszyć.
"Udało się zawrzeć ugody z połową pokrzywdzonych, oczywiście szanujemy wolę innych, którzy nie zgodzili się na ugodę" - powiedział obrońca oskarżonego mec. Łukasz Mieloch.
Morten N., który spowodował wypadek po rozprawie wyraził żal z powodu wypadku i zaistniałych konsekwencji.
Wypadek na Gran Turismo w Poznaniu
"Ta sytuacja nie jest dla mnie komfortowa. Przyznałem się do winy i do tego, że o wypadku zadecydował błąd ludzki. Na pewno nie wezmę już udziału w ulicznych pokazach. Może będę się ścigał, ale na zamkniętym torze" - przyznał dziennikarzom Norweg.
Jak dodał, po wypadku stracił pracę i dopiero niedawno udało mu się znaleźć nową.
Przestępstwo zarzucone Norwegowi zagrożone jest karą do 5 lat pozbawienia wolności. Wcześniej prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie zorganizowania pokazu bez zachowania wymogu zapewnienia bezpieczeństwa osobom w nim uczestniczącym.