Pol, Polaczek, Porażka?

Dla wszystkich kierowców, którzy codziennie przemierzają obszerne połacie naszego kraju w poszukiwaniu zaginionych autostrad, mamy dobrą wiadomość.

article cover
INTERIA.PL

Od wczoraj za sterem okrętu ministerstwa transportu stoi nowy kapitan. W późnych godzinach wieczornych Pan Prezydent powołał na to zaszczytne stanowisko człowieka, który ma być lekiem na dziurawą rzeczywistość naszych dróg.

Godnym pochwały jest fakt, że minister, który otrzymał ową nominację nie jest wcale nowicjuszem. Już wcześniej zajmował się sprawami dróg, więc ma wszelkie niezbędne kwalifikacje, by dowodzić ministerstwem transportu w tym, jakże trudnym dla kraju, przedwyborczym okresie.

Spieszymy więc uspokoić wszystkich zaniepokojonych kierowców. Teraz, w końcu, można już odetchnąć z ulgą. Pieczę nad naglącymi sprawami polskich dróg objął prawdziwy spec - Jerzy Polaczek. Zresztą już po raz trzeci...

Ponieważ z mediów doszły nas słuchy, że ministrowie rządu Jarosława Kaczyńskiego "gorączkowo" poszukują własnych osiągnięć, my skromni dziennikarze postanowiliśmy wspomóc Pana Ministra i wybawić go z opresji. Otóż, wbrew obiegowym opiniom, istnieje sporo sukcesów, którymi nowy-stary szef resortu może się pochwalić. My naliczyliśmy ich dokładnie... sześć.

Skąd ta liczba? Właśnie tyle kilometrów autostrad udało się oddać w ubiegłym roku. Niewiele? Tylko z pozoru. Tak naprawdę zupełnie nie ma się czym przejmować. W tym roku ma zostać oddanych 36 km, czyli aż sześć razy więcej! Z prostego rachunku wynika więc, że jeśli utrzymamy takie tempo rozwoju, to już w połowie 2009 roku oddamy wszystkie 900 km, których powstanie przewiduje program budowy dróg i autostrad. Możemy więc spać spokojnie. Matematyka nie kłamie...

Niestety problem jest o wiele bardziej złożony. Wprawdzie w kilku miejscach prace zdają się iść pełną parą, to jednak brak decyzji parlamentu i władz lokalnych skutecznie ochładza zapały wykonawców. Wciąż brakuje wielu planów zagospodarowania przestrzennego, a strach przed poranną wizytą panów z CBA skutkuje tym, że przetargi toczą się wolniej niż akcja brazylijskiej telenoweli. Nie ma komu podejmować decyzji.

Ogromnym problemem jest też nasza mentalność, a dokładniej kwestia własności gruntów. Jeden zbuntowany rolnik, którego rozumienie słowa kompromis odpowiada rozumieniu słowa "sprawiedliwości" przez filmowego Pawlaka, jest w stanie wstrzymać każdą inwestycję w tym kraju.

Co więcej, sprawy skutecznie utrudniają też histeryczne ataki miłośników przyrody, a także nieustające protesty fetyszystów, których hobby jest grzebanie gołymi rękami w pozostałościach latryn po osadzie z dwunastego wieku.

Dlatego, wyprzedzając złośliwe komentarze, musimy stwierdzić, że jesteśmy pełni podziwu dla optymizmu Pana Ministra. Szanujemy zwłaszcza fakt, że pomimo piętrzących się trudności bierze on na siebie te trudne zadanie, świadom odpowiedzialności jaka ciąży na jego barkach. Gdy już UEFA ogłosi decyzję o odebraniu nam organizacji Euro 2012, ktoś przecież będzie musiał wziąć tę decyzję "na klatę". Bo chyba obecny rząd i Pan Minister nie liczą na to, że przyjmą ją na siebie ich następcy?

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas