Po co Polsce tacy posłowie?

Dlaczego media nazywa się czwartą władzą? Bo to one mówią posłom, czym mają się zająć.

article cover
AFP

Oto przykład. Od lat 60-tych ubiegłego wieku obowiązuje w Polsce ustawa, zgodnie z którą podczas wojny lub ogłoszonej mobilizacji, wojsko i policja mogą przejąć prywatne pojazdy.

Służby mundurowe nie będą oczywiście zainteresowane wszystkim co ma silnik, ale samochody terenowe i motocykle, które mają zdolność omijania korków, są jak najbardziej w zakresie zainteresowania wojska i policji.

Przekazywanie pojazdów nie odbywa się oczywiście przypadkiem. Stosowane służby muszą wiedzieć wcześniej na jakie pojazdy mogą liczyć, również ich właściciele muszą być świadomi, że w momencie zagrożenia będą musieli rozstać się ze swoją własnością.

Nie jest to więc żadna nowość, że lokalne władze wysyłają do obywateli stosowne informacje.

Wystarczyło jednak, że radio RMF poruszyło tę kwestię na antenie, by wybrani w demokratycznych wyborach posłowie, niezależnie od reprezentowanej frakcji, rozpoczęli demagogiczną działalność.

Posłowie chcą wiedzieć, po co śląska policja, która wysłała stosowne informacje do właścicieli motocykli, ewidencjonuje jednoślady, do czego będą służyć, jakie jednostki wojskowe mają ich używać i jak zostaną dozbrojone. Interpelację pisze Adam Hofman z Prawa i Sprawiedliwości, dumny właściciel dwunastoletniego choppera o nazwie "Wulkan".

- Gdyby było zagrożenie kraju, to oddam wszystko co mam - jeśli będzie taka potrzeba. Ale umówmy się - polska armia potrzebuje profesjonalnego, dobrego sprzętu, a nie ujeżdżania "Wulkana" z 1997 r. - mówi.

W jednośladową mobilizację nie wierzy również Beata Bublewicz z PO. Jak przekonuje, jej Harley-Davidson nie przyda się armii.

- Jestem przekonana, że nie byłby odpowiednim wehikułem do przemieszczania się w tych celach - zaznacza.

Zainteresowaniem motocyklami dziwi się także Stanisław Żelichowski z PSL. Jak mówi prześmiewczo, policja i wojsko szukają nie tam gdzie należy. - Armia powinna wiedzieć tylko, kto ma KBKB, czyli krótki bojowy kij bambusowy, a nie motocykl.

Tylko w sejmowej komisji obrony do mobilizacji wśród motocykli podchodzą poważnie. - Nigdy nic nie wiadomo, a i motory mogą się przydać - usłyszał reporter RMF FM.

Całe szczęście, że są w sejmie osoby, które bezpieczeństwo państwa stawiają wyżej niż doraźny zysk osiągnięty przez demagogiczne wypowiedzi.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas