Pchanie, kopanie, pchanie. To była masakra!

- Dzisiaj to była masakra. Może ogólnie nie byłoby aż tak źle, gdyby nie wsteczny - powiedział tuż po przyjeździe na metę siódmego etapu Adam Małysz.

Najpierw nie mieliśmy w ogóle wstecznego, a później zaczęło się nam auto trochę grzać, płyn zaczął uciekać. No i zaczęło brakować mocy pod górę, zatrzymaliśmy się. Nikt ci nie pomoże, nikt nie ściągnie. Pozostało pchanie i podkopywanie.

Pchanie i podkopywanie. Tak po metrze w dół. 20 kilometrów od mety jechała przed nami ciężarówka. W pewnym momencie zwolniła, my też musieliśmy... ale przecież nie mieliśmy wstecznego. Żeby wyminąć ciężarówkę, dodałem gazu, wybiło nas z muldy i zostaliśmy tam. Znowu kaplica. Znowu kopanie, znowu pchanie. Dobrze, że przynajmniej było tam twardo. Gdyby było inaczej, zostalibyśmy tam - dodał.

Reklama

Chcesz szybko dowiedzieć się o postępach Hołowczyca i Małysza? Dodaj kategorię Rajd Dakar do Dinga, a nie ominie cię żadna informacja na ten temat! Wystarczy kliknąć TUTAJ.

W poniedziałek zawodnicy przejadą trasę 8. etapu z Copiapo do Antofagasta. Odcinek dojazdowy będzie miał 245 km, a specjalny 477 km.

Dowiedz się więcej na temat: wsteczny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy