Nie stać cię na "nówkę"? Nie będziesz jeździł wcale!
Niedawno informowaliśmy, że unijna Komisja ds. Przedsiębiorstw i Przemysłu szykuje zmiany w podatku akcyzowym od aut.
Trwają właśnie konsultacje społeczne w sprawie ujednolicenia procedur związanych z rejestracją pojazdów we wszystkich krajach członkowskich UE.
W teorii unijni urzędnicy kierują się dobrem kierowców. W praktyce, planują po to dobro sięgnąć...
Rejestracja auta sprowadzonego z innego kraju UE często wiąże się z koniecznością uiszczenia dodatkowych opłat - oznacza to więc, że samochód jest podwójnie opodatkowany. By tego uniknąć, przedstawiciele UE chcą, aby opłatę akcyzową związaną z rejestracją pojazdu zastąpić tzw. "podatkiem ekologicznym". Ten naliczany miałby być na podstawie emisji CO2, dzięki czemu - przynajmniej zdaniem unijnych urzędników - nowe samochody wyraźnie by potaniały, a import używanych aut z innych krajów przestałby się opłacać. Ile w tym prawdy?
Jeśli proponowany podatek zostanie uchwalony, kupowanie starszych aut z dużymi silnikami faktycznie stanie się mało opłacalne. W przeciwieństwie do obowiązującej akcyzy, podatek miałby być płacony co roku, a nie tylko przy pierwszej rejestracji na terenie danego kraju. Obciążenie finansowe dla kierowców będzie więc zdecydowanie wyższe niż do tej pory.
Podobny system, od kilku lat, funkcjonuje m.in. w Wielkiej Brytanii. Niestety, tamtejsze stawki mogą przyprawić polskich kierowców o ból głowy. Właściciele aut z większymi silnikami, które emitują do atmosfery ponad 255 gramów dwutlenku węgla na kilometr, płacą rocznie w przeliczeniu około dwóch tysięcy złotych podatku!
Unijni urzędnicy uspokajają jednak, że przepisy dotyczące wszystkich krajów mówić mają jedynie o rozwiązaniach systemowych, wysokość podatku w konkretnych krajach może się różnić.
To jednak małe pocieszenie. W zamyśle nowe przepisy spowodować mają wzrost zainteresowania pojazdami nowymi. Wyposażone w niewielkie, często turbodoładowane silniki, auta emitują do atmosfery mniej CO2, przez co ich utrzymanie ma być tańsze niż w przypadku pojazdów używanych. Nie jest jednak prawdą - jak zapewniają unijni urzędnicy - to, że w wyniku zmian podatkowych, możemy liczyć na spadek cen nowych pojazdów.
Przypomnijmy, że obowiązujące obecnie w Polsce stawki podatku akcyzowego wynoszą 3,1 proc. dla pojazdów z silnikami o pojemności skokowej poniżej 2000 cm sześciennych i 18,6 proc. w przypadku aut z silnikiem o większej pojemności. Nie musimy chyba tłumaczyć, że zdecydowana większość ze sprzedawanych w naszym kraju samochodów wyposażona jest w jednostki napędowe o pojemności mniejszej niż dwa litry. Na auto z większym silnikiem pozwolić mogą sobie wyłącznie najbogatsi.
Po zniesieniu akcyzy nie mamy więc co liczyć na obniżki. Stawka 3,1 proc jest niższa od rocznej inflacji, więc o jakiejkolwiek korekcie cen w przypadku aut z silnikami poniżej 2,0 l pojemności możemy zapomnieć.
Na realny spadek cen można liczyć wyłącznie w przypadku aut w topowych wersjach, z dużymi jednostkami napędowymi. Te będą jednak drogie w utrzymaniu, więc sumarycznie, kierowcy i tak zapłacą więcej (chociażby w akcyzie paliwowej). Ceny nowych pojazdów faktycznie spadną, tylko jaka to różnica dla przeciętnego Polaka, czy nowe audi w salonie kosztuje 200 czy 160 tysięcy...
Nowe przepisy podyktowane są - a jakże - troską o środowisko i bezpieczeństwo kierowców. Nowe auta emitują mniej zanieczyszczeń, ich konstrukcja jest też zdecydowanie bezpieczniejsza niż w przypadku starszych, 10 czy 15-letnich pojazdów. Unijni urzędnicy sądzą najwyraźniej, że kierowcy w takich krajach jak Polska są po prostu ekologicznie nieuświadomieni, a stare auta kupują wyłącznie z sympatii...
W tym miejscu wypada jednak przypomnieć, że obywatel Niemiec, za 10 średnich pensji, jest w stanie wyjechać z salonu fabrycznie nowym volkswagenem golfem. Przeciętny Kowalski, po odłożeniu 10 wynagrodzeń może sobie pozwolić też na golfa, ale... 8-letniego. Starymi autami jeździmy więc nie ze skąpstwa, ale dlatego, że na nowe - niestety - w większości nie możemy sobie, po prostu, pozwolić. Fakty są takie, że wspomniane 10 pensji to kwota, jaką przeciętny Niemiec i Polak najchętniej przeznaczają na zakup samochodu.
Trudno się więc spodziewać, by po wprowadzeniu nowych przepisów Polacy rzucili się szturmować salony. Jesteśmy natomiast pewni, co do tego, że w szybkim tempie wzrośnie u nas liczba przestępców podatkowych...