Nie blokuj!

Korki są zmorą polskich dróg. Tracimy w nich czas, paliwo i pieniądze. Często ich źródłem są wypadki i kolizje. Tymczasem przepisy stanowią, że jeśli nie ma ofiar w ludziach pojazdy natychmiast mają zostać usunięte z jezdni.

A czy tak jest w praktyce? O tym mówi list naszego czytelnika.

"Droga redakcjo!!

Piszę w sprawie, którą warto być może poruszyć na szerszym forum.

Tak się składa, że dziennie przejeżdżam minimum 100 km (w tygodniu, weekendy i święta), głównie po drogach Śląska i Małopolski i w związku z tym dość często mam okazje być świadkiem różnego rodzaju kolizji drogowych i stłuczek (jak na razie bez swojego udziału na szczęście).

Wiadomo - w razie stłuczki każdy chce udowodnić, że to nie z jego winy, wzywa się policję i zaczyna się wykłócanie, udowadnianie, itd. Jak wiadomo w razie kolizji drogowej, jeśli nie ma ofiar, należy niezwłocznie usunąć pojazdy z drogi (jeśli to możliwe), aby nie zakłócać ruchu i nie stwarzać kolejnych, niepotrzebnych zagrożeń (o stresie innych kierowców, stojących przez to w korku, nie wspominając)! Dlaczego zatem ile razy widze choćby najdrobniejszą stłuczkę, pojazdy biorące w niej udział stoją na środku drogi? I mało tego, policja przyjeżdżająca na miejsce nic z tym nie robi?!

Reklama

Na poparcie podaję dwa przykłady:

1) Jesień 2004, pierwszy śnieg, mało kto ma już opony zimowe (wiadomo jak się ten śnieg spóźniał). Al. Korfantego w Katowicach - wyjazd z ronda w kierunku Koszutki, godzina około 8.40 rano - sam środek porannego szczytu komunikacyjnego i korek. Stoją sobie na lewym pasie trzy samochody, które się "spotkały". Przejeżdżam obok nich i widze, że ten z tylu ma może pękniętą ramkę tablicy rejestracyjnej, środkowy porysowany zderzak przedni, a ten z samego przodu lekko uszkodzony tył. Oczywiście żadnych ofiar w ludziach - trochę pracy dla lakiernika, ot co. Otwieram już okno, żeby uświadomić kierowców, że chyba zapomnieli o usunięciu pojazdów z drogi, a tu... policja (!!!) stoi sobie na samym przodzie tej "kolumny" i panowie w mundurach dyskutują w najlepsze z uczestnikami kolizji - ręce opadają!!

2) Dzisiejszy poranek, około godziny 8.20, rynek w Kętach. Na światłach w kierunku Bielska samochód dostawczy wiozący betoniarki wjechał w tył forda fusion, przyjechała policja, korek daleko przed rynkiem się zaczyna. Na fordzie nawet lakier nie zadrapany, ale oczywiście wszyscy radośnie dyskutują na środku skrzyżowania, a policja (?!) razem z nimi.

Wniosek?? Jak ludzie mają przestrzegać przepisów, skoro nawet policja ich nie zna, a może nie chce o nich pamiętać?!"

Tyle nasz czytelnik. A czy Wy macie podobne doświadczenia?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pojazdy | policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy