"Made in Germany w Polsce wyrabiany"
Kosmetyki, odzież, obuwie, zegarki, papierosy, alkohol, sprzęt elektroniczny... Żyjemy w świecie podróbek technologii, znaków towarowych, konkretnych wyrobów. Ba, ponoć w Chinach funkcjonują fałszywe salony firmowe globalnych marek. Pod względem wystroju, szyldów, ubioru personelu są nie odróżnienia od sklepów autoryzowanych. Na półkach wyłącznie towar, udający oryginały. Żyjemy w świecie imitacji. Niestety, dotyczy to również motoryzacji.
Na razie nie mowy o podrabianiu całych pojazdów. Byłoby to zbyt skomplikowane, a zatem i kosztowne. Owszem, Chińczycy co i raz prezentują samochody łudząco podobne do modeli renomowanych producentów, ale chodzi tu przede wszystkim o naśladownictwo stylistyki, kształtu nadwozi. Poza tym wspomniane auta są sprzedawane pod własnymi, lokalnymi markami. Dotychczas nikt nie odważył się wprowadzić na rynek limuzyny Marcades czy SUV-a BWM. Numery ze sprytnym manipulowaniem nazwami przez podmienianie czy przestawianie liter mogą zmylić nabywców butów, damskich torebek lub perfum, jednak w przypadku samochodów byłyby szyte zbyt grubymi nićmi.
Nie słychać również o podróbkach kompletnych silników, skrzyń biegów i innych złożonych podzespołów. To się nie opłaca i byłoby łatwe do wykrycia. Fałszerstwa dotyczą głównie części zamiennych. Zwłaszcza tych, które najczęściej się psują, zużywają, podlegają wymianie podczas przeglądów okresowych.
Podróbka podróbce nie jest zresztą równa. Czasem zmyłka ogranicza się do miejsca produkcji. Czytamy: "made in Germany", tymczasem w rzeczywistości klocki czy tarcze hamulcowe zostały wyprodukowane... gdzieś tam. Niekiedy fałszuje się symbole, zaświadczające o rzekomym przejściu surowych badań jakości, uzyskaniu homologacji, certyfikatów bezpieczeństwa itp. To oczywiście groźne i karygodne. Bywają też fałszerstwa kompleksowe, począwszy od nazwy producenta, wyglądu wyrobu, jego oznakowań, a skończywszy na identycznym z oryginalnym opakowaniu.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że podrabia się również opony. Najnowszy raport Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) szacuje wynikające z tego powodu dla całej UE straty na 2,2 miliarda euro rocznie. Stanowi to 7,5 proc. wartości całkowitej sprzedaży ogumienia. Z kolei podróbki akumulatorów kosztują legalnych producentów 180 mln euro (ta kwota uwzględnia nie tylko przemysł pojazdów spalinowych, lecz również telefonię komórkową). Straty budżetów państw (niezapłacone podatki) ocenia się na 340 mln euro.
"Szacuje się, że w Polsce wartość utraconej w wyniku podrabiania sprzedaży opon wyniosła 74 mln EUR (310 mln PLN), a utracone dochody dla legalnego przemysłu to szacunkowo 6,6%. Wartość utraconej sprzedaży akumulatorów spowodowanej podrabianiem szacuje się na 6 mln EUR (25 mln PLN), a utracone dochody dla legalnego przemysłu na ok. 1,7%." - czytamy w komunikacie na temat raportu EUIPO). Największe straty ponoszą: Hiszpania (ok. 480 mln euro rocznie), Francja (ok. 430 mln) i Niemcy (ok. 400 mln).