"Kubica ma pecha"

Ciągle nie jesteśmy jeszcze tak dobrzy jak Ferrari i McLaren - powiedział dyrektor sportowy teamu BMW-Sauber.

Poniżej rozmowa z Mario Theissenem, który opowiada m.in o pechu Kubicy...

- Jak ocenia Pan występ swoich kierowców podczas GP Bahrajnu?

- Nasz zespół miał udany start w tegorocznym cyklu Grand Prix. Nick trzykrotnie zajmował czwartą pozycję, Robert dojechał do mety w Bahrajnie na szóstym miejscu, co dało nam trzecią pozycję w klasyfikacji konstruktorów. Planujemy zakończyć ten sezon z dużo lepszymi wynikami niż poprzedni. Chcemy też sukcesywnie zmniejszać lukę, jaka ciągle dzieli nas od najlepszych.

To, że już jesteśmy trzecim zespołem w stawce potwierdza nasze oczekiwania. Punkty zebrane w trzech wyścigach tego sezonu to już niemal połowa wszystkich, jakie udało się nam uzyskać w sezonie 2006. Biorąc to wszystko pod uwagę, możemy śmiało spoglądać w przyszłość.

Reklama

- Czy oznacza to, że team będzie już wkrótce cieszył się zwycięstwami?

- Mieliśmy świetny początek sezonu, ale jesteśmy realistami. Ciągle nie jesteśmy jeszcze tak dobrzy jak Ferrari i McLaren. Gdy podczas GB Bahrajnu Nick wyprzedził Fernando Alonso był to dla nas wszystkich wspaniały moment i zaskoczenie.

Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko dojedziemy do punktu, w którym będziemy mogli wywierać taką presję na czołowych zawodników. Póki co chcemy być na podium, ale następnym punktem na liście jest zwyciężanie.

- Co robicie, by zmniejszyć lukę jaka dzieli zespół od ścisłej czołówki?

- Nasi ludzie w Monachium i Hinwil robią wszystko co w ich mocy. W Hinwil zaczynaliśmy mając 275 ludzi, obecnie na rzecz zespołu pracuje już prawie 400. W naszym tunelu aerodynamicznym pracujemy na trzy zmiany, mamy też nowy superkomputer Albert2, który już uruchomiliśmy. Do końca roku chcemy, by poziom zatrudnienia osiągnął 430 osób. Następna jest nowa fabryka, która osiągnąć ma pełną sprawność w 2008 roku.

- Jak poradziliście sobie z przejściem na opony dostarczane przez Bridgestone?

- Zmiana ta miała dla kierowców i inżynierów mniejsze znaczenie, niż myśleliśmy. Ogumienie odgrywa jednak kluczową rolę w trakcie wyścigu i musi zapewniać maksimum przyczepności przez cały czas. Mamy już wystarczającą wiedzę na temat opon, ale mimo to wciąż się uczymy. Różnice pomiędzy najlepszymi samochodami są bardzo niewielkie i często najmniejszy nawet detal zadecydować może o sukcesie lub porażce.

- Jak układa się współpraca teamu z kierowcami?

- Nick jest teraz w świetnej formie. We wszystkich dotychczasowych wyścigach tego sezonu plasował się w pierwszej czwórce. Zrobił wszystko, czego od niego wymagaliśmy. Robert miał pecha w Melbourne ,gdy był zmuszony do opuszczenia toru jadąc na czwartej pozycji. Pech utrzymywał się również w Malezji, gdzie Robert zajął ostatnie, osiemnaste miejsce. Tym ważniejsze były dla nas jego pierwsze punkty w sezonie wywalczone na torze w Bahrajnie. On wciąż jeszcze toczy walkę ze swoim samochodem, ale jestem pewny, że możemy pracować razem by przezwyciężyć te trudności.

- Dlaczego nie przedłużyliście jeszcze kontraktu z Nickiem?

-Z Nickiem pracuje nam się obecnie naprawdę dobrze. Z tego względu nie ma więc powodów do tego byśmy szukali jakiejś alternatywy gdzie indziej. Oczywiście cały czas rozmawiamy o tym z Nickiem, ale nie chcielibyśmy zdradzać żadnych szczegółów. Ostateczne decyzje zostaną podjęte przed końcem sezonu i wtedy też zostaną oficjalnie ogłoszone.

- Czy uporaliście się już z problemami natury technicznej?

- Cele jakie sobie wyznaczamy zmuszają ludzi i sprzęt do wielkiego wysiłku. Szczególnie trudnym wyzwaniem są dla nas zawiłości związanie z nową superszybką skrzynią biegów.

Usterka spowodowana wadą materiałową zmusiła Roberta do wycofania się z wyścigu w Melbourne. Zareagowaliśmy natychmiast i do testów w Sepang bolid otrzymał już zmodyfikowaną część, co pozwoliło nam rozwiązać problem. W tym samym czasie dopracowaliśmy też ustawienia by bardziej odpowiadały warunkom panującym w trakcie wyścigu.

Zobacz serwis specjalny na temat Formuły 1.

Zjedź na pobocze.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy