Klasyczne samochody to świetna inwestycja

Na Starym Kontynencie przybywa ludzi majętnych, którzy szukają inwestycji o jak największej stopie zwrotu. Ich zainteresowanie coraz częściej wzbudzają klasyczne samochody.

Z raportu firmy doradczej Knightfrank wynika, że to właśnie kolekcjonerskie pojazdy przynoszą inwestorom największe zyski. Kluczem do sukcesu jest w tym przypadku wybór odpowiedniego modelu i czas trwania inwestycji.

Zdaniem Knightfrank, w przypadku krótkofalowych lokat kapitału najlepszą stopę zwrotu dają... wina. Na kolekcjonerskich trunkach, w skali roku, zarobić można nawet 25 proc. W tym przypadku samochody wypadają raczej blado. Stopień zwrotu to zaledwie 2 proc.

Co innego, jeśli planujemy "zamrozić" nasze oszczędności na okres 5 lat. Wówczas kolekcjonerski samochód przynieść może zarobek w wysokości nawet 116 proc! To niemal dwa razy więcej, niż w przypadku win (61 proc.), kolekcjonerskich monet (50 proc.) czy biżuterii (49 proc.).

Reklama

Auta nie mają też sobie równych, jeśli zdecydujemy się na długofalową inwestycję. Z analiz Knightfrank wynika, że w ostatniej dekadzie kolekcjonerskie pojazdy zdrożały średnio o - uwaga - 362 proc! Na drugim miejscu najbardziej opłacalnych inwestycji znalazły się wina (231 proc.), trzecie miejsce zajęły kolekcjonerskie monety (182 proc.). Wśród najbardziej lukratywnych inwestycji znalazły się też m.in: markowa biżuteria (142 porc.), szeroko pojęte dzieła sztuki (113 proc.), kolekcjonerskie znaczki pocztowe (103 proc.), kolorowe diamenty (89 proc.) i zegarki (65 proc.).

W tym miejscu wypada jednak wyjaśnić, że mówiąc o "samochodach kolekcjonerskich" nie mamy na myśli 30-letniego Fiata 125p, czy nadgryzionego zębem czasu "Malucha", wycenionego przez "Mirka Handlarza" na 10 tys. zł. W przypadku prawdziwych modeli kolekcjonerskich poziom cen i dynamika wzrostu podyktowana jest wieloma zmiennymi, jak chociażby: wersje (napędowe i wyposażenia), liczba wyprodukowanych egzemplarzy i stan zachowania pojazdu, a nawet kolor karoserii. W branżowych katalogach wyróżnia się kilka stopni odzwierciedlających stan techniczny, a różnice cen między pierwszym i ostatnim sięgać mogą nawet 90 proc!

Mówiąc prościej - nie każdy stary samochód ma zadatki na klasyka, zwłaszcza jeśli nie jest firmowany logiem żadnej z poważanych marek premium. W przypadku produkowanych masowo pojazdów pokroju Volkswagena Golfa II - na skokowy wzrost wartości szansę mają wyłącznie auta z nietypowych serii lub topowe modele w nienagannym stanie technicznym. Dotyczy to chociażby takich odmian, jak GTI czy Syncro, których notowania na zagranicznych rynkach systematycznie rosną. Pozostałe egzemplarze - nawet jeśli wyróżniają się niewielkim przebiegiem - traktowane są, po prostu, jako stare auta, o mocno ograniczonej wartości użytkowej (kiepskie osiągi, bardzo niski poziom bezpieczeństwa itd.). W ich przypadku wahania cenowe odzwierciedlają raczej notowania stali na światowych giełdach...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama