Jakub Przygoński cieszy się czasem z rodziną

​"Pracuję nad utrzymaniem wysokiej formy fizycznej, zajmuję się dziećmi i śledzę informacje ze świata o przebiegu pandemii koronawirusa" - tak opisuje swój dzień kierowca Orlen Teamu Jakub Przygoński.

Jakub Przygoński na Dakarze 2020
Jakub Przygoński na Dakarze 2020Hollandse Hoogte/East News

W ubiegłych latach kwiecień był już zazwyczaj miesiącem, w którym sezon motorowy na świecie trwał w pełni, a to powodowało, że Przygoński był gościem w domu. W tym roku jest w nim na stałe.

"To dla mnie jest nowe... wyzwanie. Na początku nie było łatwo, przyznaję, ale już teraz się przyzwyczaiłem do takiego rytmu życia. Spędzam masę czasu z córkami i coraz bardziej doceniam czas, gdy jestem z nimi" - powiedział PAP Przygoński.W domu ma mini siłownię, w której jeździ na rowerze stacjonarnym, a także pracuje na poprawieniem sprawności manualnej."Zawsze podziwiałem ludzi żonglujących piłeczkami. Udało mi już się opanować trzy, teraz pracuję nad czwartą. Takie umiejętności manualne, mogą się przydać podczas zawodów" - wyjaśnił.Początek roku nie zapowiadał, że czołowi kierowcy świata zamiast walczyć na trasach rajdów, będą przebywali w domach i "zajmowali" się życiem rodzinnym."Ja jestem chyba jednym z niewielu zawodników, którym udało się zaliczyć w tym roku już dwa mocne starty. Jechałem w Dakarze i w pierwszej rundzie Pucharu Świata FIA w rajdach terenowych w Katarze. Program startów mieliśmy w tym roku mocno wypełniony, dzisiaj już wiadomo, że nie uda się go zrealizować w całości. Zaplanowana w maju runda w Kazachstanie została przełożona na późniejszy termin, podobnie jak Silk Way Rally. Dzisiaj nie wiem, kiedy sezon zostanie wznowiony, chodzą słuchy, że może w lipcu" - dodał kierowca.W sportowej karierze Przygońskiego zaszła w tym roku spora zmiana. Po kilku latach startów w ekipie Mini i pechowym z powodu awarii Dakarze, kierowca Orlen Teamu zdecydował się na zmianę samochodu na Toyotę Hilux. Takim samochodem pojechał już w Katarze, gdzie wraz z niemieckim pilotem Timo Gottschalkiem, zajęli trzecie miejsce w pierwszej rundzie Pucharu Świata FIA w rajdach terenowych. W Katarze zwyciężył reprezentant gospodarzy Nasser Al-Attiyah."Po problemach na Dakarze straciłem serce do Mini. Teraz muszę się przestawić na Hiluxa. Choć oba samochody są do siebie podobne, gdyż zostały zbudowane w oparciu o te same przepisy techniczne, do jednak są różnice. Toyota ma silnik benzynowy, inaczej reaguje na gaz. Po Katarze już wiem, jak samochód się zachowuje na skalistej pustyni, teraz muszę się nauczyć jeździć nim po piaszczystych wydmach. Dlatego marzę, aby starty udało się wznowić jak najszybciej, ale oczywiście nie za wszelką cenę. Zdrowie zawodników, kibiców, nas wszystkich jest najważniejsze" - zaznaczył.Dodał, że choć z zasady ścigają się na pustyniach, gdzie nie ma tłumów ludzi podatnych na zakażenie koronawirusem, to wpływ na decyzję o odwołaniu rund mistrzostw świata ma wiele innych czynników."Aby się dostać na miejsce startu, trzeba często odbyć kilka podróży lotniczych, odwiedzić wiele lotnisk, przejść wiele kontroli. W takich miejscach łatwo o +złapanie+ wirusa. Do tego dochodzi przecież logistyka, sprzęt, serwis. W obecnej sytuacji ryzyko jest zbyt duże" - uważa Przygoński.Trzeci w tegorocznym Katarze zawodnik przyznał, że ma przygotowany na sezon także plan B. To starty w imprezach krajowych, o ile takie będą rozgrywane."Myślę o mistrzostwach Polski samochodów terenowych, gdzie rywalizacja jest coraz mocniejsza. Jest tylko jeden problem, mój samochód jest obecnie w Belgii i obawiam się, że mogą być spore problemy ze sprowadzeniem go do Polski".Na pytanie, jak generalnie ocenia perspektywy rywalizacji sportowej w tym roku, przyznał, że kierowcy rajdowi i tak są w lepszej sytuacji, niż zawodnicy innych dyscyplin."Sport jest zablokowany praktycznie na całym świecie. My jakoś formę utrzymamy, ale co mają zrobić np. pływacy, czy lekkoatleci. Pływać na basenie w ogrodzie się nie uda, także trening młociarzy czy skoczków o tyczce jest znacznie utrudniony. Ale trzeba mieć nadzieję, że pandemia minie i świat wróci do normy" - zakończył Przygoński.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas