Jadąc tym autem zapłacisz 5 zł 50 gr za 100 kilometrów

Nie ma przodu, ani tyłu. Składa się w zasadzie z samych drzwi. Wsiadamy do wnętrza i tu na niewtajemniczonego czeka pierwsza niespodzianka: fotel jest wystarczająco obszerny i wygodny nawet dla kierowcy o zdecydowanie ponadstandardowych gabarytach.

Nie ma żadnych problemów z zajęciem odpowiedniej pozycji za kierownicą.

Bagażnik ma wymiary skrytki

Zanim ruszymy, musimy jednak gdzieś umieścić teczkę. Tylko gdzie?! Jeżeli jedziemy we dwójkę, wówczas w kabinie brakuje miejsca nawet na tak niewielki, podręczny pakunek. Może zatem skorzystamy z bagażnika? Owszem, ale pod warunkiem, że wcześniej wyjmiemy stamtąd włożoną przed chwilą torbę z bochenkiem chleba i kilogramem jabłek. Bo ów bagażnik ma wymiary nieco większej skrytki...

To jednak nie wspomniane wyżej okoliczności sprawiły, że jest to jeden z najdziwniejszych pojazdów, jaki mieliśmy okazję w ostatnim czasie wypróbować. W końcu smart jaki jest, każdy widzi. Ten mikrosamochód zyskał ogromną popularność wśród mieszkańców zatłoczonych metropolii Europy Zachodniej, ale i na ulicach naszych miast jest coraz częściej spotykany. Niezwykłość testowanego egzemplarza wynika z rodzaju napędu - w stu procentach elektrycznego.

Reklama

Pokryta skórą, poręczna kierownica, miła w dotyku tkanina na tablicy wskaźników, klimatyzacja... Wnętrze smarta ED jest bardzo podobne do tego znanego z klasycznych, bardziej luksusowych wersji opisywanego auta. Tyle, że charakterystyczny obrotomierz i równie oryginalny zegar zastąpiły identycznie wyglądające, wystające z deski rozdzielczej wskaźniki, pokazujące stan naładowania baterii (w procentach) i aktualne obciążenie napędu, zarówno w fazie zużycia energii, jak i jej odzysku. Albowiem o ile żaden silnik spalinowy nie spowoduje, że w baku przybędzie nam paliwa, to w przypadku napędu elektrycznego jest inaczej. Hamując, doładowujemy akumulatory.

Przekręcamy kluczyk w stacyjce i... nic

Dźwignia i sposób przełączania biegów przypominają tę ze skrzyń automatycznych. Mamy więc do wyboru cztery możliwości: jazdę do przodu (D), do tyłu (R), parkowanie (P) i "luz" (N).

Jedźmy zatem! Przekręcamy kluczyk w stacyjce i... nic się nie dzieje. Pozornie. Wystarczy bowiem nacisnąć pedał... hm...chyba nie gazu - umówmy się, że przyspieszacza - i auto zaczyna toczyć się po jezdni. Praktycznie bezgłośnie. Z lekkim tylko poświstem, który jednym kojarzy się z tramwajem, a innym, bardziej światowym, z mocno ściszonym odgłosem, jaki wydaje pociąg metra w tunelu. To wszystko. W prowadzeniu auta, jego zachowaniu się na drodze, nie ma praktycznie żadnych różnic między wersjami spalinową a elektryczną.

Dane techniczne smarta electric drive: moc maksymalna - 40 KM (przez nie więcej niż dwie minuty), moc stale dostępna - 27 KM, pojemność litowo-jonowej baterii - 16,5 kWh, zużycie energii - 12 kWh/100 km. Osiągi? Przyspieszenie dane fabryczne określają na 6,5 sekundy. Rewelacja! Ale zaraz - nie od zera do 100, lecz do 60 km/godz. Prędkość maksymalna: 100 km na godzinę. Zasięg: 135 km.

I to jest niewątpliwie kluczowy element całej zabawy. Podczas jazdy nieustannie zerkamy na wskaźnik naładowania akumulatorów, zastanawiając się, czy zdołamy dotrzeć do miejsca, gdzie będziemy mogli wyjąć ze skrytkobagażnika specjalny kabel, wetknąć jedną z jego końcówek do kontaktu, ukrytego pod klapką "wlewu paliwa", a drugą włożyć do zwykłego gniazdka elektrycznego 230V. Startując od zera, na całkowite uzupełnienie zasobów energii potrzebujemy około 8 godzin. Sporo. Za to koszt przejechania 100 km, jak zachwala producent, jest równoważny cenie ledwie jednego litra benzyny.

W Polsce będzie kosztować około 60 000 zł

Smart fortwo ED to swego rodzaju ciekawostka techniczna. Wyprodukowano zaledwie 1500 sztuk tego modelu. Były one testowane - w ramach programów pilotażowych - m.in. w Londynie i Berlinie. 250 egzemplarzy trafiło do Stanów Zjednoczonych, gdzie udostępniono je osobom prywatnym i firmom w formie leasingu. Użytkownicy musieli zapłacić za to łącznie prawie 28 000 dolarów, z obowiązkiem zwrotu auta po czterech lat do leasingodawcy.

Wiosną 2012 r. na rynku zadebiutuje najnowsza, trzecia generacja elektrycznego smarta. Ma być znacznie szerzej dostępna. Według naszych informacji w Polsce samochód będzie kosztować około 60 000 zł. Do tego trzeba doliczyć opłaty za wynajem baterii - w Niemczech ustalone na 60 euro (netto) miesięcznie. Za te pieniądze dostaniemy ultraekonomiczny w eksploatacji i superprzyjazny dla środowiska naturalnego pojazd z napędem o mocy szczytowej 71 KM, rozwijający prędkość do 120 km/godz., rozpędzający się od 0 do 60 km/godz. w ciągu 5 sekund (od zera do setki poniżej 13 s), z zasięgiem do 140 km, wyposażony w technologię umożliwiającą szybkie ładowanie baterii. Wykazujący przy tym wszystkie zalety (poręczność w ruchu miejskim, łatwość parkowania, genialna zwinność) i wady (tylko dwie osoby wewnątrz, znikomej wielkości bagażnik, niski komfort podróżowania po polskich dziurawych drogach) typowe dla zwykłego smarta fortwo.

Władze nie zachęcają

Czy wymienione wyżej cechy zapewnią zmyślnemu, nowatorskiemu pojazdowi komercyjny sukces w naszym kraju? Można w to wątpić. Dla indywidualnego klienta barierą będzie z pewnością cena zakupu auta i brak infrastruktury, pozwalającej na jego bezproblemowe użytkowanie (ogólnodostępne punkty ładowania baterii). Trudno wyobrazić sobie mieszkającego w bloku właściciela smarta ED, który chcąc nakarmić w nocy akumulatory napędzające samochód, spuszcza z balkonu na czwartym piętrze cały długi ogon połączonych ze sobą przedłużaczy...

Warto dodać, że również polskie władze państwowe w żaden sposób nie zachęcają obywateli do przesiadania się z samochodów spalinowych na elektryczne. Tymczasem na przykład w Londynie użytkownik takiego pojazdu jest zwolniony z opłaty za wjazd do centrum miasta.

"Ekologicznie" zmotoryzowani Amerykanie korzystają z pokaźnych ulg podatkowych (obecnie do 7 500 dolarów rocznie) i mogą "tankować" swoje elektryczne auta za darmo (!) w sieci służących do tego stacji.

A teraz zapraszamy do obejrzenia filmu z udziałem testowanego przez nas smarta fortwo electric drive. Jeździliśmy nim m.in. po wąskich uliczkach krakowskiego Kazimierza. Ten genialnie zwrotny, oszałamiająco łatwy w parkowaniu , nie emitujący jakichkolwiek spalin samochód jest jakby stworzony do użytkowania w takich miejscach.

Powiedzmy od razu, że widok elektrycznego wehikułu na ulicach starego Krakowa nie jest niczym nadzwyczajnym. Tak napędzanymi pojazdami wozi się tu od dawna turystów. Swoją drogą ciekawe, jakby potoczyły się losy starego poczciwego meleksa, gdyby w jego rozwój zainwestowano tyle pieniędzy i wysiłku, co w konstruowanie kolejnych wcieleń smarta ED...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: 50+ | 100
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy