Fotoradar działa też od tyłu!
Od pewnego czasu, poza dziurami, najbardziej charakterystycznym elementem polskich dróg stały się setki fotoradarowych słupów.
Ponieważ każdego roku w wypadkach samochodowych ginie około 5 tys. osób, władze coraz bardziej przykładają się do kwestii bezpieczeństwa. Wprawdzie z budowaniem nowych, przystosowanych do obecnego natężenia ruchu, dróg wciąż mamy poważne problemy, ale stawianie kolejnych słupów z radarami przychodzi nam z łatwością.
Mechanizm masowej troski o bezpieczeństwo jest prosty. Nowa droga - nie dość, że strasznie droga - to wydatek, na utrzymanie którego wciąż łożyć trzeba pieniądze. Fotoradar ma nad nią ogromną przewagę. Oprócz tego, że jest tańszy, to jeszcze zapewnia stały dopływ gotówki do gminnego budżetu. Co więcej, nie trzeba go też odśnieżać ani łatać po zimie.
Z punktu widzenia przeciętnego kierowcy pocieszającym jest fakt, że na 10 słupów przypada u nas średnio jedno urządzenie do pomiaru prędkości. Między kierującymi a policją codziennie toczy się więc swego rodzaju gra w kotka i myszkę z domieszką rosyjskiej ruletki. Orężem kierowców jest CB-radio, bronią policji - element zaskoczenia, i to nie tylko jeśli chodzi o umiejscowienie radaru.
Większość kierowców nauczyła się, że jeśli skrzynka fotoradaru ustawiona jest w przeciwnym kierunku, zdejmowanie nogi z gazu jest ekonomicznie nieuzasadnione. Rozpędzanie pojazdu to więcej zużytego paliwa a mandat i tak nam nie grozi. To błąd.
Duża liczba kierujących jest święcie przekonana, że aby policja wystawiła mandat za przekroczenie prędkości na zdjęciu widnieć musi nie tylko numer rejestracyjny, ale również twarz kierującego. To nieprawda. Właściciel samochodu zobligowany jest do wskazania policjantom osoby kierującej, nawet jeśli na zdjęciu nie widać jej twarzy! Z tego właśnie względu coraz więcej kierowców dostaje fotoradarowe zdjęcia swoich pojazdów zrobione od tyłu! Działanie takie jest jak najbardziej zgodne z prawem, właściciel pojazdu ma niewielkie możliwości wymigania się od kary.