F1: Przed Grand Prix Australii
W niedzielę wyścigiem o Grand Prix Australii w Melbourne zostanie zainaugurowany ruszy kolejny sezon Formuły 1. Podobne jak kilka poprzednich będzie on stał pod znakiem rywalizacji o najwyższe trofea Ferrari i McLarena, a dokładniej Michaela Schumachera i Miki Hakkinena.
Broniący tytułu Schumacher przewiduje, że Ferrari obroni mistrzostwa zdobyte przed rokiem i zdominuje sport w następnej dekadzie. - Myślę, że to jest coś co chcielibyśmy osiągnąć, by uczynić z Ferrari zespół sukcesu na następne 10 lat - powiedział Niemiec. - Będzie to jednak bardzo trudne. Mamy ciężkich rywali, szczególnie McLarena. Właśnie dlatego sezon zapowiada się tak interesująco.
Schumacher wygrał w ubiegły sezonie 9 GP, w tym australijskie, przywracając po 21 latach indywidualny tytuł dla ekipy z Maranello. Czy w tym roku powtórzy sukces?
Na pewno główną przeszkodą na tej drodze będzie Mika Hakkinen. Dla Fina dodatkową motywacją będzie potrzeba odzyskania straconej przed rokiem korony. - To rzeczywiście dało nową siłę zespołowi, a także oczywiście i mnie, by ciężej pracować i jeszcze mocniej się starać - stwierdził Fin. - Startujemy więc jakby od nowa. Wiemy jak słodko jest wygrywać i chcemy to uczynić - dodał mistrz świata z 1998 i 1999 roku.
Swoje trzy grosze do walki o tytuł będzie chciał dorzucić partner Miki z McLarena - David Coulthard. - Nie czuje się wypalony w tym sporcie - wyjaśniał Szkot, który w 2000 roku wygrał trzy eliminację. Ma on szansę na równo walkę z wyżej wymienioną dwójką pod warunkiem otrzymywania równych szans wewnątrz teamu Rona Dennis, a z tym jaki wiemy były w przeszłości kłopoty.
Kto jako pierwszy minie linię mety i flagę w biało-czarną szachownicę trzymaną przez mistrza świata z 1980 roku Alana Jonesa (Williams Ford) dowiemy się w niedzielę nad ranem. Początek GP Australii o godzinie 4.00 naszego czasu.