Dziurawy jak ser system ewidencji kierowców

Wydziały komunikacji w całym kraju nie mogą sprawdzić, czy kierowcy ciężarówek rzeczywiście ukończyli niezbędne kursy kwalifikacji.

Fot: Łukasz Grudniewski
Fot: Łukasz GrudniewskiEast News

Wydając prawa jazdy, muszą im wierzyć na słowo. To wina Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które nie nadało odpowiednich uprawnień wydziałom komunikacji.

Co ciekawe, zaświadczenia o odbyciu okresowych kursów kwalifikacji do bazy danych zgłaszają ośrodki szkolenia kierowców. A to oznacza, że dane są w systemie, ale urzędnicy nie mają do nich dostępu.

- Mamy zaufanie do obywateli, ale nie mamy możliwości zweryfikowania prawdziwości zaświadczeń - przyznaje Dariusz Bogusz, dyrektor lubelskiego wydziału komunikacji.

Druki, na których wystawiane są zaświadczenia, nie są nawet drukami ścisłego zarachowania. Przy obecnej technice wydrukowanie ze strony ministerstwa i zrobienie pieczątek to nie kłopot. Może to o tyle kusić, że kurs okresowy kosztuje od 400 do 700 złotych i trwa 35 godzin.

- Nikogo nie przyłapano, ale pewności, czy ktoś nie skorzystał z tej luki nie ma. Najważniejsze, żeby ministerstwo stworzyło przepisy, żebyśmy te dokumenty mogli weryfikować - mówi Bogusz.

Dziurawy system to błąd urzędników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dopiero 9 lutego, a więc kilkanaście dni temu resort ogłosił przetarg na rozbudowę systemu CEPiK. Zwycięzca ma zostać wyłoniony w marcu. Rzecznik MSW Małgorzata Woźniak przyznaje, że urzędnicy zaspali. Dodaje, że dopiero pod koniec roku poprawiony system zacznie działać. A uściślając, że resort chciałby, by stało się to do końca roku.

Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców, w skrócie CEPiK, zawiera dane oraz informacje o pojazdach i ich właścicielach. Są w nim także m.in. informacje o kradzieżach pojazdów lub ich odzyskaniu, zatrzymaniu dowodów rejestracyjnych czy zakazie prowadzenia pojazdów. Tyle teorii.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas