Co mogło być przyczyną tragedii w Dziwnowie?
Prokuratura bada przyczyny tragicznego wypadku w Dziwnowie. Z relacji świadków oraz osób, które widziały nagranie z monitoringu wynika, że zanim samochód wpadł do Zalewu Kamieńskiego, gwałtownie skręcił w prawo. Zginęła czteroosobowa rodzina, w tym dwoje dzieci. Prawdopodobne są cztery wersje wypadku.
Dramat rozegrał się w niedzielne południe na oczach mieszkańców i turystów spacerujących nad zalewem. Jak przyznają tamtejsi mieszkańcy nigdy wcześniej do doszło tam do podobnego zdarzenia.
- Kiedyś jeden z mieszkańców wjechał tutaj w barierki, ale nigdy nie było sytuacji, żeby auto wpadło do zalewu - przyznaje pani Beata, mieszkanka Dziwnowa.
Niedzielne wydarzenia to dla świadków traumatyczne wydarzenia. - Widziałam, wszystko widziałam. Mi się to naprawdę w głowie nie mieści - dodaje mieszkanka Dziwnowa.
Po kilkugodzinnej akcji poszukiwawczej auto zostało znalezione około 10 metrów od brzegu, na głębokości 7 metrów. Leżało na dnie, przewrócone na dach.
Cztery hipotezy
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania wypadku i nie przesądza która z wersji jest najbardziej prawdopodobna. Jedną z głównych hipotez jest awaria samochodu. W okolicy, gdzie auto zjechało do wody nie ma śladów hamowania. Świadkowie nie zauważyli żadnej reakcji kierowcy po tym, jak volkswagen gwałtownie skręcił w prawo, pod kątem niemal 90 stopni. Po wyciągnięciu z zalewu wszystkie opony były całe, więc można wykluczyć awarię ogumienia.
- Jadąc od strony Międzywodzia samochód musiał moim zdaniem przyhamować. Jeżeli zjechałby z drogi i coś by się stało to auto uderzyłoby w statek - mówi mieszkanka.
Prawdopodobne jest zatem, że kierująca volkswagenem kobieta mogła zasłabnąć lub zasnąć za kierownicą. Rodzina podróżowała z psem, który podczas jazdy mógł rozproszyć kierowcę i wywołać jego niespodziewaną reakcję. Możliwe jest również, że kobieta w ostatniej chwili zdecydowała się zaparkować auto przy nabrzeżu, jednak pomyliła pedał hamulca z gazem. Ostatnią z hipotez jest rozszerzone samobójstwo.
- Na tym etapie postępowania nie można wskazać co było powodem i jakie okoliczności towarzyszyły temu zdarzeniu - informuje Alicja Macugowska-Kiszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Ciała tragicznie zmarłych zostały zabezpieczone. Przeprowadzona zostanie sekcja zwłok. Wcześniej przesłuchani zostali świadkowie oraz zabezpieczono nagrania z monitoringu. Nadal gromadzony jest materiał dowodowy, który ma pozwolić na ustalenie przyczyn i okoliczności tego zdarzenia.
Kulturalni i uprzejmi ludzie
Mężczyzna, który zginął w Zalewie Kamieńskim miał 41 lat, a jego żona była o cztery lata młodsza. Od kilkunastu lat mieszkali w Szczecinie, gdzie na świat przyszły ich dziec - informuje Onet. Kobieta miała wkrótce wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim. Jej mąż pracował jako lakiernik. Rodzina pochodziła z niewielkiej miejscowości Żabowo pod Pyrzycami.
- Zawsze kulturalni, uprzejmi, "dzień dobry" on zawsze mówił z daleka. Dobra rodzina, porządna [...] bez problemów alkoholowych, czy długów. Spokojni, ułożeni - mówili w rozmowie z Onetem sąsiedzi z rodzinnej miejscowości.